„Wszyscy moi mężczyźni” - recenzja
Dodane: 10-05-2018 15:24 ()
Co może się wydarzyć, gdy pod jednym dachem zamieszka czworo obcych sobie ludzi? Na to pytanie postanowiła odpowiedzieć Hallie Meyers-Shyer w swoim debiutanckim filmie „Wszyscy moi mężczyźni”.
Historia rozpoczyna się wraz z powrotem do rodzinnego Los Angeles głównej bohaterki Alice, matki dwóch córek, która od dłuższego czasu jest w separacji ze swoim mężem. Właśnie tam, w dniu swoich urodzin poznaje trzech przyjaciół, którzy przybyli do Miasta Aniołów, aby zrealizować swój filmowy „american dream”. To trio młodych obiecujących filmowców zmieni życie samej Alice, gdy wbrew zdrowemu rozsądkowi, pozwoli im zamieszkać w swojej posiadłości.
Choć ten debiut córki Nancy Meyers nie jest zły, to zdecydowanie daleko mu do produkcji osadzonych w podobnych klimatach jak np. serial „Jess i chłopaki”. Podczas seansu ma się wrażenie, że Hallie Meyers-Shyer nie wiedziała jaką historię chciałaby opowiedzieć. Bo „Wszyscy moi mężczyźni” nie są ani komedią romantyczną, ani dramatem. Bliżej tu do typowej historii obyczajowej. I za wiele wątków jest branych na warsztat. Z jednej strony świat filmu z jego blaskami i cieniami, życie po separacji/rozwodzie, problemy dorastania, związki osób, gdzie jest duża różnica wieku.... I wiele, wiele innych, które w rękach dość sprawnego reżysera i scenarzysty być może wyszłyby znacznie lepiej. W rękach debiutanta skończyło się na lekkiej, przyjemnej, ale raczej dość prostej, a momentami wręcz banalnej historii. Nie wieje sztampą, ale to nie jest nic wybitnego. Po trailerze spodziewałam się jednak więcej.
Choć fabuła nie jest odkrywcza, widz od razu polubi głównych bohaterów: stojącą na życiowym zakręcie Alice (Reese Witherspoon) i trzech amigos, którzy nieoczekiwanie zawitali do jej świata: nad wiek dojrzałego scenarzystę George'a (Jon Rudnitsky), młodego, obiecującego aktora Teddy'ego (Nat Wolff) i przebojowego reżysera Harry’ego (Pico Alexander). I to właśnie nie fabuła, a postaci i relacje, jakie się między nimi rodzą, są najmocniejszą stroną tego obrazu. Niektórych może drażnić ten perfekcyjny, wręcz słodki, dziwaczny patchworkowy świat, ale warto przymknąć oko na niektóre aspekty tego filmu. Gdy to zrobimy, od razu seans wyda nam się przyjemniejszy. Pomimo niedoskonałości warto podkreślić, że niewiele jest filmów, gdzie po napisach końcowych pozostaje przyjemne uczucie mile spędzonego czasu. Tak właśnie było po „Wszystkich moich mężczyznach”.
Pod kątem muzyki można powiedzieć, że jest jak cały film; jest miła, łatwa i przyjemna. Zdjęcia podkreślają sielskość i trochę prostotę opowiadanej fabuły. W przypadku wydania DVD: standardowy wybór między napisami a lektorem. Brak materiałów dodatkowych z filmu (jedynie dołączone są trailery innych filmów).
Podsumowując, „Wszyscy moi mężczyźni” to idealna pozycja filmowa na letni wieczór. Taka, która nadaje się na miły seans. Nie tylko we dwoje.
Ocena: 6/10
Tytuł: „Wszyscy moi mężczyźni”
Reżyseria: Hallie Meyers-Shyer
Scenariusz: Hallie Meyers-Shyer
Obsada:
- Reese Witherspoon
- Michael Sheen
- Candice Bergen
- Pico Alexander
- Jon Rudnitsky
- Nat Wolff
- Lola Flanery
- Eden Grace Redfield
Muzyka: John Debney
Zdjęcia: Dean Cundey
Montaż: David Bilow
Scenografia: Nicole Cates
Kostiumy: Kate Brien Kitz
Czas trwania: 97 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus