„Ty pieronie. Biografia Franciszka Pieczki” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 08-03-2023 22:47 ()


Franciszek Pieczka był aktorem zdecydowanie pozytywnym. Co to znaczy? To znaczy, że budzi w ludziach wyłącznie pozytywne uczucia. Dla tych z mojego pokolenia to przede wszystkim Gustlik z „Czterech pancernych” - rola stanowiąca zaledwie drobny epizod w jego karierze. Jednak wszystkie one mają pewien wspólny mianownik – od pierwszej chwili widz kocha tę postać, nawet gdy jest ona niejednoznaczna moralnie. Charakterystyczny wygląd i głos aktora sprawiają, że trudno go nie poznać od pierwszego spojrzenia, a szczere spojrzenie i uśmiech roztapiają ludzkie serca. Jaki jednak Gustlik z „Czterech pancernych” jest prywatnie? Na to pytanie usiłuje odpowiedzieć Magda Jaros, autorka książki „Ty pieronie! Biografia Franciszka Pieczki”.

Biografka miała ze swą książką pewien poważny problem. Otóż doskonale znany z ról filmowych i teatralnych aktor, odwrotnie niż większość współczesnych celebrytów (właściwie wszyscy), strzegł pilnie swej prywatności. Mało kto, nawet jeśli był jego wieloletnim kolegą i łączyły ich serdeczne relacje, był zapraszany do domu Pieczków, a jeśli już, to z rzadka. Serialowy Gustlik – proszę wybaczyć, ale mnie, wychowanej na „Czterech pancernych”, trudno na co dzień myśleć o nim inaczej – wychodził z założenia, że nikomu nic do tego, jaki jest prywatnie i jakie życie prowadzi. Dlatego wiadomo o nim stosunkowo niewiele. Za życia prawie wcale nie gościł na pierwszych stronach gazet, a w zasadzie nigdy w plotkarskich tygodnikach, co powodowało, że widzowie, zajęci niezwykle ważną sprawą zmiany rozmiaru biustu tej czy innej gwiazdki, albo rozwodem tych, którzy rok wcześniej przysięgali sobie wieczną miłość przy błyskach setek fleszy – po prostu rzadko kiedy o nim myśleli. Doszło do pewnego paradoksu – witając z radością każdą nową rolę Franciszka Pieczki, nie rozmawiali o nim. Ich ciekawość nie miała tu żadnej pożywki, bo aktor nie dopuszczał dziennikarzy do swojej rodzin i swego życia pozazawodowego. Dopiero po jego śmierci zaczęły pojawiać się wzmianki i cytaty z wypowiedzi, nadal jednak było tego rozpaczliwie mało.  Autorka książki postanowiła więc zebrać wszystkie okruchy prawdy, do których mogła dotrzeć, i przedstawić je w formie książki.

Franciszek Pieczka przyszedł na świat w bardzo biednej, ale kochającej się i uczciwej rodzinie. Jeszcze przed wojną zaliczył debiut, grając na scenie amatorskiego teatru w sztuce według „Chaty wuja Toma”. Miał szczęście - wojna minęła dla niego i jego rodziny bez szczególnych dramatów, tak wtedy powszechnych. Dorastając, nie zapomniał o swej pasji, lecz początkowo nie spotkał się z akceptacją najbliższych. Oczekiwano, że Franciszek zostanie górnikiem, podobnie jak jego ojciec i dziadek. Początkowo chłopak potulnie się na to zgodził, szybko jednak doszedł do wniosku, że nie chce wykonywać zawodu, który nie dość, że go nie interesuje, to jeszcze jest obarczony ogromnym ryzykiem. Mimo sprzeciwów rodziny wyjechał do Warszawy na studia, początkowo inżynieryjne, wkrótce jednak zamienione na aktorskie, czym doprowadził swego ojca do prawdziwej furii. Oparcie za to znalazł w jednym z profesorów, Aleksandrze Zelwerowiczu, który od razu poznał się na talencie młodego Ślązaka i do końca swego życia otaczał go opieką, wspierając jego pierwsze kroki na profesjonalnej scenie. Tak Franciszek Pieczka rozpoczął drogę, w której kamieniem milowym miała okazać się rola sympatycznego czołgisty....

