"Star Wars" - "Mroczne czasy" tom 7: "Zarzewie" - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 10-09-2014 20:33 ()


Jedi Dass Jennir ponownie dołącza do załogi „Uhumele” i przekonuje się, że u jego przyjaciół wiele się zmieniło. Wraz z innym Jedi uknuli oni spisek, by zlikwidować zastępcę nowego Imperatora – Dartha Vadera. Jenni waha się, czy do nich dołączyć, bo dopiero niedawno na nowo odnalazł sens życia. Jednak perspektywa osłabienia Imperium okazuje się zbyt ważna. Jedi razem postanawiają wciągnąć Mrocznego Lorda w zasadzkę...

Kilka miesięcy temu fani Star Wars dowiedzieli się, że Expanded Universe w formie, jaką znamy odejdzie do lamusa. Przestanie być kanonem, otrzyma miano Legends, choć – w ramach pocieszenia – wiele z jego elementów trafi do nowego kanonu, tworzonego mniej więcej od września-października 2014 roku. Jeszcze wcześniej okazało się, że licencję na tworzenie komiksów Star Wars utraci Dark Horse Comics, na rzecz lidera rynku, Marvela, który także został kilka lat temu kupiony przez wszechwładną korporację Disneya. Co to ma wszystko wspólnego z moją recenzją? To proste – wszystkie dotychczasowe serie komiksowe zostały definitywnie zakończone, niezależnie od tego, czy taki był plan scenarzystów, czy też nie. Także „Mroczne czasy”. Tym samym, siódmy tom tego ciągnącego się aż od października 2006 roku cyklu, „Zarzewie”, jest jego nieoczekiwanym i ostatecznym finałem – i zarazem ostatnim wydanym w Polsce komiksem starego kanonu, dawnego Expanded Universe.

„Zarzewie” jest w warstwie fabularnej nieadekwatnie skromne w stosunku do swojej istotności i wiekopomności – bo i takie są całe „Mroczne czasy”, jeśli przyjrzeć się wszystkim poprzednim zeszytom. Nawet tam, gdzie obserwujemy działania Dartha Vadera, widzimy galaktykę raczej w skali mikro, niż makro. Momentami siódmy tom to bardzo osobista opowieść o jednej postaci, Dassie Jennirze, i tym, kim jest dla wszystkich osób, które go otaczają. I tu tkwi niespodzianka. Choć „Zarzewie” nie miało być końcem serii, to idealnie się weń wpasowuje przynajmniej w jednej, ważnej części: główny bohater kończy swoją podróż i przemianę z dość pospolitego rycerza Jedi (takim go poznajemy w końcówce cyklu „Republic”) w... i tu pozwolę Wam samym to odkryć. Efekt zamykania okręgu, tak typowego dla Star Wars, jest bardzo satysfakcjonujący.

Rzeczą szybko przychodzącą na myśl po przeczytaniu komiksu jest to, w jaki sposób prosta, momentami oklepana opowieść – co też jest niezwykle charakterystyczne dla „Mrocznych czasów” – o spisku na Vadera, przyjaźni i zdradzie została przekształcona w nieco bardziej zawiłą historię z paroma zwrotami akcji. Ba, czytając ten komiks, spodziewajcie się niespodziewanego. Największe zaskoczenie oczekuje nas naturalnie na sam koniec, choć trzeba przyznać, że bardziej w kwestii wykonania, niż koncepcji. Po drodze jest jednak dość ważna zmiana tożsamości jednej z postaci – nie na tyle zaskakująca, by zostawić nas ze szczęką na podłodze, bo pewne sygnały dało się zauważyć już wcześniej, ale jest przedstawiona perfekcyjnie. I jak tu nie kochać „Mrocznych czasów”?

Dużo w mojej recenzji patosu, tymczasem, co jak co, ale „Zarzewie” ma w sobie odrobinę humoru – w zasadzie co druga scena z droidem H2 i miłosnymi perypetiami Jennira z Ember pozwala odrobinkę się pośmiać. Nie pamiętam, by była wcześniej jakaś książka, czy komiks, które poruszałyby temat ogólnej niezdarności i nierozumienia pewnych sygnałów przez Jedi żyjących, jakby nie patrzeć, w celibacie. Tutaj dostajemy próbkę, jak mogłoby to wyglądać; przede wszystkim zabawnie. Związek Ember i Dassa to rzecz, której będę najbardziej żałował, bo zapowiadał się na spory powiew świeżości w dziedzinie gwiezdno-wojennych kontaktów damsko-męskich, także na poziomie zmarnowanej przez prequele kwestii obawy o śmierć bliskiej osoby i wiążącej się z tym groźby Ciemnej Strony Mocy.

Każda opowieść z Dassem Jennirem została zilustrowana przez Douglasa Wheatleya i nie inaczej jest tutaj. Powracamy do najlepszych tradycji ukazywania szczegółów dalekiego tła, dodawania klimatycznych detali, a także wspaniałych rysunków przeróżnych bohaterów i antybohaterów. Nie miałem okazji tego wspomnieć przy ostatnich dwóch recenzjach, ale ten rysownik ma bardzo nietypową jak na odległą galaktykę tendencję do ukazywania nam osób o pospolitym wyglądzie twarzy. Żadnych tam nieziemsko przystojnych bohaterów, czy zeszpeconych mężczyzn z piętnastoma bliznami; ot, zwykli faceci pracujący z niezwykłymi indywiduami. Mam tu głównie na myśli łowcę nagród Falco Sanga i kapitana Gregga. Naprawdę rzadko się z tym spotykam w Star Wars (poza, przykładowo, „The Old Republic”), a jeśli już, to brzydcy są osobnicy wszystkich innych ras, poza ludzką. Do tego wszystkiego dodajemy obraz typowo gwiezdno-wojennych elementów w tle i mamy klimat odległej galaktyki jak się patrzy.

Koniec, koniec, koniec. Smutny to koniec, gdy ostatniego numeru doczekuje się jedna z najlepszych komiksowych serii „Star Wars” w historii, ale też na swój sposób satysfakcjonujący. Nie zostajemy zawieszeni w połowie drogi, „Zarzewie” spokojnie może funkcjonować jako finał przygód Dassa, Ember i załogi „Uhumele”. W „Mrocznych czasach”, abstrahując od katastrofalnego drugiego tomu i potknięć tu i ówdzie, skupiły się najlepsze fabularne pomysły Randy’ego Stradleya (w pierwszych tomach podpisującego się dwoma pseudonimami) i najlepsze rysunki Douga Wheatleya. Chociaż kolejne części cyklu wychodziły z karygodnymi przerwami, na każdą z nich warto było długo czekać. I tak oto „Mroczne czasy” kończą swój bieg – na 32 zeszytach, a jeśli liczyć je wraz z serią „Republic”, jak to jest robione w stopkach amerykańskich wydań, to łącznie daje nam to 115 komiksów, ciągnących się od 1999 do 2013 roku. Czternaście lat dobrych historii, ukoronowanych wspaniałymi „Mrocznymi czasami” – ten bilans prezentuje się doprawdy świetnie!

 

  • Ogólna ocena: 9,5/10
  • Fabuła: 9/10
  • Klimat: 10/10
  • Rysunki: 10/10
  • Kolory: 9/10

 

Tytuł: "Star Wars" - "Mroczne czasy" tom 7: "Zarzewie"

  • Scenariusz: Randy Stradley
  • Rysunki: Douglas Wheatley
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 11.08.2014r.
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 120
  • Format: 155x230 mm
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 


comments powered by Disqus