Opera daje nadzieję
Dodane: 08-11-2020 22:01 ()
Pandemia dalej nie oszczędza świata muzyki. W tym roku to właśnie artyści zostali najbardziej dotknięci ograniczeniami, zawieszono repertuary, a wiele osób zostało bez środków do życia. Jest jednak nadzieja, która płynie zza Bałtyku – Duńska Opera Narodowa jako jedna z niewielu na świecie wystawia właśnie „Rigoletto” z międzynarodową obsadą, w której znalazł się m.in. znany również w Polsce legendarny bas Alexander Anisimov.
Wbrew przeciwnościom losu związanym z pandemią Duńska Opera Narodowa zdecydowała się na zorganizowanie tournée, w ramach którego zaplanowano aż 20 spektakli w całym kraju. Artyści są poddawani regularnym testom na obecność koronawirusa. Organizatorzy dmuchają na zimne po tym, jak zaraz po rozpoczęciu prób zakażeniu ulegli niemal wszyscy członkowie podwójnej obsady. Mimo wszystko, po odbyciu dwutygodniowej kwarantanny, powrócono do kontynuowania projektu, obejmując wszystkich uczestników troskliwą opieką lekarską.
Wśród występujących artystów znajdziemy Alexandra Anisimova, światowej sławy solistę największych scen operowych, od lat znanego w Polsce również dzięki niezwykle emocjonalnym koncertom i pełnym wzruszeń projektom muzycznym tworzonym w duecie z pianistką Beatą Szałwińską. W „Rigoletto” artysta występował już wielokrotnie, m.in. pod dyrekcją maestro Daniela Barenboima i maestro Antonio Pappano – zawsze jako wyrazisty antybohater Sparafucile. Ta rola w wydaniu Alexandra Anisimova jest prawdziwym majstersztykiem. Kreacja zbiera za każdym razem gorące owacje i niezwykle pochlebne recenzje od międzynarodowych krytyków. Rosyjski bas operowy po raz kolejny udowadnia swoją wielkość i geniusz artystyczny na miarę jednego z największych śpiewaków w historii opery Fiodora Iwanowicza Szałapina,
z którym bywa porównywany.
„Alexander Anisimov jako Sparafucile prezentuje piękno genialnej barwy, w którym zawarty jest dramat okrucieństwa” - Duńska Opera Królewska.
„Sparafucile w wydaniu Anisimova to przepych ciemności wyrażony niepowtarzalnym głosem” - James Helme Sutcliffe, Berlin.
Do tournée w Danii przygotowywała artystę Beata Szałwińska, z którą Alexander Anisimov odbywał próby w studiu muzycznym w Luxemburgu. Pierwsza premiera „Rigoletta” miała miejsce 9 października w Sonderborgu, a następnie 26 października odbyło się drugie premierowe przedstawienie w Królewskiej Operze w Kopenhadze. Uważam, że była to bardzo dobra decyzja – mówi Alexander Anisosmov. Ludzie potrzebowali powiewu normalności, gdyż od wielu miesięcy tęsknili za prawdziwą sztuką, a my – artyści za kontaktem z publicznością. I choć oczywiście musimy przestrzegać wielu ograniczeń i występować przed mniejszą widownią, a do tego bezustannie towarzyszy nam niepokój o zdrowie, to jednak wszyscy jesteśmy zdeterminowani, by doprowadzić nasze tournée do planowanego na 28 listopada zakończenia. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy uczestniczyć w tak ważnym przedsięwzięciu artystycznym, dodającym światu trochę nadziei na lepsze jutro. Dzięki sztuce możemy choć na chwilę zapomnieć o szaleństwie pandemii, naszym zwątpieniu i nieustającym lęku, co będzie dalej.
„Rigoletto” to opera w trzech aktach z 1851 roku na podstawie dramatu Wiktora Hugo „Król się bawi” z librettem autorstwa Francesco Maria Piave oraz muzyką Giuseppe Verdi. Opera należy do klasyki podziwianej przez melomanów na całym świecie. Jest to opowieść z czasów renesansowego dworu francuskiego – mamy tu zatem i miłość, i porwanie, zemstę i w końcu śmierć – a wszystko z potężną dawką emocji, pośród dynamiki obrazów i mocnych brzmień. Świat balansuje tu na krawędzi między powagą a kpiną, pozostawiając publiczność z barwnymi wspomnieniami niezwykłych uniesień dzięki fantastycznej muzyce Verdiego.
Pandemia dotknęła teatry operowe i filharmonie w całej Europie, odwoływane są festiwale, zawieszane spektakle – martwi się Beata Szałwińska. Wielu znajomych artystów traci źródło utrzymania, pogrąża się w depresji. To straszne na to patrzeć. Nie możemy dopuścić do tego, aby sztuka umarła, dlatego trzeba działać oddolnie i angażować się we wszelkie inicjatywy „na żywo”, które dodają otuchy – nawet te najbardziej kameralne. Pomimo, że mój przyjaciel Alexander jest w grupie ryzyka i bardzo boję się o jego zdrowie, to jednak wiem, że jego praca w Dani jest światełkiem nadziei dla świata. Mimo trudów związanych z podróżą po całej Danii, Alexander wraz z innymi artystami traktują to tournée jako misję, pragnąc dzielić się wraz pięknem muzyki z publicznością. Wierzę, że będzie coraz więcej takich odważnych decyzji związanych z powrotem do normalności, a artyści nie zostaną zapomniani. Przecież sztuka to nie luksus, lecz prawdziwa namacalna potrzeba – szczególnie w ciężkich czasach. To między innymi dzięki muzyce mamy siły, by walczyć z pandemią, przemocą i wszechogarniającym nasz świat apokaliptycznym lękiem. Musimy jednak pokazywać prawdziwą sztukę na scenach i pozostać w bliskim, „żywym” kontakcie z drugim człowiekiem.
Zapraszamy do posłuchania jednego z utworów w wykonaniu Alexandra Anisimova i Beaty Szałwińskiej:
comments powered by Disqus