„Renegaci” - recenzja
Dodane: 20-03-2018 21:37 ()
„Renegaci” to film, który miał wszystko, by stać się świetnym kinem sensacyjnym. Ciekawy pomysł na fabułę i scenariusz Luca Bessona — faceta, który wie, jak robi się kino sensacyjne. Co poszło więc nie tak? Wszystko. Jednak od czego by tu zacząć? Może od tego, o czym ten film miał opowiadać, a ostatecznie mu nie wyszło.
To miała być historia pięciu niepokornych komandosów, którzy podczas pokojowej misji w Bośni i Hercegowinie, odkrywają, że w pobliżu miejsca, gdzie przyszło im stacjonować, a dokładniej na dnie jednego z jezior, znajduje się francuskie złoto zrabowane podczas II wojny światowej przez Niemców. Chłopaki postanawiają cały ten skarb wydobyć na powierzchnię, ale nie wiedzą, że nie tylko oni czyhają na dawny skarb nazistów.....
Tak przynajmniej zapowiadał zgrabnie sklecony trailer. W trakcie seansu przekonujemy się jednak, że chęci były spore, ale sam obraz zupełnie tego nie odzwierciedla. Zamiast ciekawych głównych bohaterów z ikrą dostajemy narwanych kretynów, którzy to raz narzekają, że nie mają nic do roboty, bo to tylko „misja pokojowa” i nawet w walce nie ma się jak wykazać, a za chwilę czują się wielkimi filantropami, którzy na złamanie karku wydobędą jakieś tam złoto, byle tylko jeden z nich mógł się przypodobać swojej bośniackiej dziewczynie. Nie liczą się z nikim i z niczym. O nich samych dowiadujemy się z prowadzonych rozmów poszczególnych bohaterów, ale to takie suche, wrzucone do fabuły informacje. Nie czujemy żadnej więzi z bohaterami. Ot są ważną częścią fabuły i tyle. Nie wiem, czemu tak znakomity aktor, jak J.K. Simmons zagrał w tak kiepskim filmie. Jego bohater, który miał być prawdopodobnie comic relif całej tej opowieści, wywołuje przez większą część seansu raczej uśmiech zażenowania i po głowie cały czas kołacze się swoiste pytanie „Why, Simmons, why?”.
Scenariusz Luca Bessona woła o pomstę do nieba. Nie tego spodziewałam się po człowieku kojarzonym z „Leonem Zawodowcem” czy serią „Taxi". Nie wiem, jak tak fajny zarys na fabułę można było koncertowo spartaczyć. Ilość suchych żartów, kiepskich linii dialogowych i głupich rozwiązań fabularnych to tylko część tego, co czeka widzów, którzy postanowili zobaczyć tę historię. „Renegaci” mieli być sensacyjnym thrillerem, a akcja (najmocniejszy punkt wyjścia takich typów filmów) wlecze się niemiłosiernie. Dreszczyku emocji też raczej nie zaznacie. Te prawie dwie godziny seansu praktycznie nie odzwierciedlają tego, czym ten film powinien być, czyli pełnokrwistą historią z ciekawym punktem zaczepienia, okraszoną nutką humoru. Tego nie ma i o to mam największy żal do twórców, bo strasznie byłam ciekawa tej opowieści. A tu porażka.
„Renegaci” nie są ani dobrą komedią, ani dobrym filmem sensacyjnym, ale da się ich obejrzeć, jeśli wcześniej założycie sobie, że nie będziecie myśleli nad fabułą zbyt głęboko.
Ocena: 4/10
Tytuł: „Renegaci"
Reżyseria: Steven Quale
Scenariusz: Richard Wenk, Luc Besson
Obsada:
- J.K. Simmons
- Ewen Bremner
- Sylvia Hoeks
- Sullivan Stapleton
- Dimitri Leonidas
- Charlie Bewley
- Diarmaid Murtagh
- Clemens Schick
Muzyka: Éric Serra
Zdjęcia: Brian Pearson
Montaż: Florent Vassault
Scenografia: Hugues Tissandier
Kostiumy: Esther Walz
Czas trwania: 106 minut
Dziękujemy Kino Świat za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus