„Aurora” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 13-11-2017 13:14 ()


Aurora — polska heroina, piękna, zabójcza i niezwykle skuteczna policjantka. Bohaterka, która od ponad dwudziestu lat sieje postrach wśród przestępców, rozpalając jednocześnie zmysły nie tylko ich samych, ale i czytelników wychowanych na komiksach z lat 90. Dzięki wznowieniu tej serii przez wydawnictwo Ongrys, kolejne pokolenie Polaków ma szansę poznać jej historię i napawać się urokami i kształtami tej ciemnowłosej piękności.

Legenda „Aurory” trwa od roku 1995, kiedy to w pierwszym numerze pisma „Czas Komiksu- Antologia” pochodzący z Bydgoszczy Jacek Michalski i zasadniczo pomysłodawca całego tego zamieszania - Andrzej Janicki, zaprezentowali krajowej publiczności tę postać. Aurora wraz z Samsonem, twardym i nieustępliwym policjantem, od początku mieli ciężkie zadania do wykonania. Przestępcy, z którymi musieli się mierzyć, należeli do prawdziwych sukinsynów, przez co i środki, z których korzystali, nie należały do przesadnie tradycyjnych. Akcja toczyła się w bliżej nieokreślonej przyszłości w nienazwanym mieście, na kształt miejscówek znanych z „Blade Runnera” i innych przedstawicieli cyberpunku połączonych z Millerowskim „Sin City”. Postaci poruszają się tu latającymi furami, nie brakuje cyborgów, a same miasta są brudne, nieprzyjazne i często skąpane w deszczu. Jak podaje w swoim „Leksykonie polskich bohaterów i serii komiksowych” Adam Rusek, „Aurora” jest pierwszą w Polsce bohaterką cyberpunkowego cyklu komiksowego. Z tej samej książki o serii:

„Ta roznegliżowana ślicznotka z długimi włosami związanymi w koński ogon jest policjantką i wraz ze swym partnerem, zwalistym Samsonem – prostodusznym osiłkiem o grubo ciosanych rysach – pełni służbę w wieloetnicznej metropolii, gdzie po zatłoczonych ulicach przemieszczają się rowerami i dorożkami ludzie i cyborgi, w powietrzu zaś mkną pojazdy przypominające samochody. W przeludnionym mieście niezbyt dalekiej przyszłości od przestępców aż się roi. Zbrodniczy mutanci, cyborgi-zabójcy, terroryści i mafiosi dają Aurorze i Samsonowi wiele okazji do strzeleckich popisów”.

Cóż lepiej przybliżyć zawartość komiksu się nie da, a dziś, w 2017 roku dostajemy niepowtarzalną okazję, aby zapoznać się ze wszystkimi odsłonami tej serii na nowo. Począwszy od debiutu Aurory, poprzez najdłuższy w historii epizod zatytułowany „W przebraniu” czy komiks, nad którym pracował Michał Śledziński, a kończąc na epizodzie „Numerek”, który swój ostateczny kształt nabrał dopiero w tym roku. Co ciekawe plany na kolejne przygody były i w zasadzie są nadal, ale albo Jacek Michalski nie był za bardzo przekonany do napisanego scenariusza, albo nie było wydawcy chętnego do publikacji komiksu.

„Aurora” to historia w gruncie rzeczy przeznaczona dla facetów. Niezwykle dynamiczna, przepełniona pojedynkami i strzelaniną akcja, z dużą domieszką erotyki i nagości, przypadnie do gustu w dużej mierze męskiemu gronu. I choć między obydwojgiem bohaterów „coś” wisi w powietrzu, nie spodziewajcie się historii miłosnej. Na to w tym komiksie nie ma miejsca. I dobrze... Jest za to pędząca na złamanie karku historia sensacyjna. „Aurora” to komiks akcji w najczystszej postaci. Doszukiwać się można podobieństw choćby do „Dredda”, ale jak podają sami autorzy, inspiracją była też seria „Tank Girl”. W całej tej dynamice wyróżnia się dwójka bohaterów z tą tytułową postacią na czele. Aurora z pewnością nie należy do konwencjonalnych bohaterek, a w prawdziwym świecie byłaby też pewnie koszmarem feministek. Dziewczyna za swoją broń traktuje nie tylko pistolet, ale też własne ciało. Co ciekawe ani jednego, ani drugiego nie boi się użyć. Stąd też w komiksie można spodziewać się spektakularnych rozwiązań jak seks w imię rozwiązania sprawy kryminalnej. I jeśli spodziewacie się po niej jakichś rozterek z tego tytułu, to dostaniecie kopa, bo Aurora zdaje się czerpać z tej zabawy nielichą przyjemność. Taka to jest właśnie heroina. Czytelnikowi pozostaje docenić odwagę i warsztatowy kunszt każdego ze scenarzystów. Nieważne czy za fabułę odpowiada bowiem Janicki, Jasiński, Różański, Śledziu czy sam Michalski. Każdy z nich ma w zanadrzu bombę do odpalenia, dzięki czemu każdy z epizodów jest tak różny a przy tym równie mocny co poprzedni. Czy jest coś, co może w tym komiksie zgrzytać? Mnie osobiście to nie przeszkadza, aczkolwiek dopuszczam do siebie fakt, że niektórych może irytować szukanie każdej sposobności, aby ukazać bohaterkę czy to w negliżu, czy to w trakcie kopulacji. Nagości jest tu naprawdę dużo i nie zawsze jest ona w danym momencie niezbędna. Części czytelników może to w pewien sposób przeszkadzać, jednak według mnie to zaleta, gdyż komiks zyskuje dzięki temu taki ciężki klimat. Warto też podkreślić, że „Aurora” to nie tylko seks, ale też pomysłowe wątki sensacyjne. Galeria łotrów jest bogata i oryginalna, a sprawy, z którymi przyjdzie się mierzyć policji wymyślne. Aż żal tylko, że seria ta zakończyła się tak szybko.

