„Giuseppe Bergman. Orientalne przygody” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 10-10-2018 23:50 ()


Pod koniec lat 80. tudzież na początku lat 90., gdy mało kto korzystał z Canal+ (Cyfrowego Polsatu wówczas jeszcze w ogóle nie było), tryumfy święciły anteny satelitarne i osiedlowe telewizje kablowe. Wówczas to właśnie tego rodzaju wynalazki wkraczające na krajowy rynek były oknem na świat zarówno tych młodszych, jak i tych starszych widzów. Ci pierwsi mogli oglądać kreskówki (nic to, że tylko po niemiecku lub w najlepszym wypadku po angielsku), ci drudzy dostali możliwość wkroczenia w świat sportu, filmu i innych hmm... rozrywek. Wtedy też swoje chwile tryumfu święciła pewna seria filmów erotycznych zatytułowana „Emmanuelle”. Główna bohaterka zwiedziła (a wraz z nią widzowie) kawał świata i choć status kultowego osiągnęły tylko pierwsze produkcje, to części powstało wiele, a tytułową bohaterkę odgrywało kilka kobiet. Wszystko w zależności od tego, gdzie toczyła się ekhem akcja filmu. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że właśnie z „Emmanuelle” skojarzyła mi się seria komiksów tworzonych przez Milo Manarę. Tutaj również każda część rozgrywa się w różnych częściach świata, a całość epatuje erotyką. Podobnie jak w tamtej filmowej serii, tak i tutaj bohaterkami są całkowicie różne od siebie kobiety. I w ten oto sposób obecni czytelnicy otrzymali coś, co wiele lat temu nie było im dane choćby ze względu na ówczesny wiek. Całkiem niedawno na portalu przybliżaliśmy Weneckie przygody, dziś pora na dawkę orientalizmu, a to nie wszystko, gdyż w kolejce czeka jeszcze Afryka i mitologia.

To jednak dopiero za jakiś czas, teraz natomiast warto przejść do konkretów, czyli do komiksu zatytułowanego „Giuseppe Bergman – Orientalne przygody”. W oryginale komiks ten ukazał się po raz pierwszy w roku 1989, czyli mniej więcej w czasach „Emmanuelle”. Można tylko przypuszczać, jak duże zainteresowanie wówczas wzbudził. Dziś dzięki wydawnictwu Scream Comics możemy wrócić do dawnych czasów i cieszyć się tymi publikacjami. Włoch Milo Manara ma w zwyczaju okraszać nowe, zbiorcze wydania swoich komiksów przedmowami i tak jest więc i tym razem. Krótki tekst wprowadza nas w historię, którą mamy za kilka chwil przeżyć. Co interesujące w przedmowie do „Orientalnych przygód” wspomina on o tym, że komiks ten jest jednym z jego najtrudniejszych i najbardziej wymagających tytułów. To o tyle ciekawe, że w mojej opinii jest to też jego jedna z najlepszych scenariuszowo pozycji. Znany głównie z erotyzujących (nomen omen ocierających się niekiedy o pornografię) publikacji często sprawia, że fabuła nie jest przesadnie skomplikowana i posiada sporo luk. Tym razem jest jednak zupełnie inaczej.

„Orientalne przygody” to w skrócie historia pewnej ekipy filmowej, która ma za zadanie udać się w okolice Katmandu u podnóża Himalajów, aby odnaleźć zaginioną inną grupę, która pracowała nad nakręceniem filmu. Jednocześnie mają oni w planach rzeczony film postarać się odzyskać, gdyż na taśmach zarejestrował się tylko niewielki wycinek tego, co nagrała pierwsza ekipa. To jeden wątek. Drugi to historia dowódcy pewnej armii, który ma za zadanie dokonać próbnego wybuchu bomby zrzuconej nad jedno z wybranych wcześniej miejsc. Losy wszystkich bohaterów jak łatwo przewidzieć w pewnym momencie się ze sobą połączą, ale w jaki sposób się to stanie, zdradzać oczywiście nie będziemy.

Przyznam, że rzeczony pomysł na fabułę okazał się dla mnie prawdziwym i bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Historia od pierwszych kadrów wciąga i intryguje, i co ważne utrzymuje zainteresowanie u czytelnika aż do samego końca. Nawet przez moment nie miałam poczucia straconego czasu, a mimo rzeczywistych trudności komiks ten w żaden sposób nie męczy. Jak to u Manary następuje w pewnym momencie przenikanie się światów, fikcja łączy się z rzeczywistością, a zarówno bohaterowie, jak i czytelnik mają problemy z odróżnieniem, co jest czym, natomiast w wypadku tej historii jest to przedstawione tak pomysłowo i ciekawie, że w gruncie rzeczy jesteśmy tak pochłonięci lekturą, że traktujemy podawane nam rozwiązania w sposób bardzo normalny i naturalny. Naprawdę można bardzo mocno w całą fabułę się zagłębić i tym samym przeżywać kolejne zwroty akcji, których de facto tu nie brakuje. I choć nadal zdarza się jakaś luka czy nieprawdopodobieństwo w scenariuszu, to przecież jak na historię napisaną przez Manarę tych jest tu niewątpliwie bardzo mało i nie psują one odbioru całości. Dość powiedzieć, że większość scen erotycznych jest świetnie wpleciona w fabułę, przez co nie traktujemy ich jako namolną sensację na siłę, a jako uzupełnienie scenariusza. Według mnie tego typu potraktowanie „momentów” zdecydowanie zwiększa radość z obcowania z nimi.

„Orientalne przygody” to naprawdę kawał świetnej, trochę sensacyjnej, trochę fantastycznej i nieprawdopodobnej opowieści, w której nie brak śmiałych scen erotycznych. I choć można spotkać się ze stwierdzeniem, że wystarczy przeczytać jeden komiks Włocha, aby znać całą jego twórczość, to recenzowana pozycja trochę temu przeczy. Mnie osobiście Manara tym komiksem zaskoczył. I to niezwykle pozytywnie, gdyż stworzył wciągający i interesujący scenariusz, w którym jest co najmniej kilka scen, które można rozpatrywać na kilku płaszczyznach.

Bliżej tej oceny są z pewnością jego rysunki, które rzeczywiście mogą przypominać to, co już wcześniej widzieliśmy. Bardzo oszczędna, minimalistyczna i realistyczna kreska, i dość podobni do siebie bohaterowie (nie mam tu na myśli Bergmanna, który jest spoiwem poszczególnych odsłon) czy bardzo oszczędne drugie plany fanom jego twórczości są zapewne znane. Jego ręka do rysowania erotycznych scen, pozy ukazujące wówczas kobiety jak zawsze mogą się podobać. Mamy tu więc do czynienia z wysokim, aczkolwiek „manarowym” standardem. Jednak i tutaj Włoch zaskoczył, umieszczając pod koniec historii (ma to uzasadnienie w scenariuszu) zupełnie inne, niemalże malowane i bardziej szczegółowe kilka kadrów. Czytelnik przyzwyczajony do jego kreski od razu zauważy różnice, co tylko dodatkowo powinno wzbudzić w nim ciekawość, ale też pozwolić docenić tę publikację.

Słowem podsumowania — jest to jeden z jego najlepszych komiksów, z którymi miałem okazję się zapoznać i śmiało poleciłbym go wam jako nawet ten, który może wzbudzić największe wrażenie. Wszystko w nim zagrało, ciekawy scenariusz świetnie komponuje się z kreską, a całość wybornie podkreślona została mocniejszymi scenami. Śmiało więc polecam, jednocześnie podkreślając, że znajomość innych części tej serii nie jest tu wymagana, gdyż poza jednym z bohaterów nic je nie łączy.

 

Tytuł: „Giuseppe Bergman. Orientalne przygody” 

  • Scenariusz: Milo Manara
  • Rysunki: Milo Manara
  • Wydawnictwo: Scream Comics
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 05.10.2018 r.
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 240x320 mm
  • Stron: 112
  • Cena: 79,99 zł


comments powered by Disqus