Od samych początków kinematografii ludzi interesują nie tylko oglądane na ekranie historie, ale też prywatne życie aktorów. Czasami wejrzenie za to, co kryje uszminkowana maska, może stanowić wielkie rozczarowanie, gdyż aktor jest w końcu tylko człowiekiem, ma swoje słabości, swoje śmiesznostki. Może okazać się biegunowo odmienny od naszych wyobrażeń zainspirowanych postacią z filmu. Istnieje jednak teoria, która mówi, że „celuloid” (kiedyś filmy realizowano wyłącznie na celuloidowej taśmie) w pewien sposób wydziera człowiekowi duszę – ujawnia jego skryte „ja”. Coś w tym musi być, skoro jednych aktorów kochamy, a innych nie znosimy, i nie zależy to od roli, którą grają. Doskonałym przykładem jest tu postać Hermana Brunnera z serialu „Stawka większa niż życie”. Osobnik zły do szpiku kości i wybitnie antypatyczny, w dodatku pojawiający się jako postać drugoplanowa w kilku zaledwie odcinkach, cieszy się nie mniejszym zainteresowaniem niż główny bohater i ma prawie równie wielu fanów. Dlaczego? Dlatego, że Emil Karewicz, odtwarzający tę rolę, prywatnie był przemiłym człowiekiem o wielkiej dobroci. Niektórzy aktorzy, odwrotnie, po prostu nie mogą grać postaci „tych dobrych”, gdyż niezależnie od ich talentu i charakteryzacji wypadają nieprzekonująco i widz zwyczajnie im nie wierzy.

Franciszek Pieczka, choć w swej karierze grywał czarne charaktery i umiał to dobrze zrobić, nigdy się nam z nimi nie kojarzy. Nie może. Uwielbiamy go bezkrytycznie, choć zdawać by się mogło, że nie zabiegał on w żaden sposób o naszą uwagę, w każdym razie nie inaczej, jak tylko rolami. Nie epatował tym, co działo się w jego rodzinie, i wystrzegał się wypowiedzi na tematy polityczne, co dowodziło wielkiej mądrości. Miał swoje poglądy, ale nie wykorzystywał swej popularności, by jakoś narzucać je innym. Jednego trzymał się bezwzględnie – jakkolwiek byłoby to niepopularnie, nie odcinał się od wyniesionego z domu katolicyzmu. Był człowiekiem bardzo wierzącym i jeśli komuś to nie odpowiadało, nie przejmował się tym. Będąc jedną z najjaśniejszych gwiazd na polskim filmowym firmamencie, jednocześnie wcale nią nie był – nie w sensie, jaki nadaje się teraz temu słowu. Nie wywoływał skandali, nie przechwalał się bogactwem, nie informował mediów o każdym swoim kroku. Nie gwiazdorzył na planie, pozostając profesjonalistą, wykonującym bez szemrania swoją pracę. Jego rodzina była całkiem zwyczajna i można by rzec, że niewidoczna dla kolorowych pisemek. Takich gwiazd jest dziś bardzo niewiele. Czy zresztą sam Franciszek myślał o sobie jako o „gwieździe”? Raczej nie. Był człowiekiem skromnym, nie zmieniał zdania zgodnie z aktualną modą i, co dziś tak rzadkie, na nic i na nikogo nie pozował. To dowodzi ponadprzeciętnej inteligencji i wyniesionych z domu niewzruszonych podstaw moralnych. Zaś o talencie świadczy przede wszystkim drobna na pozór kwestia: oto rola w „Czterech pancernych” nie zaszufladkowała go. Nie musiał zmagać się z tym, co mocno utrudniło karierę wielu jego kolegom. I choć patrząc na niego, nieraz myślimy „Gustlik”, to wszędzie, gdzie grał, był tą postacią, w którą się wcielał, nieprzebranym Gustlikiem. To coś, czego mógł mu pozazdrościć i Janusz Gajos, i Włodzimierz Press – obaj przecież dobrzy aktorzy - i prześliczna Pola Raksa, której możliwości pozostały niewykorzystane, gdyż wszyscy, i widzowie, i reżyserzy, widzieli w niej już tylko Marusię.

Książka Magdy Jaros pozwala nie tylko prześledzić karierę filmową naszego Gustlika, ale też poznać go jako człowieka. Nasza sympatia na tym nie ucierpi, przeciwnie. Przy okazji podkreślę, że autorka ma świetne pióro, a książkę czyta się bardzo dobrze. Jest też pięknie wydana na doskonałej jakości papierze i ozdobiona zdjęciami. Polecam każdemu.

 

Tytuł: „Ty pieronie. Biografia Franciszka Pieczki”

  • Autor: Magdalena Jaros
  • Gatunek: biografia, literatura faktu
  • Okładka: twarda
  • Ilość stron: 256
  •  Wydawnictwo: REBIS
  • Rok wydania: 22,11,22 r.
  • ISBN: 978-83-8188-609-3
  • Cena: 59.90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus