„Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni” tom 3: „Poszukiwanie nadziei” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 13-09-2018 23:23 ()


Gdy w ostatnich latach minionej dekady Geoff Johns z przytupem rozbudowywał strefę uniwersum DC zajmowaną przez podkomendnych Strażników Wszechświata, wiele wskazywało, że „nadprodukcja” Korpusów doprowadzi do swoistego załamania się mitologii Zielonych Latarni pod jej własnym ciężarem. Faktycznie pewne symptomy tego stanu rzeczy były dostrzegalne na etapie wydarzenia znanego jako „Blackest Night”. Popularność części nowych postaci – w tym zwłaszcza przedstawicieli Korpusu Czerwonych Latarni – okazała się jednak na tyle nośna, że ryzyko wzmiankowanej „dewaluacji” ograniczyło się jedynie do części wątków i motywów.

Po odejściu rzeczonego twórcy do innych zadań (przypomnijmy, że miało to miejsce wiosną 2013 r.) zaistniało ryzyko pogubienia się nowego scenarzysty w zawiłościach rozbuchanej na kosmiczną skalę sagi. Następca w owej niełatwej roli, Robert Venditti, zdołał jednak uniknąć tej ewentualności, proponując fabuły może nie szczególnie oryginalne, ale też nieurągające inteligencji czytelnika. Dość wspomnieć, że opowieści takie jak „Godhead” („Green Lantern vol.5” nr 35-37) oraz o wydaleniu z szeregów Korpusu Zielonych Latarni Hala Jordana (od numeru 39) cieszyły się sporym zainteresowaniem nie tylko zagorzałych zwolenników tej marki. Wspomniany scenarzysta robił, co mógł, by zachować dynamikę i tempo, którego nie szczędził seriom z udziałem „Szmaragdowych Rycerzy” Johns, sięgając przy okazji do zasobnej skarbnicy dziedzictwa tych postaci. Nie inaczej rzecz się ma w przypadku „odrodzonej” serii, która płynnie kontynuuje wątki sprzed „miękkiego” restartu z 2016 r. Stąd nawiązania m.in.do okresu, gdy pozbawiony pierścienia mocy Hal użytkował rękawicę Krony, starożytny prototyp broni zasilanej skoncentrowaną wolą.

W trzecim już zbiorze „odrodzonego” cyklu Venditti prezentuje dalszy ciąg niełatwej integracji pomiędzy „Zielonymi” a „Żółtymi”. Jak bowiem pamiętają czytelnicy poprzednich odsłon serii, w efekcie zwycięskiej dla Hala konfrontacji ze swym emblematycznym adwersarzem Sinestro doszło do zawiązania egzotycznego i niespodziewanego zarazem sojuszu pomiędzy obiema dotąd konsekwentnie zwalczającymi się formacjami. Toteż tarć na tym tle nie brakuje, jako że część Żółtych Latarni sceptycznie ustosunkowuje się do decyzji swojej liderki w osobie Soranik Natu. Inni z kolei nie zostali jeszcze poinformowani o zaistniałym aliansie. Do ich grona należy Arkillo, odpowiednik Kilowoga wśród dawnych podkomendnych nietolerującego sprzeciwu Korugarianina. I to właśnie jego tropem wyrusza Guy Gardner, który osobliwymi metodami zamierza pogłębić ową integrację. Z kolei Hal oraz towarzyszący mu Kyle „White Lantern” Rayner usiłują odnaleźć ostatniego żyjącego członka Korpusu Niebieskich Latarni, a w odległym horyzoncie zdarzeń już daje o sobie znać kolejne zagrożenie.

Niby standard imitujący (notabene na ogół udanie) zamiłowanie Johnsa do energetyzujących, dynamicznych fabuł. A jednak Venditti nie zamierzał tracić okazji do modyfikowania mitologii Zielonych Latarni na własnych warunkach. Stąd nowe osobowości (w tym jeszcze jednego przeciwnika Korpusu) oraz ewidentny przełom (także wizerunkowy) w życiu Kyle’a. Dodajmy do tego nawiązania do niesłusznie zapomnianej historii „Yesterday’s Sins” Chucka Dixona i Joe Statona („Guy Gardner” nr 11-14) oraz gościnną wizytę najwybitniejszego znawcy zjawiska czasu w uniwersum DC. Tym samym otrzymujemy zbiór dosycony nie tylko wysokooktanową akcją w najczystszej postaci, ale też wątkami, które w nieco dalszej perspektywie mogą okazać się szczególnie istotne dla dalszego rozwoju serii. Na marginesie warto dodać, że na tym nie koniec odniesień do lat 90. minionego wieku. A to z tego względu, że w jednym z kolejnych albumów dadzą o sobie znać dawno niewidziani przedstawiciele jeszcze jednej, międzyplanetarnej organizacji roszczącej sobie prawo do nadzorowania kosmosu.

Stały skład plastyków kooperujących z Vendittim zachowuje jakość swoich wcześniejszych dokonań. Gwiezdna saga trwa zatem w najlepsze ukazana z pieczołowitością i dbaniem o szczegóły świata (czy może raczej: wszechświata) przedstawionego. Plansze powstałe m.in. za sprawą niezmiennie popularnego Ethana Van Scivera tętnią dynamiką i dosyceniem w przekonujące projekty zaawansowanych technologii oraz pozaziemskiej fauny i flory. Duża zasługa w osiągnięciu efektownej warstwy wizualnej tego przedsięwzięcia wynikła z wysiłków kolorystów. Jason Wright, Tomeu Morey i Dinei Ribeiro postarali się, aby opowieść o perypetiach dysponentów pierścieni mocy nic nie traciła na swym blasku, za którego sprawą „Lanterni” stali się jedną z najmocniejszych jakości w ofercie DC Comics.

Pomimo okazjonalnych nieścisłości logicznych niektórych wątków „Poszukiwanie nadziei” to istotne ogniowo w kolejnym, epickim rozdziale dziejów Korpusu Zielonych Latarni. Osoby zainteresowane rozrywkowymi fabułami science fiction z dużym prawdopodobieństwem nie doznają zawodu.

 

Tytuł: „Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni” tom 3: „Poszukiwanie nadziei” 

  • Tytuł oryginału: „Hal Jordan and Green Lantern Corps Vol.3: Quest for Hope”
  • Scenariusz: Robert Venditti
  • Rysunki i tusz: Ethan Van Sciver, Rafa Sandoval, Jordi Tarragona, V Ken Marion, Dexter Vines
  • Kolory: Jason Wright, Tomeu Morey, Dinei Ribeiro
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Marek Starosta 
  • Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej:  22 sierpnia 2017 r. 
  • Data publikacji wersji polskiej: 1 sierpnia 2018 r. 
  • Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
  • Format: 16,5 x 25,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy 
  • Liczba stron: 168
  • Cena: 39,99 zł 

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w dwutygodniku „Hal Jordan and Green Lantern Corps” nr 14-21 (kwiecień-lipiec 2017).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus