Recenzja książki Joego Hilla „Pudełko w kształcie serca”

Autor: Inken Redaktor: druzila

Dodane: 20-01-2008 23:06 ()


Niedaleko pada jabłko od jabłoni, więc być może nie ma nic dziwnego w fakcie, że syn Stephena Kinga postanowił pójść w ślady ojca. Podobnie zrobił zresztą również młodszy brat Hilla - Owen. Tylko że ten pisał od razu pod nazwiskiem King, a starszy brat przyciął swoje imiona (Joseph Hillstrom King) i pozostał przy Joe Hill. Tak jednocześnie nazywał się działacz związkowy, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, skazany na śmierć w nieuczciwym procesie. Właśnie na jego cześć najstarszy syn Stephena Kinga otrzymał swoje imię. Kiedy zaczął pisać, postanowił skorzystać ze skrótu, żeby bazować na swoich umiejętnościach pisarskich, a nie na nazwisku ojca.

Być może coś w tym rzeczywiście jest, skoro zbiór opowiadań Owena Kinga trafił już na półki z przecenionymi książkami?

W każdym razie zabieg Joe Hilla z pseudonimem wyszedł na światło dzienne na początku 2007 roku, więc polskie wydanie jego powieści mogło już spokojnie informować, że autor ma sławnego ojca, chociaż nie podano żadnego imienia czy nazwiska.

„Pudełko w kształcie serca“ to horror, a co najmniej opowieść grozy. Nie powiem, żebym była wielką znawczynią horrorów, ale na podstawie przeczytanych przeze mnie książek mogę stwierdzić, że są pewne cechy charakterystyczne dla tegi typu "amerykańskiego" gatunku grozy czy horroru.

Jedną z cech jest to, że czytelnik musi się dowiedzieć dokładnie, na jakiej stacji benzynowej zatrzymał się bohater, w którym motelu nocuje i jaki model samochodu znajduje się w jego posiadaniu. To wszystko jest też w powieści Hilla, podobnie jak rozdziały i rozdzialiki długości przeróżnej, ale zazwyczaj zaskakującej. Jeśli zaś chodzi o treść, to okazuje się, że nawet z pozoru nieważna informacja ma znaczenie dla fabuły. To trzy podstawowe cechy, które po latach odnalazłam również w książce Hilla. W przypadku ostatniej aż prosiłoby się, by autor opisał coś, co zwiedzie czytelnika, wskazał jakiś ślepy trop, który na koniec okaże się zupełnie bez znaczenia dla fabuły albo najwyżej mało ważny! Ale nie, nie ma tak dobrze.

Głównym bohaterem powieści jest Jude Coyne, gwiazda rocka, wciąż ciesząca się popularnością (mimo podeszłego wieku), a co za tym idzie – korzystająca z możliwości posiadania wielbicielek, zwłaszcza tych młodych. Dla ułatwienia Jude nadaje im imiona nazw stanów, z których pochodzą. Takie przedmiotowe podejście do dziewcząt pokazuje, jaki stosunek ma do nich bohater. Obecna towarzyszka gwiazdora, to Georgia, poprzednią była Floryda, i ten fakt ma duże znaczenie dla powieści, gdyż właśnie z Florydą związany jest tajemniczy duch zakupiony na aukcji internetowej.

Bo Jude ma ciekawe hobby – zbieranie rzeczy niesamowitych. Dlaczego by nie kupić garnituru zmarłego mężczyzny, a tym samym i ducha właściciela? Problem polega na tym, że duch jest prawdziwy i ma konkretne zamiary względem gwiazdora.

Tego wszystkiego dowiadujemy się już z pierwszych 40 stron powieści. Czy to nie dziwne podejście do sprawy tajemnicy i grozy? Być może, ale dzięki temu zabiegowi bohater – i tym samym czytelnik – może skoncentrować się na rozwiązywaniu problemu, jakim jest pozbycie się nieprzyjemnego gościa, a nie na zgłębianiu kto, co i skąd. W pewnej chwili historia zmienia się więc w opowieść drogi, a ostatecznie – w opowieść o dojrzewaniu.

Joe Hill nie ustrzegł się jednak drobnych potknięć, często spotykanych w debiutanckich powieściach. Na przykład całkiem „przypadkiem” Georgia ma skromne doświadczenia z duchami, a konkretnie z takim, który pochodzi z jej rodziny, „przypadkiem” przywołała też kiedyś innego ducha. Można więc powiedzieć, że Jude miał szczęście, wchodząc pewnego dnia do „przypadkowego” baru, w którym za pieniądze tańczyła Georgia.

Więcej z fabuły nie będę zdradzać, bo mimo iż pojawiają się w powieści oklepane motywy, to jednak książkę czyta się dobrze. Doskonale można się wczuć w atmosferę chłodnej jesieni oraz rozterki zmęczonego życiem bohatera.

Wydanie polskie ma dość żywą okładkę. Początkowo sądziłam, że jej „krzykliwość” słyży celom marketingowym, ale szybko można się przekonać, że wszystkie elementy mają swoje odpowiedniki w powieści (miło, że okładka ma coś wspólnego z treścią książki). Uważam, że jest lepsza niż ta z wydania amerykańskiego, która wprawdzie ma swój klimat, ale nieodparcie kojarzy się z okładkami powieści Stephena Kinga. Ciekawym elementem graficznym są również motywy sercowe przy poszczególnych rozdziałach (jak w oryginalnym wydaniu). Wydaje mi się, że w ten sposób powstał zaskakujący kontrast między słodkimi z założenia serduszkami a treścią powieści.

Dla kogo jest powieść Joe Hilla? Z pewnością dla fanów gatunku i dla tych, którzy chcieliby sprawdzić, czy syn Kinga potrafi pisać. Wiadomo przecież, jakie są notki wydawnicze, zaś marketing ma swoje własne podejście do tego, czy autor ma talent, czy raczej tylko nazwisko.

Ponieważ „Pudełko w kształcie serca“ jest pierwszą powieścią Joe Hilla uważam, że autor ma czas na rozwój i być może będzie w przyszłości konkurować z ojcem. Na razie jego debiut pozostaje kolejną książką do jednorazowego przeczytania.

 

Autor: Joe Hill

Tytuł: Pudełko w kształcie serca

Tytuł oryginału: Heart-Shaped Box

Tłumaczenie: Paulina Braiter

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Data wydania: 13.11.2007

ISBN: 978-83-7469-610-4

Format: 142mm x 202mm

Liczba stron: 328

Oprawa: miękka

Cena detaliczna: 32,00 zł

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...