"Katakumby" - recenzja

Autor: Maciej Kuczyński Redaktor: Motyl

Dodane: 16-10-2009 17:19 ()


Duet reżyserski, Tomm Coker i David Elliot zabierają nas do rozciągającej się na 200 mil sieci paryskich korytarzy, aby przedstawić prawdziwą historię zbrukaną krwią, a w główne role wciągają Shannyn Sossamon i etatową skandalistę amerykańskiej muzyki - Pink.

Victoria (Shannyn Sossamon) jest samotną szarą myszką, mieszkająca w Baltimore, bez większych perspektyw na udane życie zawodowe i osobiste. Pewnego dnia zostaje zaproszona do Paryża przez swoją, jakże odmienną i nastawioną na ekstremalne podejście do życia siostrę, Carolyn (Pink). Wiecznie spragniona nowych i ciekawych doznań Carolyn postanawia wraz ze swoimi przyjaciółmi zabrać dziewczynę na nielegalną dyskotekę, zorganizowaną w miejskich katakumbach.

Pierwsze wrażenia, niewychodzącej z szeregu Amerykance, wydają się być przyjemne. Czas beztroskiej zabawy trwa. Wraz ze szczegółową obserwacją bohaterka nabiera coraz większej rezerwy do liberalnego poglądu na życie swojej siostry i jej znajomych. Dodatkowym niesmakiem ze strony nowo poznanych jest opowieść o tajemniczym napastniku, istocie, być może jakimś monstrum, które co jakiś czas pojawia się w tych utopionych w klimacie grozy korytarzach, aby zebrać krwawe żniwo. Zniesmaczona tym środowiskiem Victoria postanawia je porzucić. Nagle na nielegalnym dancingu wybucha panika. Wszyscy z niewiadomego powodu starają się opuścić to miejsce, przez chwilę panuje chaos. W mgnieniu oka przerażona Victoria zostaje całkowicie sama ze świadomością, że musi odnaleźć drogę do wyjścia, i nieodpartym uczuciem, że ktoś lub coś ją obserwuje…

Historia wystawia widza na ogromną próbę cierpliwości. Schemat, jakim jest ciągła tułaczka bohaterki i jej desperackie poszukiwanie wyjścia, kilkakrotnie przynosi chęć wyłączenia filmu. Oglądający desperacko czeka na jakiś przełom, element zaskoczenia, coś co da mu jakiś konkretny powód do tego, aby przez kolejne pięć minut oglądać to co zaserwowali reżyserowie. Na próżno. Nie pomagają w tym aktorzy. Ciężko jest chociażby oceniać grę Shannyn Sossamon, ponieważ zarówno scenariusz, jak i dwóch panów dzielących się krzesłem reżyserskim, nie wymagają od niej wiele. Kropkę nad „i” stawia wygląd jej filmografii z ostatnich lat, z której jasno można wyczytać, że urodziwa aktorka znajduje angaż jedynie w filmach z dolnej półki. Sama Pink nie przeszkadza w całej produkcji, bo wygląda i zachowuje się na ekranie jak postać ze swoich wideoklipów. A do takiego wizerunku już zdążyła właściwie wszystkich przyzwyczaić.

Praca dwóch reżyserów psuje kompozycję. Jeżeli uważnie przyjrzymy się i stworzymy notatki, będziemy w stanie określić, za jakie sceny był odpowiedzialny jeden, a za jakie drugi reżyser. Muzyki właściwie brak, po wsłuchaniu się w dyskotekowe brzmienia widz może już tylko wytężać ucho za odgłosem kroków bohaterki i otaczającej jej ciszy. Razi brak jakichkolwiek dodatkowych audiowizualnych efektów, które mogłyby przysporzyć widza o gęsią skórkę. 

Obraz można polecić tym, którzy nigdy nie widzieli sławnych paryskich katakumb od środka i wielbicielom niebanalnej urody Shannyn Sossamon. Dla kinomanów czerpiących garściami przyjemność z oglądania horrorów nie ma tutaj miejsca.

 

Tytuł: "Katakumby"

Reżyseria: Tomm Coker, David Elliot    

Scenariusz: Tomm Coker, David Elliot    

Obsada:

  • Shannyn Sossamon
  • Pink
  • Cabral Ibacka
  • Cain Manoli
  • Radu Andrei

Muzyka: Yoshiki Hayashi, Hybrid Hybrid    

Zdjęcia: Maxime Alexandre    

Montaż: Josh Rifkin     

Scenografia: Christian Niculescu, Vlad Vieru

Kostiumy: Jennifer L. Soulages   

Czas trwania: 100 minut

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...