„Ulice strachu" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: milkszejk

Dodane: 15-05-2007 12:24 ()


Sukces takich thrillerów jak Krzyk czy Koszmar minionego lata spowodował, że niczym grzyby po deszczu pojawiły się kolejne slashery pragnące zgarnąć nieco kasy z tymczasowej mody. Do grona takich produkcji możemy zaliczyć Ulice strachu (koszmarnie przetłumaczony tytuł), które zasadzają się na miejskich legendach. No właśnie, taki powinien być tytuł tego obrazu (w oryginale Urban legends), bo Ulice strachu kojarzą się z jakimś podrzędnym kryminałem.

Każdy kampus skrywa tajemnice, a jego uczniowie powtarzają sobie historie z dreszczykiem, które ponoć rozegrały się na uczelni. Maniakalny morderca, krwawe ofiary, nierozwiązana zagadka. To zawsze podsyca ciekawość i wzbudza kontrowersje. Film otwiera scena kobiety prowadzącej samochód, która zatrzymuje się, by zatankować. Jest noc, zbliża się burza, a na stacji pracuje jakiś dziwak. Gdy dziewczyna zaczyna nabierać podejrzeń co do jego zamiarów, ucieka w popłochu. Niestety niebawem ginie zaszlachtowana. Uczelnia oczywiście nie widzi w tym żadnej mitycznej zbrodni ani nawiązania do miejscowych legend. Jednak uczelniany dziennikarz oraz jego dwie koleżanki zaczynają drążyć sprawę. Pomału wychodzą na jaw sprawy sprzed dwudziestu pięciu lat, gdy w Stanley Hall, kiedy psychopatyczny profesor zamordował szóstkę studentów. Jedynym ocalałym był wówczas William Wexler, obecnie wykładowca tej uczelni. Młodzi starają się rozgryźć, co może łączyć ich nauczyciela z nowymi mordami.

Ulice strachu nieźle stopniują napięcie. Przyjemnie ogląda się, jak kolejni uczniowie z kręgów trio głównych bohaterów wpadają w łapska mordercy i w mniej lub bardziej wymyślny sposób są szlachtowani. Niejednoznaczność potencjalnych podejrzanych i pojawiające się nowe tropy wzmagają ciekawość. Twórcy odfajkowują typowe dla gatunku wskazówki dla widza i starają się naprowadzić nas na sprawcę. Wybór mordercy może nieco zaskakiwać, jak i motyw przez niego obrany. Nie jest to zbyt sensowne rozwiązanie, ale na pewno takie, którego widz się nie spodziewał. Rażą niestety trochę gatunkowe klisze i nie zawsze lotne dialogi, ale przyjemnie jest popatrzeć na młodziutkiego Jareda Leto, stawiającego pierwsze kroki na filmowym firmamencie czy też jak zawsze wprowadzającego aurę grozy Roberta Englunda - odtwórcę kanonicznej postaci Freddiego Kruegera. Pechowo główne skrzypce w tym slasherze grają kobiety, ale kreacja żadnej z nich jakoś szczególnie się nie wyróżnia.

Ulice strachu mogą przypaść do gustu wielbicielom kina grozy, ale nie jest to film stanowiący przełom w gatunku. Rozrywka dla zabicia czasu, ale poza tym nic specjalnego.

5/10

Tytuł: „Ulice strachu"

Reżyseria: Jamie Blanks 

Scenariusz: Silvio Horta

Obsada:

  • Jared Leto
  • Alicia Witt
  • Rebecca Gayheart
  • Michael Rosenbaum
  • Loretta Devine
  • Joshua Jackson
  • Tara Reid
  • Robert Englun

Muzyka: Christopher Young

Zdjęcia: James Chressanthis

Montaż: Jay Cassidy

Scenografia: Carolyn Loucks

Kostiumy: Mary Claire Hannan

Czas trwania: 109 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...