„Zanim się pojawiłeś" - recenzja

Autor: Żaneta Wiśnik Redaktor: Motyl

Dodane: 25-12-2016 21:01 ()


Twórcy kina coraz częściej czerpią garściami ze wspaniałości oferowanych przez literaturę. Kinowe adaptacje powieści pomagają nie tylko współczesnej kinematografii, wpływają także na popularyzację czytelnictwa. Choć sama czytam nałogowo, wielokrotnie zdarzyło mi się sięgnąć po książkę dopiero po zobaczeniu pewnej jej wersji na srebrnym ekranie. Dokładnie tak było w przypadku Zanim się pojawiłeś - trailer zauroczył mnie do tego stopnia, że odliczałam dni do premiery, a to zdarza się niezwykle rzadko. Tak samo rzadko zdarza się zresztą, żebym tak niecierpliwie czekała na film melodramatyczny. A po seansie? Cóż… sięgnęłam po książkę, a później stwierdziłam, że muszę mieć do kompletu także wydanie DVD.

Lou właśnie straciła pracę, a kiepska sytuacja finansowa jej rodziny sprawia, że dziewczyna desperacko poszukuje zajęcia. W końcu trafia na wspaniałą ofertę. Ma przez kilka miesięcy opiekować się niepełnosprawnym mężczyzną. Jednak, choć wizja zarobienia dość sporej sumy jest kusząca, po kilku dniach Lou ma ochotę rzucić to wszystko w cholerę. Will, jej podopieczny jest niesamowicie inteligentnym i zarazem całkowicie zamkniętym (a tym samym odpychającym) człowiekiem. Trudno mu się co prawda dziwić - przed wypadkiem, który przykuł go do wózka, czerpał z życia garściami, jednak dla Lou, która nigdy nigdzie nie wyjechała, życie jest o wiele prostsze… Jednak wraz z upływem kolejnych dni sytuacja zaczyna się zmieniać…

Cały urok tej opowieści został zbudowany na relacji dwójki całkowicie różnych bohaterów, których drogi mogłyby się nigdy nie przeciąć, gdyby nie zaistniała sytuacja. On jest młody, przystojny, ambitny i pewny siebie - a przynajmniej taki był przed wypadkiem. Ona to nieśmiała, w pewien sposób zahukana dziewczyna, której wydaje się, że życie trzeba przyjmować takim, jakie jest. Wspaniałe kreacje aktorskie sprawiają, że te dość szablonowe charaktery nabierają barw, a dzięki temu ich relacja staje się bliska sercu. Sam Claflin to aktor młodego pokolenia z dość sporym talentem, choć niestety urodą tak charakterystyczną, że trudno mu będzie wyjść poza schemat pewnego typu postaci. Z kolei Emilia Clarke, znana głównie z serialu Gra o tron, jest w tym filmie niesamowicie urocza i pełna wdzięku. Chemia między Williamem a Louise jest bardzo wyraźna i naprawdę łatwo uwierzyć w rozwijające się między nimi uczucie, które na całe szczęście jest ukazane bardzo subtelnie.

Zanim się pojawiłeś to prosta i nawiązująca do klasyki gatunku produkcja. Jej twórcy uniknęli jednak schematów, które sprawiłyby, że w oczach współczesnych widzów mogłaby wydać się zbyt ckliwa i tandetna. Elementy komediowe dodają tej smutnej i wzruszającej historii lekkości, a subtelne i nastrojowe akcenty melodramatyczne wzbudzają delikatne drżenie serca. Ta umiejętna manipulacja nastrojem sprawia, że widzowie poddają się atmosferze filmu bez jakichkolwiek zastrzeżeń, a piękno obrazu i doskonale dobrane utwory wzbogacają wrażenia estetyczne. Z kolei zakończenie, które zaproponowała Jojo Moyes (autorkę książki), jak i Thea Sharrock (reżyserkę filmu), zdaje się doskonałym potwierdzeniem przemiany i rozwoju jednej z postaci. Warto pozbyć się wszelkim uprzedzeń i zobaczyć ten film, bo to po prostu bardzo dobrze zagrane kino.

Wydanie DVD zawiera niewykorzystane sceny (które nie wnoszą zbyt wiele do fabuły) oraz gagi, które uwielbiam - jest to miły dodatek, ale nawet bez względu na to dobrze mieć ten film w swojej domowej filmotece.

 

Tytuł: „Zanim się pojawiłeś"

Reżyseria: Thea Sharrock

Scenariusz: Jojo Moyes

Obsada:

  • Emilia Clarke
  • Sam Claflin
  • Janet McTeer
  • Charles Dance
  • Brendan Coyle    
  • Stephen Peacocke
  • Jenna Coleman

Muzyka: Craig Armstrong

Zdjęcia: Remi Adefarasin

Montaż: John Wilson

Scenografia: Andrew McAlpine

Kostiumy: Jill Taylor

Czas trwania: 110 minut

Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus