„Star Wars Legendy” - „Inwazja: Uchodźcy” - recenzja
Dodane: 11-07-2018 21:16 ()
Gdy blisko dwie dekady temu zapowiadano „Nową erę Jedi”, mało kto spodziewał się, że ta licząca aż dziewiętnaście tomów seria książkowa wywróci do góry nogami całe uniwersum Star Wars. Pierwsza część, „Wektor pierwszy”, zszokowała wszystkich, bo oto stało się coś niewyobrażalnego: zginęła jedna z pierwszoplanowych postaci filmowych. A to był dopiero początek inwazji przerażających, fanatycznych i niewidzialnych w Mocy Yuuzhan Vongów. Trwający cztery lata konflikt był największą wojną w historii Star Wars (w rozumieniu liczby ofiar i skali destrukcji) i prawdopodobnie już na zawsze taką pozostanie zarówno w kontekście Legend, jak i nowego kanonu. Aż dziw bierze, że dopiero pięć lat po wydaniu ostatniej powieści ktoś wpadł na pomysł, by na kanwie tej samej opowieści zrobić serię komiksową. Tak rozpoczęła się „Inwazja”, której pierwszy tom „Uchodźcy” dzisiaj, dziewięć lat po premierze, możemy przeczytać w ramach egmontowskiej kolekcji Legendy.
Na samym wstępie muszę podkreślić, że chociaż znajomość całej „Nowej ery Jedi” nie jest niezbędna, to przed lekturą „Uchodźców” warto przeczytać przynajmniej „Wektor pierwszy” – akcja komiksu rozpoczyna się po wydarzeniach z tej książki i silnie do nich nawiązuje. Głównymi bohaterami historii obrazkowej są członkowie królewskiego rodu Galfridian z planety Artorias, w szczególności wrażliwy na Moc Finn (zbieżność z imieniem pewnego eksszturmowca przypadkowa) oraz jego siostra, Kaye. W fabułę wmieszani są też wszyscy Skywalkerowie i Solo, od Luke’a i Lei przez Hana po Jainę, Jacena i Anakina.
Biorąc pod uwagę multum postaci, o których wspomniałem, nie powinno dziwić, że na „Uchodźcę” składa się kilka wątków. Zdecydowanie najlepszy poświęcony jest Kaye i jej matce, które zostają schwytane i zagonione na barkę więzienną – to jest właśnie tytułowa inwazja Yuuzhan Vongów w pigułce z całym jej okrucieństwem i szokiem brutalnego zderzenia z tak kompletnie odmienną rasą. Ta część komiksu jest zaskakująco realistyczna... czego absolutnie nie można powiedzieć o rozgrywających się w tym samym czasie „przygodach” (bo inaczej nazwać się tego nie da) Finna, który zostaje rycerzem Jedi szybciej nawet niż Luke i Rey, mimo że w odróżnieniu od nich żył w luksusie, beztrosce i dość normalnej rodzinie. Nie sądzę, by była to postać, którą ktokolwiek polubi. Największym problemem „Uchodźców” nie jest jednak miałki Finn, ale przeładowanie bohaterami „Nowej ery Jedi” i nieustanne skakanie między wątkami. Tak, fajnie jest zobaczyć zgraję starych znajomych... ale jest ich troszkę za wielu, szczególnie gdy scenarzysta próbuje każdemu z nich dać osobny wątek, nawet jeśli zawiera się on raptem na jednej czy dwóch stronach.
Z mojego punktu widzenia głównym atutem całej „Inwazji” jest porządne wizualne ukazanie Yuuzhan Vongów. Po latach czytania o wojnie z nimi i wyobrażania sobie, jak wyglądają oni sami i ich technologia, zobaczyć ich – to jest to! Nie, żeby wcześniej nie powstało sporo rysunków i ilustracji tychże, ale to zawsze były porozrzucane po różnych źródłach i nie zawsze spójne ze sobą obrazki. To powiedziawszy, nie jestem przesadnie dużym fanem kreski Colina Wilsona. Twarze jego bohaterów wyglądają na zbyt grubo ciosane, jakby ciągle były opuchnięte i odnoszę wrażenie, że rysownik podczas swojej pracy wykorzystał każdą możliwą okazję, by nie pokazywać ich oczu – jak tylko ktoś znajduje się na drugim planie, zamiast oczu ma pogrążone w cieniu kreski. Momentami też zawodzi klimat. Sami Yuuzhanie przez wielu zostali uznani za element pasujący do Star Wars jak pięść do oka, ale abstrahując od tej kwestii, na kartach komiksu zobaczymy zbyt wiele elementów, które są jakby z innej bajki, głównie dotyczy to zbroi i broni – w tym ostatnim przypadku to o tyle zabawne, że pistolety, którymi posługują się Galfridianowie, są bardzo podobne do fazerów z serii filmów Star Trek J.J. Abramsa. Jednego za to zarzucić Wilsonowi nie mogę: braku detali. Poza postaciami rysunki są po prostu solidnie wykonane.
„Uchodźcy” to komiks, który idealnie nadaje się do określenia słowem „nierówny”. Z jednej strony świetnie pokazuje – także wizualnie – szok i okrucieństwo ataku Yuuzhan Vongów, z drugiej robi to środkami, które nie zostały w pełni wykorzystane. Wydarzenia na Artorias, walka z Yuuzhanami, niewola Galfridian: gdyby scenarzysta skupił się tylko na tym, mielibyśmy świetną, mocną historię. Tymczasem w komiksie mamy też nijaki wątek Finna i masę niepotrzebnych postaci z książek (ograniczenie ich liczby o połowę w zupełności by wystarczyło). Wszystko to podane jest zaś w rysunkach, które całościowo są w porządku, ale zarazem nieklimatyczne i nieładnie ukazują bohaterów. Jaki jest werdykt końcowy? Dla fanów „Nowej ery Jedi” i Yuuzhan to pozycja obowiązkowa, bez dwóch zdań. Dla reszty... niekoniecznie. Szczególnie jeśli sama idea Yuuzhan – istot z innej galaktyki, totalnie odmiennych od wszystkiego, co mieliśmy dotąd – nie przypada im do gustu.
Tytuł: „Star Wars Legendy” - „Inwazja: Uchodźcy”
- Scenariusz: Tim Siedell
- Rysunki: Colin Wilson
- Przekład: Jacek Drewnowski
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Wydawca: Egmont
- Data wydania 06.2018 r.
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- Stron: 144
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus