„Liga Sprawiedliwych: Kryzys na dwóch Ziemiach” - recenzja
Dodane: 29-03-2013 12:22 ()
„Każda decyzja, jaką podejmujemy, jest bez znaczenia, bo gdzieś tam, w równoległej przestrzeni, podejmujemy odwrotne decyzje. Jesteśmy niczym. Mniej, niż niczym”, stwierdza chłodno Owlman, wpatrując się w wirtualną strukturę multiwersum. „Jak możesz tak mówić? Jesteśmy bogaci, jesteśmy pogromcami”, odpowiada Superwoman. „A tutaj jesteśmy biednymi niewolnikami” reaguje Owlman, kierując swoją dłoń na jeden z globów. „Tutaj zaś nasi rodzice nigdy się nie spotkali, a co za tym idzie, nigdy się nie narodziliśmy. Tam świat zakończył się wraz z wojną atomową, a tu z kolei ludzie nigdy nie ewoluowali, przez co nie powstała żadna cywilizacja. I tak dalej, bez końca”. „Czyli gdybyś zniszczył nasz świat, są biliony innych, tak? Co za różnica”, kontynuuje kobieta. „Gdzieś w multiświecie istnieje Ziemia, którą nazywam Ziemią Główną. Każda z planet jest wariacją tej pierwszej, pierwotnej. Wystarczy, że ją zniszczę, a to spowoduje efekt domina niszczący całą rzeczywistość”. „Zmieniam zdanie”, reasumuje Superwoman, wysłuchawszy planu swego kochanka. „Jesteś bardziej szalony ode mnie”.
Koncepcja wieloświatów, wedle której istnieją inne wszechświaty na wskroś inne od naszego pod względem czasoprzestrzennym, narodziła się wraz z pierwszymi refleksjami filozoficznymi i religijnymi znanymi ludzkości. Już buddyzm od starożytności naucza, że istnieje wiele innych wszechświatów, które tworzą się i rozwijają w zgodzie z karmą (buddyjskie prawo przyczynowo-skutkowe), pozwalającej im istnieć w danych wszechświatach. I o ile sama idea jest od średniowiecza kultywowana w Europie przez mormonów i rodzimowierców słowiańskich, to jako teoria naukowa w dzisiejszych czasach była i jest uznawana przez uczonych, za co najmniej ekscentryczną, a już w zupełności niepodatną na empirię. Było to jednak nieistotne dla twórców fantastyki i science-fiction, którzy wykorzystali kwantowe teorie fizyczne Hugha Everetta III oraz Davida Deutscha w prozie i filmach. Dzięki nim wizja multiświatów od paru ładnych dekad jest jednym z przodujących zamysłów fabularnych w kulturze masowej.
W przemyśle komiksowym motyw alternatywnych rzeczywistości jest ostatnimi czasy prężnie rozwijany przez DC Comics, które powróciło do tego pomysłu w 2006 roku wraz z „Infinite Crisis”. Poprzez Geoffa Johnsa multiwersum wróciło do domu Supermana i Batmana po dwudziestu latach nieobecności, od czasu, gdy Marv Wolfman zgładził je w „Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach”. Zarząd firmy tak bardzo kładzie nacisk na eksponowanie tej niegdysiejszej wizytówki DCU, że miało to nawet swój oddźwięk w serialach i filmach animowanych pod nadzorem legendarnego Bruce’a Timma. Najgłośniejszym tego typu projektem animowanym sygnowanym literkami DC jest niewątpliwie produkcja „Justice League: Crisis on Two Earths”.
„Kryzys na Dwóch Ziemiach” należy do animacji wypuszczonych na rynek w ramach serii „DC Original Animated Movies”. Są to pełnometrażowe produkcje fabularnie niemające nic wspólnego z uniwersum kreskówkowym znanym z seriali telewizyjnych. Opowiadają one autonomiczne, zamknięte historie adaptujące częściowo znane klasyki komiksu superbohaterskiego DC Comics; skierowane są zarówno do obecnych fanów DCU, jak i starszych czytelników lubiących historie wydane 10-15 lat temu (w Polsce jak na razie wydano z tej serii zbiór epizodów „Batman: Rycerz Gotham”, „Zieloną Latarnię”).
Pod względem produkcyjnym omawiany film nie należy do wyjątków – zainicjowana przez Dwayne’a McDuffiego historia jest urozmaiconą adaptacją znanego i polskim czytelnikom komiksu „JLA: Ziemia 2” Granta Morrisona i Franka Quitely’ego z małą domieszką motywów z kryzysowej sagi, runu „JLA” Morrisona i obecnie wydawanych komiksów. Fabuła rozpoczyna się przejrzyście. Oto Lex Luthor stojący „po właściwej stronie” wyrusza w podróż międzywymiarową do znanego nam wszystkim uniwersum i prosi tamtejszą Ligę Sprawiedliwości o pomoc w powstrzymaniu złowieszczych antyherosów ze swojego świata, Syndykat Zbrodni. Grupa herosów postanawia wyruszyć z dobrym Luthorem do jego realiów i zrobić w jego świecie porządek. Zwykła misja interwencyjna zamienia się jednak z czasem w pełną intryg akcję ratowania rzeczywistości samej w sobie. Najbardziej szalony z członków Syndykatu, Owlman, próbuje unicestwić całą strukturę metawszechświata (w tym siebie i swoich współtowarzyszy) kierowany bezsensowną jakiegokolwiek działania…
Czytając „Ziemię 2” Morrisona, miało się poczucie podwójnego dna historii. Epickie batalie herosów z ich złymi sobowtórami i dramatyczna fabuła zakrywały w rzeczywistości o wiele głębsze problemy dotyczące ogólnie pojętej zmiany, która może zajść w nas samych, jej zakres i właściwie postawienie sobie pytania: „Na co tak naprawdę mamy wpływ?” (zostało to zresztą świetnie zaprezentowane we wstępie do tego komiksu w polskim wydaniu). O ile warstwa psychologiczna i emocjonalna bohaterów odgrywa w „Kryzysie na Dwóch Ziemiach” dużą rolę, to w porównaniu z komiksowym pierwowzorem nie prowadzi ona do żadnej puenty. Właściwie jest warstwą nadającą estetykę temu filmowi, czasami wręcz jest zapchajdziurą pomiędzy ładnie wyreżyserowanymi walkami. Animacja jako tako jest rozrywkowym thrillerem, w którym co chwila twórcy puszczają oczko do widza zaznajomionego z DCU. Osobiście uśmiałem się setnie, gdy ujrzałem, jak potraktowano Harley Quinn w opcjonalnym świecie Luthora.
Film sprawdza się jako ponadgodzinna rozrywka na przyzwoitym poziomie, ale nic ponadto. Jego największą wadą jest brak wyrazistości. Po obejrzeniu go do końca wraz z dodatkami nie pamięta się zbytnio nastroju ścieżki dźwiękowej, nijakich projektów postaci czy nastroju wytwarzanego przez aktorów udzielających głosów. Z tym ostatnim jest co prawda jeden wyjątek – James Woods (znany amerykański aktor, chociażby z filmów z Clintem Eastwoodem) jako Owlman, podobnie jak Heath Ledger w „The Dark Knight”, kradnie show (ale oczywiście nie na taką skalę). Woods świetnie oddał w swoim głosie chłodną kalkulację i bezwzględność tej postaci, która w zamierzeniach miała przedstawić Batmana schodzącego na ciemną stronę mocy. Modyfikacja głosu w jego wykonaniu dała zgoła inny efekt od tego, co prezentuje Christian Bale u Nolana. Wcale nie śmieszy, budzi za strach sygnalizujący, że z tym wariatem lepiej nie zaczynać, bo można nieźle oberwać.
Gdy już skończymy z daniem głównym, można zając się przystawkami. Oprócz zapowiedzi przyszłych projektów i dokumentów ukazujących obecny status DC Comics i kreskówek opatrzonych tym znakiem, w których „każdy każdego wychwala po niebiosa” i powtarza za Muńkiem „jest super, jest super”, pozostaje jeszcze krótka animacja w ramach cyklu „DC Showcase”. Z założenia mają to być krótkie epizody animowane przedstawiające postacie niekoniecznie potrzebujące potraktowania pełnometrażowego. Na pierwszy ogień poszedł Spectre, znany tu i ówdzie duch zemsty na usługach Boga… I wyszło całkiem nieźle. Steve Niles (scenarzysta) wraz z Joaquimem Dos Santosem (producent i reżyser) ciekawe połączyli trzecioligową i trudną do poprowadzenia w fabule postać z klimatem campowych kryminałów telewizyjnych, jakie leciały w USA i Anglii w latach 70. Nie mam do tej produkcji zbytnio wielu zastrzeżeń, ale również i nie mam ochoty oglądać jej po raz drugi w przyszłości. Trzeba przyznać jednak, że jeżeli przyszłe animacje z tego cyklu mają powstawać na równie podobnym poziomie, to będę usatysfakcjonowany.
Reasumując, przy „Crisis on Two Earths” można się dobrze bawić i nie trzeba przy tym znać komiksowych konwenansów. Niemniej nie ulega wątpliwości, że w efekcie stracono wielki potencjał, jaki kipi z komiksu „Ziemi 2” i innych opowieści Grana Morrisona do JLA. Film ten mógłby być czymś zupełnie więcej, gdyby dano nieco dłuższe „pięć minut” poszczególnym postaciom i nie skupiano się na wątkach, które na główną oś fabularną nie miały żadnego wpływu (jak chociażby retrospekcja/origin Martiana Manhuntera, która jest w rzeczy samej intensywna, ale i zbędna). Z drugiej strony nie mam poczucia straty czasu przy obcowaniu z tym filmem i to niewątpliwie jest pozytywne. I jakby nie patrzeć, następne projekty z tej serii zapowiadają podobny poziom.
P.S. Polecam lekturę dwóch tekstów traktujących naukowo o multiversum: Pierwszym z nich jest artykuł „Wszystkie światy Everetta” z Polityki Nr 27/2009 (2712). Drugi zaś to wywiad z Davidem Deutschem, fizykiem uniwersytetu oksfordzkiego, pierwotnie zamieszczony w Polityce Nr 28/2009 (2713), a następnie opublikowany ponownie w 18-stym „Niezbędniku Inteligenta”.
Tytuł: „Liga Sprawiedliwych: Kryzys na dwóch Ziemiach”
Reżyseria: Lauren Montgomery, Sam Liu
Scenariusz: Dwayne McDuffie
Obsada:
- James Woods
- William Baldwin
- Mark Harmon
- Chris Noth
- Vanessa Marshall
- Gina Torres
- Nolan North
- Jonathan Adams
- Brian Bloom
- James Patrick Stewart
- Josh Keaton
- Bruce Davison
Muzyka: James L. Venable
Producenci: Bruce Timm, Bobbie Page
Czas trwania: 75 minut
Tekst pierwotnie ukazał się na łamach magazynu KZ.
comments powered by Disqus