„Star Wars Komiks" 1/2017: „Poe Dameron: Eskadra Czarnych” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 25-02-2017 12:33 ()


Któż nie kocha brawurowych, wręcz szalonych asów myśliwskich? Ze świecą szukać takiego, kto nie okaże im choćby odrobinki zainteresowania – i jest tak od początku istnienia lotnictwa wojskowego. Ponieważ uniwersum Star Wars również od samego początku kładzie duży nacisk na walki myśliwców, a więc naturalne jest, że ma swoje wersje barona Manfreda von Richthofena czy Ericha Hartmanna – starokanonicznego barona (a jakże!) Soontira Fela, Wedge’a Antillesa i nasze filmowe gwiazdy, parę Skywalkerów. Teraz do tego zacnego grona dołączył najlepszy pilot Ruchu Oporu, błyskotliwy Poe Dameron, syn równie utalentowanej Shary Bey. Historię jego matki przyszło nam poznać w komiksie „Rozbite Imperium” z dwóch numerów „Star Wars Komiks” z 2016 roku, teraz natomiast przyszedł czas na samego Poe. Ten konkretny komiks składa się z dwóch powiązanych ze sobą miniserii z cyklu ongoing nazwanego po prostu „Poe Dameron”: tytułowej „Eskadry Czarnych” oraz „W zamknięciu”, obu liczących pierwotnie po trzy zeszyty.

Okładka niniejszego magazynu wielkimi literami mówi nam, że jest to pierwszy komiks z udziałem bohaterów „Przebudzenia Mocy”, i jest to jak najbardziej prawda. Ważne jest jednak, by nie mieć w związku z tym zbyt wygórowanych oczekiwań. „Eskadra Czarnych” to historia poszukiwań Lora San Tekki przez Poe Damerona i kilku pilotów pod jego dowództwem; akcja rozgrywa się więc przed wydarzeniami filmu i średnio nam rozwija ten okres. Ot, dowiadujemy się, jak się zawiązała tytułowa eskadra, i że oficjalnie Ruch Oporu i Najwyższy Porządek nie są jeszcze w stanie wojny. Niemniej jednak jako uzupełniacz wiedzy „okołoprzebudzeniowej” i opowieść samą w sobie spisuje się nieźle.

Pierwsza z historii, „Eskadra Czarnych”, rozpoczyna wątek poszukiwań Poe i spółki od wizyty w pewnej jaskini z gigantycznym jajem pośrodku i grupką, nazwijmy ich tak, opiekunów jaja. Brzmi to nie do końca poważnie, prawda? I trochę tak wygląda. Scenarzysta Charles Soule postawił tu na niczym nieskrępowany humor. Nasz główny bohater sypie żartami jak z rękawa i dowcipkuje w stylu, który nam zademonstrował już na wstępie Epizodu VII, w scenie z Kylo Renem. Wprawdzie w pewnym momencie poczułem przesyt „śmieszkowania” Poego, ale na ogół wyszło zabawnie. Ponadto, historia jest pełna słownej szermierki i zwrotów akcji, w większości niespodziewanych. A z kim to się mierzy na słowa pilot Ruchu Oporu? Ze świetnie wykreowaną postacią agenta Terexa, starego eksszturmowca Imperium (między innymi), który świadczy swoje usługi Najwyższemu Porządkowi. To złoczyńca oryginalny, przebiegły i z równie ciętym językiem, jak Dameron – można wręcz rzec, że stanowi jego doskonałą przeciwwagę i tym samym idealne nemezis.

Druga historia, „W zamknięciu”, kontynuuje poszukiwania San Tekki, ale tym razem, by zdobyć informację o miejscu jego pobytu, członkowie Eskadry Czarnych muszą się wybrać do pewnego nietypowego więzienia i spotkać z niejakim Grakkusem. Jeśli to imię coś Wam mówi, to nie jest to przypadek – Hutt ten pojawił się w „Walce na Księżycu Przemytników” ze „Star Wars Komiks 3/2016” jako kolekcjoner artefaktów po Jedi i przeciwnik Luke’a Skywalkera. Zresztą, w komiksie pojawia się kilka innych smaczków nawiązujących do reszty uniwersum, m.in. „Cierń”, korweta, która parę dekad wcześniej służyła jako prywatny okręt wielkiego moffa Tarkina. „W zamknięciu” jest mniej zabawne (humorystyczną rolę w pewnym sensie przejmują droidy astromechaniczne), ale poziomem niezbyt mocno odbiega od „Eskadry Czarnych” – mamy tu dobrze rozrysowane postaci i parę zaskoczeń, chociaż fabuła nie jest tak świeża, jakbyśmy mogli sobie tego życzyć. W samym tylko Star Wars już wiele, wiele razy mieliśmy do czynienia z wątkiem ucieczki z więzienia czy pomocy komuś w tejże ucieczce.

Rysunki autorstwa Phila Noto dobrze współgrają z warstwą fabularną, są klimatyczne i zwyczajnie ładne. Może nie jest to poziom reprezentowany przez artystów tworzących serie „Star Wars” czy „Darth Vader”, ale niedaleko mu do nich. Rysownik ma dryg do ukazywania postaci filmowych – jego Poe jest bardzo wiernie oddany, troszkę gorzej wychodzi Leia – natomiast słabo mu idzie z niektórymi pojazdami, w szczególności X-wingami T70; na co drugim rysunku wydają się jakieś takie nieproporcjonalne. Muszę jednak pochwalić Noto za kilka pomysłowych kadrów, w szczególności jedną ze stron ukazujących pojedynki myśliwskie, która jest kolażem kilkunastu mniejszych scenek. W komiksie zachowana jest też dość specyficzna kolorystyka. Praktycznie każda lokacja, czy to budynek, statek czy planeta, ma swoją własną paletę barw, z jednym dominującym kolorem. Dzięki temu żaden czytelnik nie zgubi się podczas czytania, poza tym jest to efektowny zabieg artystyczny.

„Poe Dameron: Eskadra Czarnych” nie jest może komiksem, jaki byśmy sobie wymarzyli – ze względu na aurę tajemnicy krążącą wokół kluczowych postaci z „Przebudzenia Mocy” pozafilmowe dzieła niewiele mogą nam pokazać – ale jest to niewątpliwie udane połączenie komedii, przygody i zwariowanej akcji, czyli tego wszystkiego, z czym wielu z nas kojarzy osobę Poe Damerona. Jego i perypetie jego pilotów oraz agenta Terexa czyta się z ogromną przyjemnością – dla mnie ten komiks to kwintesencja dobrej i przede wszystkim lekkiej gwiezdnowojennej rozrywki. Dla fanów Epizodu VII i Poe to pozycja absolutnie obowiązkowa, ale myślę, że nawet „przebudzeniowi” malkontenci powinni być z tej lektury zadowoleni.

  • Ogólna ocena: 9/10
  • Fabuła: 9/10
  • Rysunki: 8/10
  • Klimat: 9/10

Tytuł: „Star Wars Komiks" 1/2017: „Poe Dameron: Eskadra Czarnych”

  • Scenariusz: Charles Soule
  • Rysunek: Phil Noto
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data premiery: 07.02.2017 r.
  • Tłumaczenie: Katarzyna Nowakowska
  • Seria: Star Wars Komiks
  • Liczba stron: 132
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 19,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus