„Saga Alandora” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 22-04-2023 22:48 ()


Żeby zrobić psikusa nieszablonowemu artyście, rzucę coś skrajnie szablonowego o Alejandro Jodorowskym: jego twórczość symetrycznie dzieli odbiorców kultury na dwa przeciwstawne obozy: apologetów Chillijczyka, jak i jego zagorzałych wrogów. Wybory artystyczne, którym Jodorowsky jest wierny od początków działalności, sięgającej lat 60. ubiegłego wieku, a na które składają się takie strategie kreacji, jak wstrząs estetyczny, łamanie obyczajowego tabu, swobodne lawirowanie między sferami sacrum i profanum, gry symbolami religijnymi, wypowiedzi podporządkowane poetyce psychodelicznego tripu i nieodmiennie wizjonerski rozmach proponowanych dzieł. Wszystko to chleb powszedni twórczości Jodorowsky’ego, która potrafiła rozkochać w sobie zarówno Beatlesów, jak i Moebiusa. Zresztą, do współpracowników autor „Incala” ma (94 lata na karku!) wyjątkowe szczęście – będąc twórcą bardzo wyrazistym, posiadł moc werbowania do swoich artystycznych podróży nie mniej utalentowanych kompanów.  

Tak właśnie jest w przypadku Sagi Alandora, komiksu, który Jodorowsky stworzył z fenomenalnym rysownikiem Silvio Cadelo. Saga ukazała się pierwotnie w dwóch tomach (Zazdrosny bóg, Mięsożerny anioł) we francuskim wydawnictwie Les Humanoïdes Associés w 2019 roku. Dzięki polityce wydawniczej Scream Comics konsekwentnie publikującej kolejne dzieła Chilijczyka możemy cieszyć się spolszczeniem Sagi w autorskim tłumaczeniu Wojciecha Birka.

Jaki jest to komiks? Oczywiście szalony, nakreślony z kosmicznym rozmachem i tętniący drapieżnością świata przedstawionego, który w niczym nie ustępuje temperaturą najbardziej radykalnym dziełom Jodorowsky’ego, w rodzaju filmowej „Świętej góry”. Zresztą, to porównanie wydaje się całkiem na miejscu, biorąc pod uwagę, że oba tytuły realizują podobny schemat fabularny, czyli podążanie bohatera (grupy bohaterów) ku jakiejś formie Absolutu. Tak dzieje się w Sadze Alandora, gdzie tytułowy bohater-szlachcic zostaje w dniu ślubu podstępnie zdradzony przez brata, rzucony między nędzarzy i splugawiony zarazą. Wygnany z królestwa, upomina się o sprawiedliwość, u boku mając nową miłość, wiernego towarzysza, a przed sobą świat dworskich intryg do przezwyciężenia. Jednak to tylko część fabuły, bo Saga Alandora nie byłaby komiksem Jodorowsky’ego, gdyby ten schemat fabularny nie został odpowiednio „dociążony”. Mamy tu więc partie komiksu czysto literackie, w których autor „Technokapłanów” szkicuje kosmogonię świata, w którym rozgrywa się akcja komiksu. Mamy przedstawione główne siły globalnego konfliktu, religijnych frakcji oraz antagonistów, których losy będziemy śledzić na równi z losami Alandora: Nawigatorów Świętej Osi, ich nieprzejednanego wroga - najwyższego kapłana Sumo X, wspieranego przez zdradzieckiego króla, czy tajemniczą Arię His, za którą stoi Emir Mula’ Darrass. Losy wymienionych łączy pragnienie zniewolenia Andragorusa, tajemniczej istoty będącej boską, Negatywną Potęgą posiadającą moc kreowania Nowego Porządku.

Nie ukrywam, próg wejścia w świat Sagi jest dość wysoki, trzeba się maksymalnie skupić i poświęcić czas, by połączyć wszystkie nitki, rozeznać w relacjach i przyswoić natchnioną narrację Jodorowsky’ego. Na szczęście autor „Incala” rzuca czytelnikowi koła ratunkowe – w tym – wielce pomocną mapę świata planety Karnar z zaznaczonymi kontynentami i strefami wpływów.

Silvio Cadelo dotrzymuje Jodorowsky’emu kroku. Saga Alandora jest komiksem fenomenalnie narysowanym, skrajnie oryginalnym, ale też niełatwym w odbiorze. Punktem zaczepienia i identyfikacji czytelniczej może być tutaj czysta kreska Moebiusu, podobna fascynacja światem biologicznych fenomenów i wysoko rozwiniętej technologii pożenionej z magią, chociaż styl Cadelo zdaje się o wiele bardziej dziki, pozbawiony klarownej elegancji Moebiusa. Kadry komiksu zapełniają szczegółowe detale, amorficzne postaci i scenografie, a płaski rysunek sprawia, że oglądanie plansz Sagi przypomina podglądanie kłębiących się pod mikroskopem bakterii. Świat wykreowany przez Jodorowsky’ego i Cadelo to teatr okrucieństwa posmarowany dziwnością rodem z Alicji w Krainie Czarów, na dokładkę pobudzany seksualnym napięciem. Nie przypadkiem komiks przeznaczony jest dla dorosłego czytelnika, bo bardzo sugestywnie sprzedaje skrajności, chociaż unika dosłownych przedstawień, stawiając na konsekwentne budowanie atmosfery. Dawno nie widziałem tak oryginalnej wizji i dawno nic nie sprawiło mi tyle frajdy w przegryzaniu się przez graficzne kalambury i pełne mistycznych lotów treści. Jednym słowem: bawiłem się przednio. Inna sprawa, czy rebeliancki z ducha artyzm Jordorowsky’ego nadal jest w stanie pobudzać kolejne pokolenia czytelników? Sam żywię, z racji metryki, duży sentyment do duchowej spuścizny pokolenia kontestatorów i astralnych podróżników ery Wodnika, szanuję konsekwencję Jodorowsky’ego, ale zdaję też sobie sprawę, że propozycje w rodzaju Sagi Alandora mogą być odbierane jako ekscentryczna ciekawostka, świadectwo przebrzmiałej formacji duchowej, która wiedziała, że oświecenie to długotrwały, bolesny proces, a nie natychmiastowa gratyfikacja w postaci niekończącego się strumienia tiktoków.

Dla tych jednak, którzy zaryzykują przygodę z Sagą Alandora, podpowiem, że aby wejść w ten świat uzbrojonym w podstawową wiedzę, dobrze jest na początek wypowiedzieć magiczną frazę Nawigatorów: Gate, gate, paragate, parasmagate aur sva! Pomaga.    

 

Tytuł: Saga Alandora: Zazdrosny bóg. Mięsożerny anioł

  • Scenariusz: Alejandro Jodorowsky
  • Rysunki: Silvio Cadelo
  • Tłumaczenie: Wojciech Birek
  • Wydawnictwo: Scream Comics
  • Data wydania: 15.09.2022 r.
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Format:240x320 mm
  • Liczba stron:120
  • ISBN-13:9788367161312
  • Cena: 119,99 zł


comments powered by Disqus