„Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta” - recenzja
Dodane: 23-12-2022 23:45 ()
Marvel Studios rozwijając serialowe uniwersum uzupełniające kinowe produkcje MCU, dało do zrozumienia, że możemy spodziewać się w ofercie również odcinków specjalnych. Był Wilkołak Nocą, są też Strażnicy Galaktyki. Pomysł na nakręcenie krótkiego skeczu – bo tak można rozpatrywać ten niedługi epizod, traktującego o podejściu do ziemskiego święta przez zgraję kosmicznych podróżników, wojowników i zabijaków, którzy nie mają pojęcia o ludzkich przyzwyczajeniach i tradycji obchodzenia Bożego Narodzenia. A wszystko podane ze specyficznym humorem znanym z serii. Bohaterowie postanawiają umilić ten szczególny czas Peterowi Quillowi, który popada w raczej depresyjny nastrój z uwagi na brak świąt. Aby uporać się z przygnębiającym nastrojem swojego lidera, Drax i Mantis wyruszają na Ziemię w celu porwania Kevina Bacona, ulubieńca z opowieści Star-Lorda i przywiezienia go do Knowhere. Szybka akcja nie idzie jak z płatka, a jej finał… jest nieco zaskakujący.
James Gunn chciał dodać coś więcej do uniwersum Strażników Galaktyki, element, który niekoniecznie pasowałby nastrojem i nie byłby traktowany jako zapychacz w głównym cyklu. Taka trochę zabawa konwencją z historią potraktowaną bardzo na luzie bez ambicji stania się kinem wielkim. I zamysł swój osiągną. Stworzył przyjemną, aczkolwiek mało ambitną opowieść o uroku świąt, patrząc przez pryzmat postaci, które nigdy z tym świętem nie miały do czynienia. W ten sposób zaserwował ciąg niezbyt śmiesznych gagów, które topornie wpisują się w akcję porwania znanego aktora. Ziemski epizod jest nudny i niespecjalnie atrakcyjny. A chemia między Draxem a Mantis wymuszona. Gunn trochę przeliczył się z możliwościami komediowymi aktorów, zwłaszcza Bautisty, którego drewniane aktorstwo czasami wypływa na wierzch, jak ma za wiele do powiedzenia.
Niemniej nie warto odcinka specjalnego Strażników Galaktyki spisywać na straty. Co to, to nie. Może część fabularna epizodu pozostawia wiele do życzenia, ale już część wokalna jest przysłowiową wisienką na torcie. Obie piosenki zaserwowane przez twórców tworzą niezapomniany klimat, zarówno pierwsza, mająca poprawić humor Quillowi, jak i druga, będąca popisem umiejętności Kevina Bacona. Prawdziwym hitem jest kawałek I Don't Know What Christmas Is, który został napisany z jajem, a także perfekcyjnie wykonany. Scenę, gdy kosmiczny band stara się śpiewająco zrozumieć, o co chodzi w świętach, można oglądać do znudzenia. Za każdym razem odnajdując tam jakieś smaczki. Drugi kawałek nie ma aż takiej siły rażenia, ale tworzy wybitnie świąteczną atmosferę, tak bardzo oczekiwaną przez współtowarzyszy Star-Lorda. Dla tych dwóch kawałków odcinek specjalny jest wart obejrzenia.
James Gunn miał całkiem dobry pomysł stworzenia świątecznej odsłony Strażników Galaktyki. Część wokalna wypadła mu doskonale, fabularna z wyprawą na Ziemię nijako. Nie jest to dzieło, które na długo zapadnie w pamięć, ale do piosenek widzowie z pewnością z chęcią powrócą.
Ocena: 6-/10
Tytuł: Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta
Reżyseria: James Gunn
Scenariusz: James Gunn
Obsada:
- Chris Pratt
- Kevin Beacon
- Vin Diesel
- Bradley Cooper
- Dave Bautista
- Michael Rooker
- Karen Gillan
- David Moskowitz
- Pom Klementieff
- Sean Gunn
Muzyka: John Murphy
Zdjęcia: Henry Braham
Montaż: Greg D'Auria
Scenografia: Samantha Avila, Brittany Hites, David Scott
Kostiumy: Judianna Makovsky
Czas trwania: 42 minuty
comments powered by Disqus