"Dael O Ring" - recenzja
Dodane: 24-08-2014 09:35 ()
Jako osoba uzależniona od gier planszowych, przepadam również za łamigłówkami typu Cast Puzzle, zatem byłem ciekaw jak ta plastikowa zagadka będzie się układała pod moje gusta i ręce wytrenowane łamigłówkami poziomu 5 i 6. Po zobaczeniu Dael O Ring, trochę zastanawiałem się, czym to właściwie jest, gdyż na pierwszy rzut oka ta zabawka bardziej przypomina coś w rodzaju latarki albo szminki. Jednak jak to mówią, pierwsze wrażenie bywa mylące i tym razem tak też było.
Jest to prosty mechanizm, gdzie ząbkiem z rdzenia zabawki mamy się przedostać przez labirynt umieszczony wewnątrz pierścienia. Brzmi prosto, co nie? No właśnie nie do końca, może ten mechanizm jest prosty, lecz nie do końca łatwy do rozwiązania. Po krótkiej (o dziwo) wizycie na poczcie, paczkę rozpakowywałem w drodze do domu. Otrzymałem trzy Dael O Ring, miałem nadzieję na sześć, ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Jako, że najlepiej zaczynać od początku, a nie od środka, wyjąłem z pudełka więzienie żółtego pierścienia, ponoć najłatwiejszego. Krok za krokiem z moich rąk dochodził głos charakterystycznego klikania zabawki. Przeliczyłem się dosyć z trudnością żółtego Dael O Ring, bo po koło 30 minutach bawienia się z tym małym potworkiem, zrezygnowany byciem pokonanym przez najłatwiejszy poziom, miałem ochotę go odłożyć na biurko i oddać się wirtualnej rozrywce gier komputerowych. Lecz tutaj złapało mnie sumienie, bo jednak obiecywałem coś za coś, zatem zabrałem się za kolejny poziom Dael O Ring, tym razem pomarańczowy. Tutaj spotkało mnie spore zaskoczenie, biorąc pod uwagę, że żółtego nie rozwiązałem podczas godzinnej zabawy, lecz pomarańczowego nie było stać na więcej niż 15 minut wyzwania.
I tak minął pierwszy dzień testowania pierwszych dwóch pierścieni. Nadszedł czas na kolejnego, zielonego Dael O Ringa. Tutaj zauważyłem, że pojawiły się takie wredne małe "igiełki" w środku labiryntu, mające na celu zmylić wyobraźnię posiadacza tego labiryntu. Po wprowadzeniu do rozrywki przez poprzednie dwa poziomy, zielony zabrał mi około 34 godzin z życia. Tak wyglądała moja krótka, lecz miła przygoda z zabawką Dael O Ring. Co prawda leży teraz samotnie w moim plecaku, lecz przy spotkaniach pokazuje moim znajomym łamigłówkę i odnoszę wrażenie jak bym patrzył na siebie, kiedy pierwszy raz to miałem w rękach. Niektórzy twierdzili, że to zabawka bez pomysłu, a inni, iż to po prostu nie dla nich. Ja jednak uważam, że jest to solidny produkt, nie ma się w nim o co za bardzo przyczepić, poza faktem, że uchwyt może po jakimś czasie po prostu nam się wbijać w skórę, co w moim przypadku dopełniało odczucie zrezygnowania na samym początku. Po rozwiązaniu pierwszych trzech poziomów czuję niedosyt, może były za łatwe, albo to po prostu nieświadomość jak trudne mogą być kolejne trzy.
Konstrukcja jest jednak solidna, pierścień dobrze leży na rdzeniu mechanizmu i bez większego oporu można nim obracać. Z wypoziomowaniem trudności jest dosyć dziwna dla mnie sytuacja, bo poziomy chyba zostały ułożone jako 2, 1, 3 a nie klasycznie 1, 2, 3.
Na Dael O Ring nie powinniśmy patrzeć jak na każdy pierwszy lepszy labirynt, który można pokonać stosując się zasady trzymania przy ścianie. Wystarczy wziąć go w ręce, żeby nasze szare komórki zaczęły pracować, trzeba uruchomić wyobraźnie przestrzenną, żeby poczuć prawdziwy smaczek tej łamigłówki. Jest to bardzo dobry zapychacz czasu, gdy np. jedziemy autobusem albo stoimy w kolejce, chociaż w moim przypadku głównie podczas tego pierwszego.
Kończąc mogę powiedzieć, że te trzy labirynty zostawiły mnie z ochotą zakupu ich kolejnych braci w swoim czasie.
Plusy:
– Wymaga wykorzystania wyobraźni przestrzennej
– Solidna konstrukcja i materiał
– Cena proporcjonalna do jakości produktu
Minusy:
– Uchwyt rdzenia potrafi kłuć w dłonie
– Trochę nierówne poziomy trudności
Ocena końcowa 4/5
comments powered by Disqus