„Twój na zawsze” - recenzja

Autor: Katarzyna Zawadzka Redaktor: Motyl

Dodane: 25-04-2016 13:31 ()


„Twój na zawsze” to znacznie więcej niż pusta historia miłosna, jest czymś więcej niż to, czego się po nim spodziewałam. Najpierw musicie zapomnieć o wszystkim, co myślicie, że wiecie o tym filmie i o wszystkim, co myślicie o Robercie Pattinsonie. Zapomnijcie, że znacie go jako wampira i dajcie się ponieść tej historii.

Mała dziewczynka stoi z mamą na stacji. Jest ciemno i pusto. Nagle pojawia się dwóch nastolatków, jeden zastrzeli jej matkę. Jeśli to jest pierwsza scena, to następne mogą być już tylko lepsze.
Tyler (Robert Pattinson) ma skłonność do wpadania w kłopoty. Pewnego dnia wdaje się w bójkę. Surowy policjant, który zjawia się na miejscu, nie chce mu odpuścić i zabiera go na komisariat, mimo że Tyler nic właściwie nie zrobił. Kiedy ojciec (Pierce Brosnan) wyciąga go z więzienia, chłopak jest wściekły na funkcjonariusza. Na swojej drodze spotyka jego córkę, Ally (Emilie de Ravin). Chłopak postanawia ją uwieść i w ten sposób zemścić się za swoje krzywdy.

Fabuła wydaje się prosta, ale taka wcale nie jest. W miarę jak rozwija się film, dowiadujemy się coraz więcej rzeczy. Okazuje się, że Ally to właśnie ta mała dziewczynka ze stacji, która nie może dogadać się z ojcem, po stracie matki. Tyler ma podobny problem, nie może poukładać sobie życia po samobójstwie jego brata. Nie pomagają mu w tym rodzice, którzy po tym wydarzeniu rozwodzą się i nie zajmują się swoim synem. Przez to wszystko stara się on odciąć od nich, jak najbardziej się da. Pomimo że jego ojciec jest wystarczająco bogaty, żeby zapewnić mu wspaniałe życie, Tyler mieszka w małym mieszkanku z kolegą. Widać, że obydwoje są bardzo zagubieni i to ich zbliża. Każde z nich czuje, jakby nikt nie był w stanie ich zrozumieć. Tylko, czy to wystarczy, aby zaniechać zemsty i być razem na zawsze?

Idąc na film z Robertem, nikt nie spodziewał się ambitnej historii. Kiedy przeczytałam hasło promujące film: „miłość może być wieczna”, pomyślałam: wampir. Byłam przekonana, że nawet jeśli to nie opowieść o przystojnym wampirze, to na pewno nudne love story. Cieszę się, że okazało się zupełnie odwrotnie.

Trzeba przyznać, że Robert idealnie nadawał się do tej roli. Oderwany od rzeczywistości, odpalający papierosa za papierosem, wybijający szyby i kłócący się z ojcem chłopak to stanowczo to, czego mu trzeba było. W tym filmie miał okazję pokazać trochę inną twarz, nie musiał być cudowny i idealny. Był zupełnym przeciwieństwem Edwarda (głównego bohatera „Sagi: Zmierzch”).
To, co w tym filmie porusza to prawda, która aż bije z ekranu. Historia wydaje się tak prawdopodobna, że dziwi, że nie wydarzyła się naprawdę. Choć chyba najbardziej poruszające jest zakończenie. Oglądając film, nikt się go zapewne nie spodziewał.

Wydaje mi się, że ten film to największe zaskoczenie dla wszystkich fanów i antyfanów Roberta Pattinsona, który pokazał, że umie grać. To kolejny przykład, że nie należy oceniać filmu po aktorach. Czasami warto się przełamać i obejrzeć, coś, co może okazać się wspaniałą i wzruszającą historią. Nawet jeśli na taką nie wygląda.

 

Tytuł: Twój na zawsze

Reżyseria: Allen Coulter

Scenariusz: Will Fetters

Obsada:

  • Robert Pattinson
  • Lena Olin
  • Pierce Brosnan
  • Emilie de Ravin
  • Meghan Markle
  • Kevin P. McCarthy
  • Chris Cooper
  • Jason Biggs

Muzyka: Marcelo Zarvos

Zdjęcia: Jonathan Freeman

Montaż: Andrew Mondshein

Scenografia: Diane Lederman

Kostiumy: Susan Lyall

Czas trwania: 113 minut


comments powered by Disqus