„Miecz Ardeńczyka” - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 23-05-2018 23:39 ()


Lubię antropomorficzne zwierzęta. Tak mam. A gdy wyglądają one tak dobrze, jak w "Mieczu Ardeńczyka" to już w ogóle. Nie dziwota zatem, że komiks Étienne Willema kupił mnie z miejsca przykładowymi planszami i jeszcze przed lekturą w ciemno dałbym mu 5/10. Startując z tego pułapu, mogło być tylko lepiej. Spoiler: i jest.

Nie mogę się powstrzymać przed porównaniami z innym zwierzęcym komiksem - "Blacksadem". Zarówno w jednym, jak i drugim oprawa graficzna stoi na najwyższym poziomie (choć serduszko mocniej bije dla Juanjo Guarnido). Żaden z nich nie jest też przeznaczony dla dzieci, gadające zwierzęta z automatu tego nie gwarantują. Mimo odmiennych gatunków oba czerpią z właściwych dla nich motywów i klisz fabularnych w sposób świadomy i - co ważniejsze - umiejętny.

"Miecz..." wygrywa jednak na polu scenariuszowym i w starciu kociego detektywa pióra Juana Diaza Canalesa z króliczym wybrańcem Willema, to ten pierwszy wraca na tarczy. Nie oszukujmy się, główną siłą "Blacksada" zawsze były rysunki. Same historie to sztampowe historyjki, które - gdyby wydać je w formie prozy - kupowałoby się za 5 złotych na dworcu, by mieć co czytać w trakcie podróży. Nie są one złe, ot typowa średnia półka, bo po prostu trudno jest powiedzieć coś nowego w gatunku noir. Dlatego, podkreślę jeszcze raz, to przez swą oprawę graficzną "Blacksad" zyskał legendarny status.

Żeby nie było, fabuła "Miecza..." nie jest przełomem na scenie fantastyki. To po prostu sprawny mariaż sprawdzonych elementów: przepowiadany wybraniec, magiczny artefakt, wielka bitwa, przemiana bohatera, kompania różnorodnych wojaków i powrót czarnego pana. Mimo to całość nie jest ograna i broni się zarówno jako sama opowieść, jak i za sprawą nieprzewidywalnego, gorzkiego finału. Nie będąc pozycją dla dzieci, oferuje nam historię z tego nurtu, w jakim zaczytywaliśmy się w młodości, i do którego dobrze jest od czasu do czasu wrócić.

Willem przykłada dużą uwagę do szczegółów. Średniowieczne realia (lokacje i stroje minus antropomorficzne zwierzęta) oddane są z zaskakującą miejscami dokładnością - wypatrujcie ukrzyżowanego kozła w jednej ze scen w kaplicy. Zwierzęcy bohaterowie łagodzą charakter historii, a często krwawe śmierci nie rażą aż taką brutalnością, jak byłoby to w przypadku ludzkich postaci.

Na Festiwalu Komiksowa Warszawa Tomasz Kołodziejczak wychwalał "Miecz..." pod niebiosa. Nakreślił obraz błyskawicznego zakupu praw do tego tytułu i tego, jaki po prostu jest to świetny komiks. Jako wydawca cóż mógłby innego powiedzieć… Widząc jednak na żywo, jak autentycznie zachwycony jest on twórczością Willema widać, że włączył mu się wtedy tryb fanowski, a nie biznesowy. Pokłosiem tej fascynacji jest to, że w tegorocznej ofercie Egmontu znajdziemy kolejny komiks Willema.

W trakcie wyżej wymienionego panelu jeden ze słuchaczy wyszedł i wrócił po paru minutach z własnym egzemplarzem "Miecza Ardeńczyka". I wiecie co? Nie będzie żałował.

 

Tytuł: Miecz Ardeńczyka

  • Scenariusz: Étienne Willem
  • Rysunki: Étienne Willem
  • Przekład: Paweł Łapiński
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 09.05.2018 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Objętość: 208 stron
  • Format: 216x285
  • ISBN: 978-83-281-2672-5
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus