„Okręt strachu” - recenzja
Dodane: 25-04-2018 16:11 ()
Gdy mój redaktor podsunął mi Okręt strachu i określił go jako, cytując, „bezkompromisowy i brutalny chiński horror surwiwalowy rozgrywający się na pokładzie statku pełnego śmiertelnych pułapek, film zbudowany z najlepszych elementów kultowych serii Piła i Cube” oczy aż mi się zaświeciły, bo lubię dobre gore, zawiłe intrygi i klaustrofobiczne klimaty. Niestety, po seansie aż chce się powiedzieć, parafrazując Luke'a Skywalkera, „każde ze słów w tym zdaniu było błędne”.
Zacznijmy tam, gdzie i nasi bohaterowie. Chińska pani weterynarz kłóci się ze swoją matką o swojego faceta, po czym z rzeczonym facetem wyruszają, by wziąć udział w swoistej grze toczącej się na pokładzie luksusowego liniowca. Zwycięzca gry ma otrzymać milion dolarów czy juanów, nie wiadomo. Szybko okazuje się jednak, że gra jest śmiertelnie niebezpieczną pułapką. Ok, zahaczka ani lepsza, ani gorsza niż w wielu tego typu filmach. Nie jest może szczególnie oryginalnie, ale nie ma też tragedii no i, prawdę mówiąc, akurat ciężko wymyślić coś oryginalnego w tym przedmiocie, a i tak wszyscy wiedzą, że siła tego typu filmów leży w wymyślnych torturach i inszych nieszczęściach, jakie spadną na zaplątanych w zawiłą intrygę przeznaczonym na rzeź owieczkom określanym mianem bohaterów.
Tu niestety trafiamy na duży problem. Intryga niby jest, bo nasze baranki niby nie wiedzą, dlaczego trafiły na pokład pływającej rzeźni, a oskarżenia pod adresem bohaterów podbudowywane niejasnymi poszlakami padają co chwilę, ale wszystko to ledwo trzyma się kupy, a bohaterowie miotają się od sceny do sceny i sprawiają wrażenie nie tyle przerażonych i zagubionych ile lekko poirytowanych sytuacją, w jakiej się znajdują. Nie ma tu mozolnego odkrywania tajemnicy i składania do kupy faktów przy pomocy enigmatycznych wskazówek, jest za to pozbawiony napięcia trucht od sceny do sceny. Całości nie ratuje również finalny zwrot akcji, który wywołuję opad szczęki niezaskakującą scenariuszową woltą, a poziomem absurdu. Nie pomaga też to, że aktorzy wypadają słabo, nawet jeśli weźmie się pod uwagę materiał, z jakim przyszło im pracować.
Sytuację pogarsza również to, że dosłownie cztery zgony, jakie serwuje nam produkcja, są mało ciekawe i, jak na film, który ma być wnikliwą analizą fizycznego i psychicznego cierpienia bohaterów, ukazane są wyjątkowo łagodnie. Oglądając film, który aspiruje do walki z tytułami pokroju Piły czy Cube chcę oglądać brutalne do przesady, wisceralne wręcz kino. Chcę widzieć, jak ciało zostaje zbrutalizowane w pokrętnej pułapce, a nie kolesia, który się zapalił, bo wypił dużo wody i stanął pod lampą (WTF?), kolesia, któremu odpadła głowa, bo nie wiadomo skąd korytarzem przeleciała piła tarczowa i laskę, której pod wpływem niskiej temperatury odpadła ręka. Potencjał mogła mieć scena, w której jeden z nieszczęśników zostaje powoli zmiażdżony zaciskającym się drutem kolczastym. Niestety, zdjęcia, montaż i kiepskie efekty wizualne oraz niechęć kamery do ukazywania soczystych szczegółów agonii zabiły sceny, które miały szansę wywołania u widza jako takich emocji.
Finalnym gwoździem do trumny jest oprawa audiowizualna, która reprezentuję poziom kina, jakie mogłoby wyjść spod ręki początkujących studentów szkoły filmowej. Scenografia jest monotonną wariacją na temat opuszczonych i nadgryzionych zębem czasu wnętrz, a kadry zieją pustką. Kamera stara się zaskakiwać widza nieoczekiwanymi ujęciami, a wychodzi jej to mniej więcej tak dobrze, jak skok wzwyż paraplegikowi – dziwne kąty i zbliżenia męczą, zamiast potęgować nastrój. Muzykę zaczerpnięto chyba z katalogu darmowych sampli, bo zero w niej oryginalności – po prostu brzmi jak soundtrack z tanich horrorów, które koneser gatunku oglądał zapewne dziesiątki razy. O jakości efektów już wspomniałem.
Okręt strachu idzie na dno. Fabuła jest absurdalna, a finalny zwrot akcji tylko pogłębia to odczucie, obecność klimatu stwierdzono w ilościach śladowych, oryginalności nie odnotowano. W filmie nie znajdą nic dla siebie ani miłośnicy krwawych jatek, ani fani zawiłych intryg. Film oceniam na dwójkę i to tylko ze względu na orientalną urodę żeńskiej części obsady i nie mogę go polecić nawet zadeklarowanym fanom gatunku.
Ocena: 2/10
Tytuł: „Okręt strachu”
Reżyseria: Zao Wang
Scenariusz: Doudou, Zhou He, Rebecca Wang
Obsada:
- Ruby Lin
- Peter Ho
- Shi-jia Jin
- Gai Yuexi
- Li Lin
- Ji Wang
- Mr. Black
Muzyka: Greg Yu, Mark Hu, Akira Terao
Zdjęcia: Joewi Verhoeven
Montaż: Tang Hua, Jolin Zhu
Scenografia: Lina Zhang
Kostiumy: Xue-Bing Chen
Czas trwania: 92 minuty
Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus