"Sherlock Holmes": "Gra cieni" - recenzja druga

Autor: Maciek Poleszak Redaktor: Motyl

Dodane: 13-01-2012 15:40 ()


Sądząc po puszczanych w kinach zwiastunach można było spodziewać się, że druga część "Sherlocka Holmesa" w reżyserii Guya Ritchie może być sporym rozczarowaniem. W końcu nie od dziś wiadomo, że SSHS (syndrom standardowego, hollywoodzkiego sequela) jest często bezlitosny dla swoich ofiar - więcej, szybciej, głośniej, bez oglądania się na styl, konwencję i sens. Trailery zwiastowały, że druga część przygód detektywa z Baker Street o twarzy Roberta Downeya Jr. pójdzie dokładnie w tym kierunku - w tle przygrywa ta sama muzyka co dwa lata temu, ale natężenie eksplozji, krzyków, wystrzałów i ujęć w zwolnionym tempie niebezpiecznie zbliża się do przekroczenia masy krytycznej. I faktycznie: w "Grze cieni" bohaterowie podczas swoich przygód odwiedzają znacznie więcej miejsc, jeżdżąc po całej Europie, scenariusz biegnie szybciej, a wybuchy są głośniejsze i dużo bardziej efekciarskie. Mimo to trudno jednak mówić o spodziewanym rozczarowaniu. 

Prosto z mostu - sequel jest słabszy niż oryginał, ale nadal jest filmem dobrym, nieźle napisanym i zagranym, z kilkoma zapadającymi w pamięć scenami i dialogami, nie uniknął jednak kilku zgrzytów. Najbardziej w oczy rzuca się pewna zmiana konwencji. O ile w pierwszej części twórcy starali się nakręcić film detektywistyczny (łamane przez "luźny kryminał") z elementami kina akcji, to "Gra cieni" jest już przygodowym kinem akcji pełną gębą i ani przez chwilę tego nie ukrywa. Wszystkie widowiskowe sceny - niezależnie czy nakręcone w slo-mo czy po bożemu - są zwyczajnie świetne i trudno się do nich przyczepić. Problem pojawia się, gdy przypominamy sobie jak ma na imię główny bohater... Wtedy można dojść do wniosku, że nakazanie Sherlockowi Holmesowi biegania po lesie, unikając kul armatnich i moździerzy, wygląda fajnie, ale marnuje potencjał tej postaci. Sam chętnie zobaczyłbym więcej scen dedukcji, dociekania prawdy i szermierki słownej, która może być poprowadzona równie dynamicznie i trzymać w napięciu równie dobrze jak najlepszy pościg.

Robert Downey Jr. już w pierwszej części pokazał, że rolę otrzymał nie bez powodu i tutaj również utrzymuje wysoką formę. Jude Law? To samo odnosi się również do niego - aktor nadal sprawia wrażenie, że do roli Watsona zwyczajnie się urodził, a duet z Holmesem to jego żywioł. Wielkie nadzieje można było wiązać z postacią profesora Moriarty'ego, arcyprzeciwnika głównego bohatera, który w "Grze cieni" w końcu otrzymał twarz - twarz należącą do Jareda Harrisa, znanego chociażby z roli Davida Roberta Jonesa w pierwszym sezonie serialu "Fringe". Harris swoją aparycją i głosem byłby w stanie stworzyć postać filmowego złoczyńcy idealnego, niestety scenariusz nie daje mu wielkiego pola do popisu. Nie ma w tym filmie bardziej rozczarowującej sceny, niż pierwsza konfrontacja Holmes - Moriarty. Zamiast ciągłego napięcia (które powinno razić prądem osoby siedzące w pierwszych rzędach sali kinowej) i poczucia zagrożenia otrzymujemy zwykłą, niezobowiązującą rozmowę, z której tak naprawdę wynika niewiele. I trzeba czekać do niemal samego końca filmu na rehabilitację po tej wpadce - kiedy bohaterowie siadają do partii szachów (dosłownej i metaforycznej jednocześnie) w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń, których bieg zapoczątkowali wcześniej. Mały majstersztyk.

Kuleje jeszcze drugi plan. Niby w obsadzie jest Stephen Fry i Noomi Rapace, ale żadnej z drugoplanowych postaci nie udaje się pozostać w pamięci widza na dłużej. Najbardziej boli brak wyrazistej roli kobiecej - Rachel McAdams pojawia się tylko na chwilę, a grająca 'w zastępstwie' Rapace na ekranie ma jedynie wyglądać, więc nie otrzymała żadnych ciekawych dialogów, a imię jej bohaterki umyka równie szybko jak się pojawia. Na całe szczęście film nadrabia braki humorem i dystansem do tego, co dzieje się na ekranie. Parę razy można odnieść wrażenie, że Ritchie kopiuje samego siebie, ale za chwilę cała sytuacja zostaje obrócona w żart, zupełnie jakby reżyser chciał pokazać narzekającym widzom "figę" i powiedzieć: "myśleliście, że tego nie zauważyłem?" A to się ceni. 

słabe 7/10  

 

PS. Przy tej okazji polecam jeszcze obejrzeć (względnie) nowy serial BBC "Sherlock", w którym uwspółcześniono przygody najsłynniejszego bohatera stworzonego przez Arthura Conana Doyle'a. Sześć odcinków po 90 minut, z których przynajmniej dwa są dużo lepsze niż po prostu "bardzo dobre".

 

Przeczytaj również pierwszą recenzję filmu.

 

Tytuł: "Sherlock Holmes": "Gra cieni"

Reżyseria: Guy Ritchie

Scenariusz: Michele Mulroney, Kieran Mulroney

Obsada:

  • Robert Downey Jr.
  • Jude Law
  • Noomi Rapace
  • Rachel McAdams
  • Jared Harris
  • Stephen Fry
  • Paul Anderson
  • Kelly Reilly
  • Geraldine James
  • Eddie Marsan 

Muzyka: Hans Zimmer

Zdjęcia: Philippe Rousselot

Montaż: James Herbert

Scenografia: Sarah Greenwood

Kostiumy: Jenny Beavan

Czas trwania: 129 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...