"Epoka lodowcowa 3: Era dinozaurów" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 12-07-2009 18:32 ()


Bohaterowie „Epoki lodowcowej” ponownie wracają na ekrany kin – tym razem nawet w trzech wymiarach. Nie dokonam przełomowego odkrycia, jeżeli powiem, że trzecia część smakuje paskudnie niczym odgrzewany kotlet. A wszystko zaczęło się dawno, dawno temu, w zimnej galaktyce, kiedy mamuty spotkały park jurajski…

Niezmiernie trudno utrzymać wysoki poziom serii, co było widać chociażby na przykładzie kolejnych „Shreków”. Podobna przypadłość dotknęła trzecią odsłonę przygód sympatycznej gromadki przyjaciół z epoki lodowcowej. Produkcja Foxa to dzieło wtórne, przewidywalne, a co najgorsze, nachalnie moralizujące i propagujące na siłę wartości rodzinne. Bohaterowie ewoluują, ale na pewno nie w stronę wszechstronnej rozrywki tylko familijnej opowiastki dla najmłodszych widzów. Czy to źle? Nie, jednakże najnowsza część to już film przeznaczony dla dzieci, ewentualnie amatorów stworów z fabryki Stevena Spielberga. Rodzice mogą zdrzemnąć się na kinowym fotelu. Słaby humor, tylko nieliczne gagi są warte uwagi. Bezkonkurencyjny do tej pory wiewiór, po dobrym prologu, znanym skądinąd z licznych zwiastunów, później formą dostosowuje się do całości obrazu.

Nie pomaga także postać nowicjusza Bucka, czyli dopływ świeżej krwi, który miał rozruszać nieco skostniałe towarzystwo. Jest on kompilacją Jacka Sparrowa, Rambo i każdego herosa, który nieulękniony brnie do przodu bez zastanowienia. W poszukiwaniu archetypu tej postaci natrafimy na „Moby Dicka” autorstwa Hermana Melville'a. Buck, tak jak kapitan Ahab ma obsesję – walkę z przerośniętym potworem. W filmie jest to dinozaur Rudy, w książce biały wieloryb. Ahab w walce z kaszalotem stracił nogę, a Buck w konfrontacji z dinozaurem oko.

Fabuła jest prosta jak budowa cepa, żeby nagle nie okazało się, że widzowie nie są w stanie połapać się w zawiłościach scenariusza. Twórcy zadbali, aby niezbyt długo używać mózgownicy, a przerośnięte gady w epoce lodowcowej to przecież standard. Hollywood się nie myli, to naukowcy i książki kłamią. Maniek z Elą spodziewają się dziecka. Nic wielkiego, jak to w każdej rodzinie, tyle tylko, że przyjaciele mamutów nie są przygotowani na zmianę dotychczasowego trybu życia. Sid najwyraźniej im zazdrości, bowiem również czuje instynkt tacierzyński, i gdyby tylko mógł, to przysposobiłby całą menażerię z okolicy. Niestety taki horror nie ma miejsca i rodzice pobliskich zwierząt mogą spać spokojnie. Wytrwały leniwiec nie poprzestaje w poszukiwaniu potomstwa i ku zdumieniu wszystkich znajduje trzy dorodne jaja.  Swoją drogą, mógłby najpierw znaleźć wybrankę serca, ale chyba nikt nie pomyślał o takim scenariuszu. Jak na „władcę płomieni” przystało, rozpala ocean miłości dla uroczych, mięsożernych trojaczków. Sid w iście dramatycznym stylu, przy okazji, czyli niechcący, otwiera wrota do zaginionego świata. Wariacji na temat odkrycia krainy pełnej dinozaurów było w kinie wiele, ta nie należy do wyjątku.

Tymczasem Diego zaczyna odczuwać nieubłagany upływ czasu i kiedy widz zastanawia się co poczciwy tygrys szablozębny z tym fantem zrobi… okazuje się, że nic nie zrobi, bo między 3 a 7 stroną scenariusza brakuje kartek, pewnie wygłodniałe szkraby Sida je zjadły, ale to już całkowicie inna bajka. Z drugiej strony to zastanawiające, ponieważ rozterki Diego na dłuższą metę mogłyby nadać trochę innego wizerunku całej opowieści. Starość? Od kiedy to bohaterowie animacji się starzeją? Mimo upływu czasu zawsze wyglądają identycznie. Niewydolność serca? Kto to widział w bajce dla dzieci, jeszcze się któreś przerazi. Wątek Diego stopniał tak szybko, jak tylko zakiełkował w głowach twórców.

Wyprawa do podziemnego świata zmienia epokę lodowcową w jazdę na rollercosterze bez trzymanki, pośród dżungli, lawy i w tropikalnym klimacie. Maniek i Ela nawet przez moment nie odczuwają zmiany temperatury pomimo swojego grubego futra. Prawa fizyki nie istnieją, rządzi umowność - przesadna, przerysowana, głupia do granic możliwości, z precyzją wypychająca całą bajkowość. Powtarzające się klisze oraz do cna wyeksploatowany humor słowny to wątpliwe atuty tego dzieła.  

Na pewno wielu z was będzie miało odmienne zdanie, ale mnie „Epokę lodowcową 3” oglądało się bardzo źle. I nawet trójwymiar nie pomógł, bo już po kwadransie wszystko było jasne, a urok 3D spowszedniał. To niepokojące, jak scenarzyści kontynuacji animowanych seriali są wyjałowieni z ciekawych koncepcji. Tytuł obrazu mówi dosadnie: epoka lodowcowa, a twórcom żartów i gagów na powierzchni starczyło co najwyżej na parę minut. Zmęczenie materiału czy może wszystko w tym temacie zostało już powiedziane?

Podsumowując, uważam trzecią odsłoną za najsłabszą z cyklu, obraz mało zabawny, niestanowiący przełomu w animacji, nudny, mimo krótkiego czasu jego trwania. Jeżeli powstanie kolejna część, w co szczerze wątpię, to albo bohaterowie będą musieli stawić czoła ludziom, już tak na poważnie, albo... Marsjanom. Patrząc na rozwój fabuły niniejszej produkcji stawiam na to drugie, czyli kontynuacje absurdów. Pozostaje żałować, że na „Up” musimy czekać tak długo, gdy tymczasem epoka zamraża widzów w kinach.

 3/10

Tytuł: "Epoka lodowcowa 3: Era dinozaurów"

Reżyseria: Carlos Saldanha, Mike Thurmeier  

Scenariusz: Michael Berg, Peter Ackerman, Mike Reiss, Jason Carter Eaton  

Głosów użyczyli:

  • Wojciech Malajkat - Maniek 
  • Piotr Fronczewski - Diego
  • Cezary Pazura -  Sid 
  • Waldemar Barwiński - Buck
  • Karina Szafrańska - Ela 
  • Jacek Kawalec - Zdzich  
  • Krzysztof Szczerbiński - Edek

Muzyka: John Powell

Czas trwania: 90 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...