„Nocni strażnicy” - recenzja
Dodane: 26-06-2019 20:23 ()
Zapewne nie tylko ja zauważyłem prawidłowość dotyczącą filmów, książek i gier. Im więcej tytułów się „przerabia”, tym bardziej dają się we znaki wszelkiego rodzaju klisze i oklepane zagrania. Rzadko kiedy trafia się powiew świeżości albo chociaż schematy podane są w taki sposób, że nie rażą i nie nudzą. Doskonałym przykładem są tutaj wszelkiego rodzaju parodie stworzone przez ludzi mających dużo dystansu do siebie, którzy wyśmiewają standardowe zagrywki właściwe dla danego gatunku. Do tej grupy zaliczam Nocnych strażników.
Nie jest to film z budżetem Zombieland, nie jest tak zabawny, jak Wysyp żywych trupów czy Tucker i Dale, raczej nie dorobi się tylu kontynuacji co Straszny Film. Mimo to uważam, że warto choć raz obejrzeć perypetie nocnych strażników pracujących w jakiejś bezimiennej firmie. Zamiast spędzać kolejną nockę na graniu w karty i obijaniu się, muszą walczyć o przetrwanie pośród drukarek i pokojów konferencyjnych.
Już pierwsze sceny produkcji pozwalają zorientować się, z jakim rodzajem kina mamy do czynienia. Cyrkowa trupa klaunów zapada na tajemniczą chorobę w czasie występów – nie zgadniecie – w Rumunii. Ich ciała zostają przetransportowane do USA, gdzie mają być zbadane. Jedna trumna na skutek pomyłki zamiast do laboratorium trafia do wspomnianej firmy, gdzie ma tylko przeleżeć przez noc.
Bardzo łatwo domyślić się, co stanie się dalej. Ileż to razy oglądałem horrory, ale takie, które starają się być jak najbardziej poważne i straszne. Wyśmiewałem głupotki fabularne oraz nielogiczne zachowanie bohaterów. Sceny z rzekomo martwym niemilcem, który podnosi się, gdy bohater stoi do niego plecami – znam ich setki. Motyw grupki ocalonych, która z rzeczy dostępnych montuje sobie oręż do walki z potworami? Znają to fani Drużyny A czy też Od zmierzchu do świtu. Z tego wszystkiego, a także wielu, wielu innych klisz z horrorów (wliczając archetypy bohaterów), żartują sobie twórcy. Aktorzy chyba świetnie bawili się na planie, grają dużo lepiej niż „drewno” z wielu produkcji klasy Z, na które zmarnowałem czas.
Nocnych strażników traktuje jako kino ewidentnie rozrywkowe, nie ma tam niczego naprawdę strasznego. To jest ukłon w stronie filmów typu Powrót żywych trupów, usłyszycie tu sporo kawałków w stylu lat 80. (obowiązkowo dynamiczny motyw rockowy do finałowej walki). Pojawia się trochę golizny – to dla mnie kolejna cecha właściwa filmom sprzed kilku dekad.
Nocni strażnicy to film, który nie wymaga od widza zbyt wiele. Idealny na wieczór z paczka znajomych (koniecznie miłośników horrorów) i sześciopakiem. Nie wywróci waszego świata do góry nogami i raczej nie zapisze się w waszej pamięci na długo. Nie musi, a jako widz doceniam tę szczerość.
Ocena: 6/10
Tytuł: Nocni strażnicy
Reżyseria: Mitchell Altieri
Scenariusz: Ken Arnold, Dan DeLuca, Jamie Nash
Obsada:
- Ken Arnold
- Dan DeLuca
- Kevin Jiggetts
- Kara Luiz
- Max Gray Wilbur
- James Remar
- Matt Servitto
- Diona Reasonover
- Rain Pryor
- Tiffany Shepis
- Dan Franko
- Matthew Bowerman
- Gary Peebles
Premiera VOD: 21 czerwca 2019
Gatunek: horror, komedia
Produkcja: USA 2017 r.
Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus