„Pewna historia” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 29-04-2021 15:20 ()


Nie dajcie się zwieść jednoznacznie brzmiącemu tytułowi nowego komiksu Gipiego (Gian Alfonso Pacinotti), bo „Pewna historia” to wbrew użytej liczby pojedynczej nie jest jedna historia. Zasadniczo są w tym komiksie dwie historie, ale znajdzie się i więcej, co sygnalizuje rysunek drzewa z okładki, którego prosty pień wieńczy bogata korona o rozrośniętych w różnych kierunkach gałęziach. Drzewo jest uschnięte, choć w kręgu życia zdaje się je utrzymywać bijąca zza niego łuna światła. Skąd ta łuna, co to za drzewo? Dlaczego resztę rysunku spowija mrok? Szukając odpowiedzi na te pytania, należy zacząć od pierwszej historii.

Na scenie bohater komiksu, narrator Silvan Landi, zbliżający się do pięćdziesiątki pisarz z sukcesami. Nie dane nam jednak będzie śledzić losów spełnionego artysty, tylko człowieka na konkretnym, życiowym zakręcie. Landi właśnie przechodzi poważne załamanie nerwowe, które zaprowadzi go z plaży, na której znajdują go w krytycznym stanie przypadkowi wycieczkowicze wprost na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego. Tam, poddany leczeniu farmakologicznemu, obserwacji i wywiadom, czas wolny pisarz zabija, obsesyjnie rysując w notatniku różne warianty dwóch rysunków: uschłego drzewa i stacji benzynowej.

Historia numer dwa. Mauro, pradziadek pisarza, jest żołnierzem biorącym udział w hekatombie pierwszej wojny światowej. Poznajemy go na moment przed tym, jak z kolegą wyruszy na rozpoznanie. Misja jest z rodzaju tych samobójczych, ale cudem mężczyźni docierają w pobliże linii wroga, od których dzieli ich okop, na którego skraju stoi uschnięte drzewo. Tam, uśpiony bliskością schronienia towarzysz pradziadka Landiego Marini, zostaje skoszony serią z karabinu maszynowego wroga, która nieomal urywa mu nogę. Rannego kolegę Mauro wciąga do okopu i liczy na kolejny cud, bo nade wszystko pragnie wrócić do żony i syna. Frontową codzienność znosił, pisząc do żony listy. Zdany na los i towarzystwo cierpiącego kompana, układa je w głowie.
Listy pradziadka trafiają poprzez czas w ręce Silvana. Historia w nich zawarta pochłania pisarza tak bardzo, że ten zaniedbuje własną rodzinę. Landi w ogóle ma problem z wyborem życiowych priorytetów, przedkładając proces snucia opowieści nad otaczającą go rzeczywistości, co krok po kroku (mrok) burzy życie rodzinne pisarza, niszczy więzi. „Dla ciebie mówienie o morzu jest jednoznaczne z faktem jeżdżenia nad morze. Może tobie taki kontakt ze światem wystarcza”. – słyszy od żony, a celna diagnoza problemu zapowiada nadciągającą katastrofę. Ta rozegra się na stacji benzynowej, która w psychice bohatera zostanie przekuta w symbol miejsca będącego echem miejsca dramatu jego pradziadka, nad którym rozciągało się cieniem uschnięte drzewo. No dobrze – dramat dramatem, ale nie ma przecież opowieści bez narracji, więc rzeczywistość musi podlegać nieustannej fabularnej obróbce. Stąd w narracji „Pewnej historii” tyle skreśleń, szukania odpowiednich słów, przekreślania całych zdań, poprawek. Koło obłędu się zamyka. Na zewnątrz jest świat, rodzina, jak tam dotrzeć? Jakim kosztem?

Gipi, włoski weteran sceny komiksowej, który doczekał się już nawet uczniów, żeby wspomnieć Michele Penco, autora lovecraftowskich „Koszmarów”, jest artystą fenomenalnie panującym nad strukturą opowieści. Udowadniał to w przeszłości, chociażby w podobnym pod wieloma względami do omawianego tytułu komiksie „S.”, opowieści o równie nieoczywistej chronologii, rwanej narracji i skupionej na relacjach rodzinnych. Powyższy zarys dwóch głównych wątków fabularnych nie wyczerpuje jednak problematyki „Pewnej historii”. W tej niewielkich rozmiarów opowieści Gipi stawia na polifoniczność głosów i tematów, konsekwentnie realizując to założenie także w wymiarze plastycznym. Poszczególne sekwencje komiksu pochodzący z Pisy artysta ilustruje charakterystyczną, rozbieganą kreską, w innych czerń i biel planszy przełamuje dorzuconym do rysunku kolorem, który z kolei zapowiada plansze czysto malarskie, pełne rozmachu akwarelowe studia natury, kapitalnie wygrywające efekty świetlne.

Ta mnogość stylów i wątków byłaby może i trudna w odbiorze, gdyby nie wyjątkowa dyscyplina formalna Gipiego, bardziej sugerująca treści niż dążąca do ich pełnego wyczerpania w toku narracji. To główny atut „Pewnej historii”, komiksu, który robi czytelnikowi przestrzeń, w której ten może rozgościć się z własnymi przemyśleniami, znaleźć czas na zbieranie rozrzuconych tropów, klejenie sensów. A jest ich sporo, bo oprócz wspomnianych wątków głównych, „Pewna historia” to także opowieść o impasie twórczym, walce o kształt opowieści mogącej udźwignąć tak trudne tematy, jak załamanie psychiczne czy widmo rozpadu rodziny. Na tym nie koniec, bo Gipi niuansuje opowieść, wprowadzając w jej przebieg wątek wynalazcy karabinu maszynowego, z którego seria dosięga Mariniego. Na jednym z przyjęć, brylująca w towarzystwie baronowa rzuca myśl, że wojny powinny być mniej nudne. Trwać krócej, ale intensywniej. Obecny na przyjęciu wynalazca podejmuje myśl baronowej, traktując ją jako kompensację erotycznych pragnień i zemstę na kobiecie, której nie może posiąść. Mamy więc zaczątek kolejny zaczątek historii, pogłębioną refleksję na temat paradoksów wojny, którym niejednokrotnie poświęcał uwagę Gipi w innych swoich realizacjach, chociażby „Ziemi swoich synów”. Jest to także refleksja o naturze życia (popęd seksualny), dziwnymi ścieżkami znajdującego ujście w konstrukcji narzędzi zniszczenia (Thomas Pynchon, kłaniamy się nisko!). I jakby tego było mało, „Pewną historią” przenika medytacja nad naturą jako taką, w której charakter wpisane jest cierpienie posiadające moc formowania bytów.

Jako że autor „Pewnej historii” jest zarazem filmowcem, warto zwrócić podczas lektury komiksu uwagę na to, jak bardzo ten opowiedziany został w sposób charakterystyczny dla medium filmowego. Ostre, montażowe cięcia sekwencji fabularnych, zabawa chronologią wydarzeń czy długimi ujęciami wydobywającymi znaczący detal, emocje, nastrój sceny, to wszystko dynamizuje opowieść i nadaje jej charakteru. Jest tu dość długa sekwencja kadrów malarskich, w których Gipi kontempluje światło, a to pozorne wyciszenie ma przygotować czytelnika na odbiór kolejnej sceny, bardzo dramatycznej w wymowie. Mistrzostwo. Nie inaczej rzecz ma się z bodaj najlepszą sekwencją dziesięciu kadrów, jakie dane mi było zobaczyć w komiksie w tym roku, kluczowych dla wymowy opowiadanej historii. Nie zdradzając zbyt wiele, powiem tylko, że jedną ze składowych budujących dramaturgię tej sekwencji są wybory kolorystyczne, na jakie Gipi decyduje się w obrębie tej sceny.

„Pewna historia” Gipiego to dzieło twórcy doświadczonego, który nieustannie szukając nowych form wyrazu, pamięta, że najważniejsza jest przede wszystkim opowieść. Najsilniej zaś działają te z nich, które dotyczą kwestii zasadniczych, takich jak relacje rodzinne, zmagania z życiem, poszukiwanie sensu i kształtu wyrażenia samego siebie. To wszystko znajdziecie w tym komiksie. A żeby unaocznić, jak bardzo serio włoski twórca traktuje te tematy, zwłaszcza wspomnianą formę wyrazu własnej osobowości, warto zwrócić uwagę na ostatni kadr komiksu, na którym Gipi umieścił daty 1963-2013, zwyczajowo określające przedział czasu, w jakim dane dzieło powstawało. Druga z tych dat to rok wydania oryginalnej wersji komiksu, pierwsza to rok urodzenia artysty. Z tą informacją was zostawiam. Wspaniały komiks. Na ten moment, jeden z najlepszych komiksów roku.

 

Tytuł: Pewna historia

  • Scenariusz i rysunki: Gipi
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: Timof Comics
  • ISBN: 978-83-66347-25-0
  • Format: 215x290
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 128
  • Druk/barwność: kolor
  • Zalecane dla odbiorcy: Dojrzali czytelnicy
  • Komiks nr 326
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 29 marca 2021 r.
  • Cena: 69 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza. 

Galeria


comments powered by Disqus