"Samotny mężczyzna" - recenzja
Dodane: 01-05-2011 11:21 ()
„Samotny mężczyzna” to debiut w roli reżysera i scenarzysty Toma Forda, człowieka kojarzonego do tej pory z wielkimi domami mody jak Gucci czy Yves Saint Laurent. Literacką podstawą dla stworzenia dramatu była powieść napisana przez Christophera Isherwooda, o takim samym tytule jak kinowa adaptacja. Zarówno jeden jak i drugi twórca to zdeklarowani homoseksualiści. Do takiej samej orientacji przyznaje się również główny bohater obrazu, George Falconer. Jednak to, co dla niektórych artystów może być sensem samo w sobie – a więc przedstawienie historii gejów z wyraźnym, nierzadko przesadzonym podkreśleniem seksualnej strony związku – dla tego debiutującego filmowca jest pewnym przyczynkiem i wyjściem do opowiedzenia o uniwersalnym uczuciu miłości, jej stracie oraz próbą odnalezienia się w nowej sytuacji.
Tłem do opowiedzenia wydarzeń w filmie są lata 60-te XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Widz ma okazję obserwować dzień z życia George’a Falconera, profesora filologii angielskiej w Los Angeles. Na pozór normalna egzystencja dojrzałego mężczyzny zostaje zaburzona przez stratę ukochanej osoby. Wieloletni partner Falconera, Jim, ginie w wypadku samochodowym. Od tego momentu każda chwila pozostawionego, samotnego mężczyzny, zdaje się być przesiąknięta cierpieniem i nostalgią do minionych dni. Już od prawie samego początku dowiadujemy się o próbach samobójczych podejmowanych przez głównego bohatera. Jaka będzie konsekwencja tych działań – o tym niech dowie się sam odbiorca. Warto jedynie podkreślić, że zakończenie nie jest takie oczywiste, jakie mogłoby się wydawać. Bohater borykając się ze wspomnieniami i wewnętrznymi rozterkami stara się jednakowoż odnaleźć spokój oraz odbudować harmonię. Próbując spotkań i rozmów ze znajomymi, bądź zupełnie obcymi ludźmi, George usiłuje nadać swojemu żywotowi nieco więcej optymistycznych barw. Na próbach zazwyczaj się kończy, choć bez wątpienia pogłębienie relacji z bliskimi wychodzi mu na dobre. Czy to poprzez pogawędkę ze służącą, dyskusję ze studentem Kennym, zafascynowanym jego osobą czy przez intrygujące konwersacje z jego byłą kochanką, a obecnie bliską przyjaciółką, Charley. Jednak to, czego szuka naprawdę nazywa „pokrewieństwem dusz”. W jednej ze scen Falconer mówi wprost: „Jedyne, co miało jakąkolwiek wartość to te kilka chwil, kiedy czułem prawdziwą więź z innym człowiekiem.” To zdanie rzuca na ową postać pewną nutę dramatyczności i refleksji, a więc cechy charakterystyczne dla dramatu. Cała historia jawi się nam jako interesujące studium ludzkich przeżyć w kontekście dramatycznych wypadków, które mogą spotkać każdego z nas.
Ważnym czynnikiem w budowaniu świata filmowego jest oczywiście jego warstwa audio-wizualna, tak aby móc zaprezentować scenariusz w jak najatrakcyjniejszej formie. W przypadku „Samotnego mężczyzny” niebagatelną rolę spełnia muzyka. Odpowiednio nastrojowa i melancholijna podkreśla emocje zawarte w filmie. Ponadto ścieżka dźwiękowa jest wyrazista dzięki czemu doskonale sprawdza się jako samodzielny, autonomiczny byt. Niech dowodem na te słowa będzie nominacja za muzykę do Złotego Globu 2010. Rzeczą godną odnotowania jest informacja o twórcach muzyki – Ablu Korzeniowskim i Shigeru Umebayashim. Polsko-japoński duet wykonał imponującą pracę.
