"Star Wars Komiks" 2/2016: „Lando” i „Rozbite Imperium cz.2" - recenzja
Dodane: 20-04-2016 20:53 ()
Lando Calrissian, hazardzista, szuler i łajdak jakich mało, ku pewnemu niezadowoleniu fanów i samego aktora, który wcielił się w postać, nie pojawił się w „Przebudzeniu Mocy”. Nie pojawi się także w Epizodzie VIII. Dla fanów obeznanych z jego przygodami w Expanded Universe może to się wydać dziwne; spośród książek dziejących się po „Powrocie Jedi”, a przed „Nową Erą Jedi” mało jest takich, w których Calrissian nie występuje gdzieś na eksponowanej pozycji. Nasz czarnoskóry amant-kanciarz stał się niejako rozszerzeniem Wielkiej Trójki, kimś zbliżonym swą „rangą” do takiego chociażby Chewbaccy. Osobną kwestią jest, czy takie patrzenie na niego jest uzasadnione, na razie jednak nie załapał się do trylogii sequeli. Udało mu się za to zostać głównym bohaterem jednej z marvelowych mini-serii, ponazywanych imionami przeróżnych postaci z odległej galaktyki, co ponownie stawia go w równym rzędzie z legendami pokroju Leii (którą mogliśmy ujrzeć w ostatnim numerze „Star Wars Komiks”) czy Dartha Vadera (jeszcze wcześniejszy SWK). Jaki jest ten komiksowy Lando? Na pewno nie samotny, bo wraz z nim do „Star Wars Komiks 2/2016” trafiła druga odsłona „Rozbitego Imperium”.
Powiedzmy sobie szczerze – fabuła komiksu jest totalnie odjechana. Trudno inaczej określić historię, w której Lando z pomocą Lobota, dwójki dziwnych kotowatych klonów i Ugnaughtki-profesorki (!) kradnie osobisty jacht Imperatora. Ale w tym szaleństwie tkwi metoda, „Lando” jest bowiem zaskakująco świeżą i zabawną opowiastką z odrobiną refleksji na temat głównego bohatera i motywów jego działania. Tak po prawdzie, to najśmieszniejszy ze wszystkich dotychczas wydanych komiksów, głównie za sprawą Calrissiana, pakującego się z jednych tarapatów w drugie w iście komiczny sposób. Jego nieustający optymizm, niezależnie od sytuacji i niepowodzeń, jest rozbrajający. „Lando” silnie trzyma się sprawdzonej, przygodowej konwencji, dzięki czemu przymykamy oko na kilka dość nierealnych momentów. Przykład? W połowie pewnej walki, Lando i Ugnaughtka postanawiają sobie spokojnie i wesoło... podyskutować. Zadośćuczynieniem za te i inne głupotki jest wątek Lobota, postaci kompletnie przerobionej w stosunku do dawnych Legend, przerobionej na coś zdecydowanie bardziej interesującego. Czyta się to znakomicie.
Najnowszy numer „Star Wars Komiks”, poza „Landem”, gości na swych łamach drugą odsłonę „Rozbitego Imperium”, historii rozgrywającej się bezpośrednio po bitwie o Endor. Główna bohaterka, pilotka Shara Bey, matka Poe Damerona, uczestniczy w dwóch misjach, z Leią (jej początek ujrzeliśmy w poprzedniej części) i jej bratem. Obie historie są nieco cudaczne. Misja na Naboo kończy się wyciągnięciem z niebytu gwiezdnych myśliwców N-1, co jest epickie, przeciwko myśliwcom TIE i kanonicznej wersji Całunu Orbitalnego, co już epickie nie jest i wygląda niezamierzenie śmiesznie. Misja z Lukiem Skywalkerem zaś, choć klimatyczna i pełna prześwietnych rysunków Jedi-superbohatera, też zakrawa na żart, gdy okazuje się, że on i Shara mają za zadanie zdobyć... a, może nie będę Wam tego zdradzał. W każdym razie po dobrym starcie, „Rozbite Imperium” straciło rozpęd i choć to nadal niezła historia, to fabularnie pod koniec zupełnie zeszła na manowce.
Wspominałem o tym, że „Lando” to pozycja bliska gatunkowi awanturniczych przygodówek? Cóż, odnoszę wrażenie, że nie można by się było tego domyślić po rysunkach. Nie zrozumcie mnie źle – kreska jest niezła, nawet jeśli chwilami odrobinę mało gwiezdnowojenna, z fantastyczną grą świateł, ładnie zaprezentowanym Calrissianem (co do łatwych rzeczy nie należy) i nie najgorszym bogactwem detali. Sęk w tym, że jak na tę konwencję przystało, rysunkom brakuje lekkości i przede wszystkim zawodzi ekspresja twarzy poszczególnych postaci. Nie widać po nich, że kwestie są wypowiadane z półuśmieszkiem, ironią czy rozbawieniem; często też wyraz twarzy Lando i spółki jest na tyle rozmazany, że po prostu nic na nich nie ma. A co z „Rozbitym Imperium” i jego szatą graficzną? Od ostatniego numer nic się nie zmieniło – to wciąż robota najwyższej klasy, klimatyczna, nieziemska i zwyczajnie przepiękna.
Postać Lando Calrissiana doczekała się godnego siebie komiksu, zabawnego, dobrze napisanego, z pozytywnie odstającymi od ogółu bohaterami. Jest może nieco dziwny, nieco przesadzony, ale jako historia przygodowa robi wspaniałe wrażenie. Rysunki, jako się rzekło, są w porządku, jednak nieszczególnie pasują do przyjętej tu formuły i generalnie zaniżają poziom komiksu. Po przeciwnej stronie stoi „Rozbite Imperium”, które rysunki ma boskie, natomiast fabułę – przynajmniej w części, jaką oglądamy w „Star Wars Komiks 2/2016” – zaskakująco miałką i wtórną. Z tej mini-serii dało się wyciągnąć więcej. W ostatecznym rozrachunku „Star Wars Komiks” z „Lando” i „Rozbitym Imperium” na pokładzie to pozycja bardzo dobra, jak najbardziej warta uwagi każdego fana. A zwłaszcza takiego, który lubi zakręcone i humorystyczne gwiezdnowojenne historie.
- Lando: 9/10
- Rozbite Imperium (część 2): 7/10
Tytuł: "Star Wars Komiks" 2/2016: „Lando” i „Rozbite Imperium cz.2"
- Scenariusz: Charles Soule, Greg Rucka
- Rysunek: Alex Maleev, Marco Chechetto, Emilio Laiso
- Kolory: Paul Mounts, Andres Mossa
- Wydawnictwo: Egmont
- Data premiery: 08.04.2016 r.
- Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
- Seria: Star Wars Komiks
- Liczba stron: 148
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 19,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus