„Batman Unlimited: Maszyny kontra Mutanci” - recenzja
Dodane: 31-12-2019 22:56 ()
Bardzo często film lub kreskówka o popularnych superbohaterach albo postaciach z bajek niesie za sobą serię zabawek opartych na owej produkcji. Można spotkać się również ze zjawiskiem odwrotnym, kiedy animacja lub produkcja aktorska opiera się o wcześniej stworzone zabawki albo gry planszowe. Mieliśmy tak między innymi z: planszówką Cluedo (na podstawie której powstał Trop, przezabawna komedia kryminalna z 1985 roku), lalkami Barbie (stworzono blisko CZTERDZIEŚCI filmów), kartami kolekcjonerskimi Mars Attacks (którym zawdzięczamy obraz Tima Burtona), klockami LEGO (do dyspozycji sporo seriali oraz pełnometrażówek) i... Batmanem. W istocie to linii figurek „Batman Unlimited” zawdzięczamy internetowy serial i trzy filmy, nie na odwrót. Najnowszy z tej trójki, Maszyny kontra Mutanci, pozwoli odpowiedzieć na pytanie, jak 70-minutowe lokowanie produktu sprawdza się na filmowy seans.
Pingwin – w związku z wydarzeniami ze Zwierzęcego instynktu, pierwszego filmu z serii – stacjonuje w odległej kryjówce Mr. Freeze'a, mając za towarzysza „rozmów” jedynie pingwinka Buzza. Rybolubny kryminalista pragnie powrotu do cywilizacji, w przeciwieństwie do naukowca. Jednak ingerencja pracowników Wayne Enterprises w terytorium Freeze'a przyczyni się do nawiązania współpracy między obydwoma mężczyznami, której skutkiem będzie inwazja na Azyl Arkham, a następnie... na całe Gotham City. Batman i Robin będą musieli stawić czoło naprawdę WIELKIEMU problemowi...
Co zostało już wspomniane w naszych recenzjach Zwierzęcego instynktu i Miasta w mroku, seria Batman Unlimited adresowana jest przede wszystkim do najmłodszych widzów, głównie – a jakże! – chłopców. Ci mają okazję wciągnąć się w niezbyt skomplikowaną opowiastkę pełną akcji, żartów, walki tytułowych kreatur, a także mogą podziwiać spory wachlarz barwnych postaci (po pięciu herosów i złoczyńców, nie wliczając kilku cameos). Mamy jednak też detektywistyczną zagwozdkę dla Batmana i Robina: dlaczego z Arkham uwolniono takich, a nie innych złoczyńców? Pewne szczegóły dotyczące postaci mogą być czymś skądinąd znanym dla dorosłych odbiorców – jak antagonizm między Bane'em a Killer Crockiem czy wspomnienie dziadka przez Robina. Ponury nastrój Mr. Freeze'a możemy przypisywać tragedii związanej z jego żoną Norą (która, choć w ogóle nie jest wspomniana w uniwersum Batman Unlimited, to niemal natychmiastowo kojarzy się z nieco zrezygnowanym Victorem). Z kolei u Damiana widać próbę wpasowania się w rolę nowego Robina oraz zapewne chęć bycia zaakceptowanym przez Batmana (czyli ojca). Choć nie przewidziano tu miejsca na pogłębienie psychologiczne postaci (przypominam, że to kolorowa kreskówka/reklama zabawek), to wyżej wymienione smaczki i skojarzenia – oraz kilka naprawdę fajnych żartów – znajdą uznanie u „starszaków”.
Maszyny kontra Mutanci nie próbują udawać innej produkcji, niż są de facto i w dalszym ciągu dostajemy całkiem przyzwoitą rozrywkę dla najmłodszych. Co nie znaczy, że starsi nie mają tu czego szukać, o czym wspomniałem powyżej. Mało tego, pojedynki gigantycznych mechów z powiększonymi mutantami z galerii adwersarzy Batmana i spółki mogą obudzić w każdym z nas wewnętrzne dziecko śledzące z wypiekami na twarzy filmy z gatunku kaiju (których modelowym przykładem jest choćby każda możliwa seria o Godzilli, włączając w to amerykańskiego potworka sprzed 20 lat, którego przypomina tutejszy Killer Croc). Nietrudno przy tej okazji o skojarzenie także z Pacific Rim czy inaugurującą filmowe uniwersum MonsterVerse Godzillą z 2014 roku, których to dystrybutorem – podobnie jak produkcji o Batmanie – jest Warner Bros. Przypadek?