Również montaż i gra kamery pozwalają głęboko zanurzyć się w historię opowiedzianą przez Toma Forda. Sugestywne ujęcia skupiające się czasem na najdrobniejszym przedmiocie potrafią wprawić w trans i stan niebywałego skupienia zarazem. Odbiorca może przez kilka chwil stać się Georgem, czuć to co on, widzieć, słyszeć i czuć – przynajmniej umownie. Także retrospekcje, w których dowiadujemy się o przeszłości głównego bohatera, dopełniają cały obraz poprzez zaprezentowanie istotnych wydarzeń z życia głównej pary kochanków. Oprócz tego w filmie możemy zwrócić uwagę na wrażliwość reżysera w komponowaniu scen, odpowiednim przedstawieniu fabuły. Kolejnym pozytywnym aspektem jest stylizacja. Konkretniej stylizacja na lata 60-te, uzyskana dzięki niebywałym kostiumom oraz charakteryzacji. Niewątpliwie da się tu poznać rękę projektanta mody, a więc profesjonalisty w dziedzinie ubiorów.
Naturalnie kluczowym dla przedstawienia wydarzeń jest gra aktorska. Tutaj przychodzi nam się spotkać z prawdziwą śmietanką i brawurowym wykonaniem. Colin Firth - jako profesor George Falconer – doskonale sprawdza się w tytułowej roli. To oczywiście subiektywna opinia (chociaż podzielana przez większość krytyków), z którą nie każdy musi się zgodzić. Autentyczność zachowań i wzruszeń zaprezentowanych przez Firtha potrafi wywrzeć głębokie wrażenie. Sama gra spojrzeń, drobnych gestów (co ważne nie jest to gra przerysowana, zachowania nie są kalką stereotypów o zniewieściałych mężczyznach) pomiędzy dwójką - Jimem a Georgem - zdaje się być niebywale prawdopodobna. Dodatkowo kobiecy pierwiastek w postaci Julianne Moore jako Charley dodaje całości harmonii, a także ożywczej energii. To właśnie ta kobieta (chociaż sama naznaczona przez los, trudnymi i nieszczęśliwymi związkami) potrafi wyzwolić w tytułowym samotnym mężczyźnie, pokłady szczęścia i zadowolenia. Także młody Nicholas Hoult będący w filmie studentem, uosabiającym w oczach Falconera pojęcie młodości oraz pożądania, poprawnie wywiązuje się ze swoich zadań (niemniej delikatność i kruchość tej postaci mogą drażnić, to chyba najmniej interesująca kreacja w całym filmie).
Jak podsumować doznania, które towarzyszą nam podczas oglądania tej produkcji filmowej? Z pewnością to pozytywne zaskoczenie. Obraz zaprojektowany z wielkim wyczuciem w bardzo eleganckiej formie, dotykający ważnych spraw. Warto nie dać się zniechęcić już na samym początku – z racji podejmowanej tutaj tematyki gejowskiej. Jak wspomniałem na wstępie, takie przedstawienie problemu jest jedynie pewnym umownym założeniem (film równie dobrze mógłby opowiadać o losie zakochanych kobiet czy też przyjrzeć się naturalnemu związkowi kobiety i mężczyzny), które prowadzi i prowokuje do pozostałych tematów – śmierci, przemijania, tęsknoty za kimś bliskim, przyjaźni. Film warty uwagi.
Tytuł: "Samotny mężczyzna"
Reżyseria: Tom Ford
Scenariusz: Tom Ford, David Scearce
Na podstawie powieści Christophera Isherwooda
Obsada:
- Colin Firth
- Julianne Moore
- Nicholas Hoult
- Matthew Goode
- Jon Kortajarena
- Paulette Lamori
Muzyka: Abel Korzeniowski
Zdjęcia: Eduard Grau
Montaż: Joan Sobel
Kostiumy: Arianne Phillips
Czas trwania: 99 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...