Amelie Wen Zhao „Karmazynowe rządy” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 04-12-2023 21:54 ()


Wszystko kiedyś się kończy. I to, co źle, i to, co dobre. Recenzowanie cyklu Amelii Wen Zhao - a właściwie nawet nie samo recenzowanie, tylko konieczność przekopania się przez treść tego powieścidła - było dla mnie jednym z cięższych wyzwań. Nie lubię tego rodzaju fantasy, głównie dlatego, że jest powtarzalna, przewidywalna i do tego zazwyczaj nieznośnie infantylna. Owej infantylności nie łagodzą bynajmniej brutalne opisy, bez których zdaniem autorów, absolutnie obejść się nie może. Dołóżmy do tego postaci sprawiające wrażenie odrysowanych przez kalkę i różniące się wyłącznie imionami, a będziemy mieć wszystko. Rzecz jasna, od talentu autora zależy, czy lektura takiego dzieła będzie ciężka, czy lekka. Trochę też wpływa na to wiek czytelnika i jego ogólne oczytanie, które brak niewątpliwie sprawi, że będzie miał wrażenie czegoś świeżego. Jeśli chodzi o mnie, cieszę się niezmiernie, że "Karmazynowe rządy" kończą moją przygodę z wykreowanym przez Amelię Wen Zhao światem. Kolejnego tomu chyba bym nie zniosła.

Walka Anastazji o jej dziedzictwo jest coraz trudniejsza. Dziewczyna całe swe życie pragnęła być "normalna", nieobciążona powinowactwem, ale gdy je nieoczekiwanie traci, okazuje się to poważnym problemem. Okazuje się, że powinowactwo było ściśle powiązane z jej siłami życiowymi i bez niego księżniczka po prostu powoli umiera. Cesarzowa Morgania ma teraz ułatwione zadanie, a na dodatek Anę opuszczają jej dotychczasowi sojusznicy, Czerwone Peleryny. Organizacja dochodzi do wniosku, że nie będzie popierać ewentualnej przyszłej monarchini, skoro w Imperium powinien rządzić lud. Jedynie Ramson Złotousty wciąż pozostaje jej przyjazny i rzetelnie próbuje jej pomóc. Czy zdobyty przez Anę potężny artefakt okaże się zbawienny w jej ostatniej walce? I czy efekt w ogóle okaże się wart tych wszystkich wysiłków i poświęceń?

Na temat realiów cyklu Amelii Wen Zhao wypowiadałam się już wcześniej i nie chcę się powtarzać. Dodam teraz, że sposób poprowadzenia postaci głównej bohaterki sam w sobie nie jest wcale zły mimo swej przewidywalności. Ładnie został ukazany jej rozwój, dojrzewanie z rozpieszczonego dziecka do odpowiedzialnej za swój lud monarchini, która po prostu musi odzyskać tron, by nie dopuścić do dalszego rozlewu krwi. Jej jedyny rzeczywiście wierny sojusznik też wypada nieźle w sensie, że budzi sympatię, jako archetypiczny banita o złotym sercu. Jednak na tym koniec. Główna antagonistą przypomina raczej Yzmę z serialu "Nowa szkoła króla" niż pełnokrwistą, groźną uzurpatorkę, a rebelianci, czyli Czerwone Peleryny, stanowią tak żałosną zbieraninę, że szkoda słów. Pewne zalety cyklu po prostu nikną w powodzi powtarzalności, zapożyczeń i niezręczności. Choćby zniewolenie "powinowatych" - toż to żywcem wzięte z komiksów "X-Men", a konkretnie z serii opowiadającej o państwie Genosha. Do tego dochodzą wspomniane realia oparte na carskiej Rosji, choć oczywiście śmiechu warte, gdy się im przyjrzeć. Sprawy nie poprawia nazewnictwo. "Powinowactwo" to kiepskie określenie na talenty magiczne, choć kontekstowo wytłumaczalne. Z kolei nazwanie cudownej broni "syfonem" daje efekt omalże komiczny i nagle czytelnikowi chce się śmiać. Chyba nie do końca o to chodziło. Również samo zakończenie jest beznadziejne - skrótowe, sztampowe, pozbawione jakiejkolwiek oryginalności, z natrętnie podanym morałem.

Trylogia o przygodach Anastazji Michajłowny adresowana jest do młodzieży i dodam, że zapewne do tej bardzo młodej, która nie zdążyła jeszcze wyrobić się czytelniczo. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić wiernego czytelnika światowej fantasy, który znalazłby w niej coś, czego jeszcze nigdzie nie czytał. I musiałby być bardzo niewybredny, by sięgnąć po tę książki więcej niż raz. Trudi Canavan, na której bez wątpienia autorka się wzorowała, stoi o kilka pięter wyżej i lepiej zająć się jej książkami, nie wspominając już o takich mistrzach pióra jak Sarah J. Maas z jej „Szklanym tronem” czy Joe Abercrombie z rewelacyjną trylogią „Morze drzazg”. Poruszają podobne tematy, ale robią to o niebo lepiej.

 

Tytuł: „Karmazynowe rządy”

  • Autor: Amelie Wen Zhao
  • Język oryginału: angielski
  • Przekład: Maria Smulewska
  • Cykl: „Dziedzictwo krwi” tom 3
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • Ilość stron: 456
  • Rok wydania: 2023
  • Wydawnictwo: REBIS
  • ISBN: 978-83-8188-687-1
  • Cena: 49.90 zł

 Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus