„Szybcy i wściekli 7” - recenzja
Dodane: 26-10-2016 08:42 ()
Fabuła finałowego (na chwilę obecną) aktu sagi rodu O'Connerów i Toretto (oraz innych przyszywanych i spowinowaconych) oferuję po raz kolejny powiew świeżości. Znów są obiektem polowania, które ma tym razem charakter całkowicie prywatny. Załoga Doma musi zmierzyć się z Deckardem Shawem, bratem głównego adwersarza poprzedniej odsłony, który w ramach braterskiej miłości postanawia się zemścić, rozwałkowując Doma i spółkę. Pierwszy pod nóż trafia Han (mamy tu do czynienia z desperacką próbą osadzenia Tokijskiego Driftu w kanonie serii, pomińmy ją milczeniem, gdyż ma znaczenie marginalne) zabity w czasie pościgu na ulicach Tokio. Jak na honorowego twardziela przystało, Hobbs uświadamia naszych milusińskich i proponuje bohaterom wsparcie. W wyniku walki z Deckardem zostaje jednak na dłuższy czas wyłączony z akcji. Na ratunek przybywa jednak nieoczekiwanie Mr. Nobody (bardzo zabawne filmie), który proponuje pomoc w odnalezieniu Shawa seniora w zamian za drobną przysługę. Jak nietrudno się domyślić przysługa obejmuje dokonanie niemożliwego wyczynu przy użyciu sprzętu posiadającego cztery koła.
Wszystko to oczywiście staje się pretekstem do całej gamy scen akcji, które sprawiają, że widz siedzi na krawędzi krzesła w napięciu, a jednocześnie zastanawia się „jakim cudem?”. Tym razem scenarzyści zupełnie odpuścili sobie przestarzałą konwencję zwaną realizmem i zaserwowali nam szereg wizualnie obłędnych i świetnie zrealizowanych scen akcji. Mamy więc spadające z nieba terenówki walczące z opancerzoną ciężarówką wyposażoną w całą baterię działek, skoki pomiędzy wieżowcami przy użyciu sportowego samochodu, strzeleckie popisy podstarzałego pana oraz drony i śmigłowce ganiające za bohaterami po gęsto zaludnionych obszarach miejskich. Skala chaosu otaczającego bohaterów nakazuje poważnie zastanowić się nad tym, co scenarzyści jeszcze wymyślą w nieuniknionej kontynuacji. Na szczęście cały ten motoryzacyjny Armagedon został sfilmowany w sposób, który gwarantuje przykucie uwagi widza i umożliwia bezproblemowe śledzenie akcji.
Po raz kolejny trafiono również w dziesiątkę, obsadzając w roli czarnego charakteru Jasona Stathama, który pasuje do roli pozbawionego skrupułów łotra równie dobrze co Vin Diesel i Dwayne Johnson do roli kafarów o złotym sercu. Oczywiście w zakończeniu pozostawiono furtkę, która pozwoli dalej zbijać kasę na rzeszach kinomanów żądnych akcji.
Na chwilę obecną w sprawie Szybkich i wściekłych to tyle. Oczywiście do premiery kolejnej odsłony enigmatycznie zatytułowanej Fate of the Furious. Jest to opowieść momentami ckliwa i sentymentalna oraz naiwna, ale jest to pewien rodzaj pozytywnego sentymentalizmu i niewinnej naiwności, które dają wszelkim macho i twardzielom szansę na ukazanie nieco bardziej emocjonalnej strony swojego jestestwa i uronienie pojedynczej, męskiej łzy.
Ocena: 7/10
Tytuł: „Szybcy i wściekli 7”
Reżyseria: Jason Wan
Scenariusz: Chris Morgan
Obsada:
- Vin Diesel
- Paul Walker
- Jason Statham
- Michelle Rodriguez
- Jordana Brewster
- Tyrese Gibson
- Ludacris
- Dwayne Johnson
- Kurt Russell
- Nathalie Emmanuel
- Tony Jaa
- Djimon Hounsou
- Ronda Rousey
Muzyka: Brian Tyler
Zdjęcia: Stephen F. Windon, Marc Spicer
Montaż: Christian Wagner, Kirk M. Morri
Scenografia: Bill Brzeski
Kostiumy: Sanja Milković Hays
Czas trwania: 140 minut
comments powered by Disqus