Korzystając z okazji, pozwolę sobie nawiązać do recenzji Zwierzęcego instynktu, w której widoczne są zarzuty dotyczące serialu z Adamem Westem sprzed 50 lat, za którego sprawą przez długi czas mieliśmy do czynienia z bardziej kampowym Batmanem w telewizji. Tak, jest to prawda, niemniej jednak program ten pomógł wykreować alter ego Bruce'a Wayne'a na światowy fenomen i ikonę popkultury, dorównującą wreszcie starszemu o rok Supermanowi, spowodował wysyp wszelkiego rodzaju zabawek i gadżetów związanych z bohaterem Gotham City, a także podbił sprzedaż komiksów o Gacku (niektórzy twierdzą wręcz, że uratował Mrocznego Rycerza od skasowania serii, choć te radziły sobie ponoć całkiem nieźle). Innymi słowy, wywołał istną Batmanię, o czym warto pamiętać.
Wydanie DVD pozwala na obejrzenie filmu z polskim lektorem, napisami lub w oryginale, a w każdym wariancie mamy dźwięk w formacie Dolby Digital 5.1 (ponadto dostępne są dubbingi: węgierski i turecki, oba w Dolby Digital 2.0). Niezmiennie cieszy obecność opcjonalnych napisów angielskich (poza nimi mamy też: hebrajskie, węgierskie, rumuńskie oraz chińskie – choć te ostatnie nie zostały wymienione na okładce filmu). W menu można ustawić opcje językowe, jednak brakuje opcji wyboru scen (film podzielono na 8 kawałków, między którymi można przeskakiwać podczas seansu).
Jedynym dodatkiem na płycie jest odcinek kreskówki Batman: Odważni i bezwzględni, zatytułowany: Night of the Batmen!, przy którym mamy do wyboru te same wersje napisów, ale dubbing wyłącznie angielski (niestety, tak tu, jak i w polskich wydaniach pierwszego sezonu tego serialu brakuje polskiego dubbingu). Wspomniany bonus traktuję jako jeden z lepszych odcinków owej animacji, która z jednej strony – podobnie jak Batman Unlimited – skierowana jest bardziej do młodszych widzów, ale z drugiej jest przeogromną laurką dla Złotej i Srebrnej Ery Komiksu – przepełnioną przeróżnymi postaciami, często mniej popularnymi dla przeciętnego widza. W teaserze (będącej domeną filmów o 007 historyjce przed napisami, niekoniecznie powiązanej fabularnie z resztą epizodu) otrzymujemy znakomitą klimatyczną balladę na cześć Mrocznego Rycerza, a główna opowieść pokazuje, jak to inni superbohaterowie próbują zastąpić Batmana, poturbowanego po jednej z heroicznych misji. Nie brakuje tu charakterystycznego humoru, easter eggów (w których dominuje cameo różnych wersji Człowieka-Nietoperza z innych uniwersów, także kreskówkowych!) oraz kiczu będącego domeną serialu z Adamem Westem. Warto obejrzeć! Niby więc jest to tylko jeden bonus, ale sam w sobie zasługuje na ocenę celującą, bo to 20 minut najczystszego funu!
Maszyny kontra Mutanci są pozycją skierowaną raczej do młodszych odbiorców, reklamującą przy okazji linię figurek. Dla starszych widzów mamy prosty batfilm na „odstresa” z niewątpliwym smaczkiem w postaci pojedynku olbrzymich robotów z potworami (odzywa się nostalgia związana z oryginalnymi Power Rangers). Dla każdego więc 70 minut miłej zabawy. A właściwie 90, włączając bonusową (świetną!) kreskówkę. Miłośnicy dojrzalszego Batmana i – ci bardziej „sztywni” – batmanolodzy mogliby stwierdzić, że zdecydowanie nie jest to poziom, jaki prezentuje niedościgniony Batman: The Animated Series. Tak, i to jest prawda! Ale przecież nikt nie powiedział, że Gacek musi być zawsze mhroczny... Ekhm, LEGO Batman: Film w lutym tego roku w kinach.
Ocena: 7/10
Tytuł: Batman Unlimited: Maszyny kontra Mutanci
- Reżyseria: Curt Geda
- Dystrybutor: Galapagos
- Data premiery: 02.12.2016 r.
- Język oryginału: angielski
- Lektor: tak
- Lektor języki: polski, angielski, węgierski, turecki
- Dubbing: nie
- Napisy: polskie, angielskie, węgierskie, rumuńskie, chińskie
- Nośnik: DVD
- Typ dysku: DVD-9
- Dodatkowe nośniki: brak
- Liczba nośników: 1
- Dźwięk: Dolby Digital 2.0
- Region: 2.0
- Czas trwania: 86 minut
- Cena: 34,99 zł
Dziękujemy dystrybutorowi filmu Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus