FORT 2018

Autor: Dominik Bażyński Redaktor: Motyl

Dodane: 11-06-2018 17:37 ()


Gorąco zapraszamy na XIV edycję konwentu „Fort”, która odbędzie się w dniach 4-8 Lipca w Czyżowicach. W planie jest 5 dni pełnych gier terenowych, prelekcji, konkursów, turniejów oraz paneli edukacyjnych dla ponad 300 uczestników. Już po raz czternasty mierzymy swoje siły, aby zagwarantować graczom jak najlepsze wspomnienia z konwentu.

 

Poniżej wstęp fabularny. 

W Bögenhafen zapadał zmrok.
W oknach domów zaczęły majaczyć pierwsze świece. Miasto po udanym dniu targowym pomału
szykowało się do snu, kupcy chowali towary, kuglarze kończyli występy, a strażnicy zbierali co
bardziej pijanych z ulic.
Na miasto, zapadające się w mroku, z ostatniego piętra ratusza spoglądał smutno Markward Von
Nitzsch-Palitzsch. Dzięki koneksjom i wpływowej familii władał w Bögenhafen już dziesięć lat.
Zarządzał także całym Reiklandem, dzięki łasce Naszego Błogosławionego Imperatora. Nie zajmował
się niczym innym ponad podstawowe sprawy podatkowe oraz pilnowanie porządku i prawa, ale któż
by się oparł przyjęciu z rąk Magnificencji takiego zaszczytu. Markward powoli podszedł do stolika z
mapą, nad którym przed chwilą rozmyślał.
Bogato zdobiona mapa przedstawiała całą prowincję Reiklandu. Widniały na niej zarówno największe
miasta, jak i małe wioski. Całość była doskonale opisana przez najlepszych kartografów z Nuln.
Markward spojrzał smutno na mapę i powiódł palcem po granicy z Bretonią. Od kilku lat miał coraz
większe problemy z utrzymaniem spokoju w swojej dziedzinie. Ciągłym utrapieniem były miejscowe
klany zielonoskórych, heretycy, spiskowcy wśród gimnu i szlachty, bandyci i tylko Sigmar raczy
wiedzieć co jeszcze. Co dziwne, najgorzej działo się w okolicy mało znaczącej mieściny Reinsfeld,
znajdującej się na pograniczu z Bretonią. Mimo ciągłych zmian zarządców nie udało się uspokoić
sytuacji, co gorsza wygląda na to, że zawiązał się tam mocny kult heretycki, który zagrażał okolicznej
ludności.
Markward oczekiwał na posłańca, chciał otrzymać dokładny raport z sytuacji w Reinsfeld. Obawiał
się, że sprawa urosła do tak wysokiej rangi, że będzie niezbędne wykorzystanie wojska imperialnego.
A to nigdy nie uchodziło uwadze czujnym oczom Altdorfu. Skrzywił się lekko. Upił łyk czerwonego
wina, niestety tym razem nie uśmierzyło zszarpanych nerwów hrabiego.
Drzwi otworzyły się i do pokoju wkroczył posłaniec. Markward pamiętał jego pokrytą śladami po
ospie twarz. Nie tak dawno wysłał go w okolice Reinsfeld, aby zbadał na miejscu sytuację.
- Mój Panie... - przywitał hrabiego posłaniec i szybko przyklęknął na jedno kolano.
- Raportuj – rozkazał sucho Markward z tonem wyższości w głosie.
- Tak jest! - wydusił posłaniec – Niestety. Tak jak Wasza Wielmożność się spodziewał. Sytuacja jest
tragiczna. Region zupełnie opustoszał. Ciągłe ataki heretyków spowodowały przetrzebienie ludności,
a co gorsza liczne mutacje. Jakby tego było mało, to orcze klany zeszły z gór i zaczęły się osiedlać w
okolicznych lasach. Jeśli natychmiast nie zainterweniujemy Panie, to Reinsfeld może upaść. A za nim
kolejne miasta”.
- A co z kopalnią? - zapytał hrabia.
- Krasnoludy z Kaaz Gnomok mają coraz większe żądania. Z opowieści okolicznych wieśniaków
wynika, że chyba dążą do autonomii - posłaniec spojrzał na Markwarda - Panie tu trzeba
natychmiastowej interwencji wojska, nie mamy cza... -
Wypowiedź posłańca niespodziewane przerwało gwałtowne wejście bogato ubranej postaci.
Markward omiótł wzrokiem stojącego przed nim człowieka i powoli przełknął ślinę. Zbyt dobrze znał
takich jak on. Którzy nie muszą pytać. Którzy wchodzą na najbardziej tajemne narady. Którym się nie
przerywa. Władcę Bögenhafen, Hrabiego Von Nitzsch-Palitzsch i Wielkiego Zarządcę Reiklandu oblał
zimny pot. Oto Słowo Imperatora - jego osobisty herold z zapieczętowanym listem w ręce. Markward
powoli podszedł do herolda i wziął z jego ręki bogato zdobiony tubus sygnowany pieczęcią
Imperatora. Herold wyszedł tak samo szybko jak wszedł.
Posłaniec patrzył na hrabiego, który szybko odpieczętował list. Jego wzrok szybko przesuwał się po
papierze, a usta bezwiednie poruszały się, jakby hrabia musiał przełknąć każde odczytywane przez
siebie słowo. Hrabia stawał się coraz bledszy a na czole pojawiły się kropelki potu.
Markward skończył czytać list. Spojrzał na posłańca, podał mu sakiewkę z zapłatą i pośpiesznie
wyszedł. Schodząc po schodach nakazał służbie siodłać konie i wezwać kapitana swojej osobistej
straży.
- Niech Sigmar ma mnie w opiece - wyszeptał i udał się do stajni.
Nad Bögenhafen zapadła noc.


comments powered by Disqus