„Countdown” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 03-11-2019 19:02 ()


Pamiętacie tandetny horror o zabójczej aplikacji komórkowej, który nawiedził kina u schyłku 2016 roku? Nie pamiętacie? I bardzo dobrze, bo Aplik@cja to jeden z najgorszych przedstawicieli gatunku grozy. Najwyraźniej twórcy kina za pięć groszy nie wyciągnęli należytych wniosków i znów pragną straszyć nas nowoczesną technologią. Tym razem jednak zabójcza aplikacja zwie się Countdown i wskazuje ci datę twojej śmierci.

Pół biedy, gdy jest to data oddalona w czasie o dziesiątki lat. Gorzej, gdy niechybny koniec ma nastąpić za chwil parę, minut, godzin czy dni. Wtedy już nie jest tak różowo, a głupia zabawa w ściąganie nieznanej aplikacji przemienia się w nerwowe odliczanie sekund i wmawianie sobie, że to nie dzieje się naprawdę. Jednak kolejne trupy wskazują dobitnie, że nie jest to zabawa jakiegoś domorosłego programisty, a realna klątwa, która zabiera „ochotników” z tego świata.

Główną bohaterką jest początkująca pielęgniarka, która po tragicznej śmierci jednego z pacjentów ściąga na komórkę podejrzaną aplikację. Jej wyrok jest dość krótki. Dwa dni z niewielkim okładem. Czyli można się już bać albo puścić głupią zabawę w niepamięć. Szkopuł w tym, że wraz z odliczanymi sekundami do nieubłaganego końca pojawiają się nieciekawe wizje, halucynacje, a tajemnicza siła nie zamierza odpuścić swojej ofierze. Wszak, jeśli ktoś chciał poznać datę swojej śmierci, niech teraz poniesie wszelkie konsekwencje tej wiedzy. Dziewczyna nie jest jednak osamotniona w swojej walce o przetrwanie godziny zero, a na horyzoncie pojawia się również nieco nawiedzony ksiądz, który odkrywa pochodzenie piekielnej apki i nawet ma pomysł na złamanie klątwy. Wiadomo jednak, że z ciemnymi mocami nie ma zmiłuj i wszystko może pójść nie tak, zwłaszcza gdy scenarzyści naginają zasady logiki na potrzeby banalnej fabuły.

Countdown ma sympatycznych bohaterów, niewielki elementy komediowe, czerpie na potęgę pomysły z serii pokroju Oszukać przeznaczenie czy Ring, a dodatkowo posiłkuje się sporą ilością jump scare’ów. Logika demonicznej aplikacji, która karze swoich odbiorców za łamanie zasad, również pozostawia wiele do życzenia. Jedynie nie da się ukryć, że podczas krótkiego seansu twórcom udaje się nawet utrzymać widza w napięciu, nie ma dłużyzn i przestojów. To jednak nie zasługa sprawnie rozpisanej fabuły, a raczej uciekającego czasu.

Przy Countdown nie sposób nie przypomnieć wyświechtanego stwierdzenia – ale to już było. W tej czy innej inkarnacji dostajemy historię przemieloną i przeżutą przez współczesne kino grozy. Gdyby nawet sceny śmierci były bardziej wyrafinowane, to wciąż mielibyśmy do czynienia z przeciętnym horrorem, który można potraktować jako bardzo niezobowiązującą rozrywkę w gronie znajomych. Nie znajdziecie tutaj nic odkrywczego ani przerażającego, toteż można bez problemu omijać tego straszaka szerokim łukiem.

Ocena: 3/10

Tytuł: „Countdown”

Reżyseria: Justin Dec

Scenariusz: Justin Dec

Obsada:

  • Elizabeth Lail
  • Jordan Calloway
  • Talitha Eliana Bateman
  • Peter Facinelli
  • Dillon Lane
  • Anne Winters
  • P.J. Byrne

Muzyka: Danny Bensi, Saunder Jurriaans

Zdjęcia: Maxime Alexandre

Scenografia: Jon J. Bush

Kostiumy: Abby O'Sullivan

Czas trwania: 90 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus