„Lucky Luke” tom 57: „Nitrogliceryna” - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 03-03-2018 12:13 ()


Można zaryzykować stwierdzenie, że nitrogliceryna oraz dynamit, czy też ogólnie materiały wybuchowe, były swego czasu dość wdzięcznym tematem dla twórców kreskówek dla dzieci, chociażby klasycznych „Zwariowanych melodii” (oryg. „Looney Toons”). Dzieciaki wręcz uwielbiały, kiedy coś wybuchało na ekranie. A najśmieszniej było, kiedy do wybuchu dochodziło w niespodziewanych okolicznościach. Na przykład przypadkiem. Nitrogliceryna jest substancją wybuchową, którą cechuje duża wrażliwość na bodźce mechaniczne, nic zatem dziwnego, że jej transportowanie można porównać do gry w rosyjską ruletkę. O śmiertelny przypadek nie trudno. Dodajmy do tego zmienną w postaci krajobrazu Dzikiego Zachodu i zabawa robi się jeszcze ciekawsza, bo o nieprzewidzianą sytuację jeszcze łatwiej. Czy jest zatem ktoś, kto nadaje się do konwojowania transportu nitrogliceryny lepiej niż Lucky Luke?

Akcja komiksu rozgrywa się dokładnie w roku 1862, kiedy to dwie kompanie kolejowe rozpoczynają budowę pierwszej linii transkontynentalnej. Central Pacific startuje z Sacramento, kierując się na wschód, Union Pacific z Omaha, kierując się na zachód. Jak to jednak bywa w interesach, czyjaś zachłanność bierze górę i tak oto jedna ze stron postanawia sabotować działania drugiej. Najlepszym sposobem ma być uniemożliwienie zrobienia tunelu w górach, do czego potrzebne są materiały wybuchowe. Nitroglicerynę bardzo wykorzystywano do wysadzania skał. Właśnie w tym momencie na scenę wkracza kowboj strzelający szybciej niż jego cień. Bez jego pomocy transport nitrogliceryny może nie dotrzeć na miejsce.

Sama fabuła komiksu pozostawia trochę do życzenia. Odpowiedzialny za scenariusz Duńczyk Lo Hartog Van Banda mógł chyba trochę lepiej wykorzystać chwytliwy motyw, tymczasem wszystko sprowadza się do szaleńczej gonitwy po torach. Natomiast udało mu się wprowadzić do komiksu kilka ciekawych postaci. Na pierwszy plan wysuwa się kapitan Redd Buff, a uwagę zwraca nie tyle siedząca na jego ramieniu kolorowa papuga, ile gama epitetów, jakie ten nerwus z siebie wypluwa. „Cwaniaczek w ząbek czesany”. „Szczury lądowe w kółko golone”. Jest tego więcej. Ma się rozumieć, przypomina on swoim temperamentem kapitana Baryłkę, kompana przygód Tintina. Swoje pięć minut mają również grabarz oraz zawiadowca stacji. W albumie pojawiają się również Daltonowie. Moim zdaniem nieco na doczepkę, tym bardziej że ich udział w całej historii opiera się na jednym, dość mocno eksponowanym niedopowiedzeniu – bracia myślą, że transportowanym ładunkiem jest złoto.

Zakończenie budowy pierwszej linii transkontynentalnej miało miejsce w roku 1869, czyli dwa lata po tym, jak Alfred Nobel wynalazł substancję wybuchową odporną na wstrząsy i łatwą w transporcie – dynamit. Wielka szkoda, że w komiksie nie udało się choćby napomknąć o postaci, która dokonała dużej rewolucji, nawet jeśli byłoby to ahistoryczne. „Nitroglicerynę” można mimo wszystko zaliczyć do produkcji udanych, ale nie jest to ścisła czołówka serii.

 

Tytuł: „Lucky Luke" tom 57: „Nitrogliceryna

  • Scenariusz: Lo Hartog Van Banda
  • Rysunek: Morris
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Tłumaczenie: Marek Puszczewicz 
  • Wydawca oryginalny: Dargaud
  • Rok wydania oryginału: 1987 r. 
  • Liczba stron: 48
  • Format: 215x290 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Data wydania: 07.12.2017 r.
  • Cena: 24,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus