Katharsis 2009 - relacja

Autor: Jakub "Shonsu" Barański Redaktor: S_p_i_d_e_r

Dodane: 30-09-2009 21:44 ()


Konwentowy sezon lato-jesień trwa w najlepsze. Po sierpniowym Polconie oraz odbywających się w połowie września Zamojskich Spotkaniach z Fantastyką przyszedł czas na "najmniej spodziewany konwent roku", czyli puławski Katharsis. Jak się później okazało taki niespodziewany konwent może przynieś bardzo, bardzo dużo dobrej zabawy.  

Do Puław nie udało mi się dotrzeć nigdy wcześniej. Niestety, termin wrześniowy średnio sprzyjał konwentowaniu (pozdrowienia dla wszystkich wciąż walczących z sesją studentów ;)). W tym roku miało być inaczej. Już od dawna szykowałem się na kilka dobrze zapowiadających się imprez w tym okresie. Katharsis nie znajdował się w tym planie z prostego powodu – nic nie wskazywało na to, że konwent w Puławach w ogóle się odbędzie. Szkoda, bo zachęcony opiniami z zeszłych lat liczyłem bardzo na ten wyjazd. Na szczęście okazało się, że fantaści potrafią i w sierpniu, na miesiąc przed planowanym terminem, pojawiła się informacja, że Katharsis 2009 jednak się odbędzie. Długo nie trzeba było się zastanawiać – decyzja o wyjeździe do Puław zapadła błyskawicznie.

19 września, razem z lubelską ekipą, wyruszyliśmy na Katharsis. Do Puław daleko nie mamy, więc podróż, chociaż busem, była szybka i raczej przyjemna. Na miejscu spędziliśmy kilkanaście minut na poszukiwaniach szkoły konwentowej i już byliśmy na miejscu. Już od samego wejścia konwent sprawiał wrażenie miłej i kameralnej imprezy. Na akredytacji powitały nas uśmiechy i uściski od miejscowych. Krótko mówiąc pierwsze wrażenie było świetne i na przyjęcie nie można było narzekać.  

Po zaakredytowaniu się przyszła pora aby zapoznać się z konwentową szkołą. Budynek nie był może potężnych rozmiarów, ale na potrzeby Katharsis wystarczał idealnie. Do dyspozycji uczestników były dwie sale konkursowe, jedna prelekcyjna, sale dla bitewniakowców i erpegowców, studio fotograficzne, Games Room umieszczony na korytarzu oraz jeden, w zupełności wystarczający Sleep Room. Oprócz tego oczywiście pomieszczenie dla orgów (Pink Room) oraz Tajne Sale, które chyba nie zostały do końca wykorzystane zgodnie z zamierzeniami. Generalnie szkołę należy zaliczyć na plus.

Jeszcze większą zaletą Katharsis był program. Tak, nie pomyliłem się. Chociaż może to zabrzmieć dziwnie przy zaledwie jednym bloku prelekcyjnym i konkursach, to właśnie tak było. Był to klasyczny przykład tego, że ilość i jakość, to dwie zupełnie różne rzeczy. Często zdarza się na konwentach, że otwierając program widzę potężną tabelkę, ale właściwie ciężko znaleźć w niej coś interesującego. Na Katharsis, chociaż wybór był niewielki, trudno było narzekać na jakość. Prelekcje, chociaż w małej liczbie, cieszyły się sporą popularnością i widać było, że interesowały uczestników. Do tego dwa bloki konkursowe, które zapewniały dużo rozrywki. Zmagania w dziedzinach filmu, muzyki czy mitologii przyciągały naprawdę dużo ludzi. Warto zauważyć, że konkursy były prowadzone w bardzo miłej i sympatycznej atmosferze. Nie było tu zdarzających się na innych konwentach kłótni czy sporów. Było za to dużo podpowiedzi, naprowadzania uczestników i pomocy ze strony prowadzących. Łącznie dało to bardzo fajny efekt. 

Wieczorem po zakończeniu prelekcji i konkursów przyszła pora na atrakcje nocne (organizatorzy dołączyli do programu specjalną rozpiskę nocną). I tak mieliśmy: rozgrywki na konsolach, turniej pokera, projekcje filmów amatorskich i hit nocy, czyli konkurs SingStarowy, po którym najtwardsi śpiewali chyba do końca konwentu. Oczywiście cały czas można było zagrać w coś w Games Roomie, zajrzeć do bitewniakowców lub zebrać ekipę na sesję (chociaż zapisy na te ostatnie nie cieszyły się popularnością). Zaś wszyscy, którzy chcieli na chwilę odpocząć od konwentowania, mogli udać się do którejś z pobliskich knajp. Było trochę tłoczno ale daliśmy radę ;) Spania na Katharsis nie było więc zbyt wiele, a w większości wypadków wcale :P To chyba dobrze obrazuje, że było co robić w sobotnią noc w Puławach. W niedzielę wszyscy, chociaż zmęczeni, bawili się dalej na konkursach, w Games Roomie czy dalej przy SingStarze. Całość została zakończona wyśmienitymi kalamburami, które wielu osobom dostarczyły sporo śmiechu i radości. Potem w dobrych nastrojach rozstaliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Katharsis był bardzo fajnym konwentem. Cieszył, chociaż był przygotowany na szybko. Program naprawdę zachęcał do zabawy, a organizatorzy dbali, żeby wszystko było jak należy. Ciepła i rodzinna atmosfera sprzyjała konwentowaniu. Na imprezie stawiło się około 150 osób. Może nie jest to liczba, która powala na kolana, ale to chyba też pomogło w utrzymaniu dobrej atmosfery. Idąc korytarzem nie musiałem przepychać się przez tłumy obcych ludzi. Tak właściwie już po kilku godzinach konwentu mogłem powiedzieć, że są tam sami swoi. Przeglądając komentarze na różnych forach internetowych można zauważyć, że ludzie mają podobne zdanie o imprezie. Z tego co udało mi się zaobserwować, to jedyne krytyczne uwagi dobiegają od samych puławian. Wypada się tylko cieszyć, że mimo błędów, których organizatorzy się nie ustrzegli, zewsząd napływają dobre komentarze o Katharsis 2009.

* * *

Przyznam, że dzięki Katharsis odzyskałem wiarę w magię małych konwentów. I chcę tego więcej! Chociaż jeszcze na konwencie organizatorzy, z koordynatorką na czele, zastrzegali się, że kolejna edycja konwentu się nie odbędzie, to mam wielką nadzieję, że będzie inaczej i w sierpniu 2010 czekam na „niespodziewaną” informację o czwartym Katharsis.

 

Serwis Paradoks był patronem medialnym konwentu.

Korekta: Spider


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...