Tyle tytułem scenariusza, czas przejść do oprawy graficznej. Nie robię z tego tajemnicy, że Jacek Michalski jest dla mnie komiksowym mistrzem, że jego prace są prawdziwymi perełkami. Mają one w sobie to „coś”, co sprawia, że lektura każdego jego komiksu to prawdziwa uczta. Powszechnie wiadomo też, że pochodzący z Bydgoszczy rysownik od pewnego czasu zarzucił klasyczne rysowanie ręczne na rzecz tabletów i w mojej opinii z pewną stratą dla jego prac. Rysunków takich jak w „Royu” czy „Obywatelu” już niestety nie doświadczymy, gdyż nawet komiks, nad którym pracuje on od kilku lat („Zawisza Czarny”), powstaje w nowoczesnej technologii. Wydanie zbiorcze „Aurory” daje możliwość, aby na własne oczy przekonać się, jak ewaluowała jego kreska i jak zmieniał się charakter jego rysunków. Pierwsze, pochodzące z lat 90. epizody to gruba, mięsista kreska, w której brak było zahamowań, czasami było nieco nieczytelnie, ale z ogromnym pazurem. Każdy kadr przepełniony był specyficznym klimatem, a postaci były (znów za leksykonem Ruska, z którym trudno się nie zgodzić) ekspresyjne, kreślone mocną kreską. To wszystko świetnie ze sobą współgrało, panienki były efektowne i równie (tu i ówdzie) obfite co jego kreska. Nawet jeśli proporcje niekiedy się sypały, a kobiece atrybuty były nieco za duże to i tak całość prezentowała się nad wymiar efektownie. W mojej opinii jest to jedna z najlepszych (żeby nie powiedzieć najlepsza) kreska w polskim komiksowie. Nowsze epizody, tj. „Skazana na śmierć” i „Numerek” są zupełnie inne od poprzednich, nadal da się w nich wyczuć Michalskiego, ale za sprawą przerzucenia się na elektronikę, jest zupełnie inny ich klimat, nie mówiąc o tym, że dodane zostały w nich kolory. Nie chcę przez to powiedzieć, że są to rysunki złe, bo to nadal jest Jacek Michalski. Chcę przez to powiedzieć, że zyskały one na realizmie, że stały się dużo bardziej uporządkowane i czytelne, ale gdzieś też zmienił się ich charakter. Jedno pozostało bez zmian. Zamiłowanie Michalskiego do ukazywania dziewczyn w negliżu. Dla czytelników „Aurora” staje się więc doskonałą okazją, do tego, aby zaobserwować, jak ewaluował w roli rysownika Jacek Michalski. Czekając na planowane wydanie zbiorcze jego innych prac, pozostaje cieszyć się „Aurorą”.

Poza tym rysownikiem w pracy nad „Aurorą” miał swój udział Michał Śledziński. Popularny „Śledziu” ma ugruntowaną pozycję na rynku, więc można było liczyć, że sprawdzi się w roli doskonale. I rzeczywiście jego praca wygląda bardzo przyzwoicie. Widać różnicę, nie tyle warsztatową, ile w stylu rysowania, lecz efekt jest bardzo poprawny. Ze względu na kilka humorystycznych scen i sposób ukazania postaci, klimat tej historii jest nieco lżejszy, ale czyta się to równie dobrze.

Co by się nie napisało o tej serii, będzie to w dużej mierze banałem. „Aurora” to duża część komiksowej historii w Polsce i należy ją poznać. Przy tak efektownym wydaniu zbiorczym z zebranymi wszystkimi odcinkami, poprawionymi epizodami i kilkoma dodatkami, jakimi uraczył nas Ongrys, nie posiadać tego albumu w swoich zbiorach byłoby wręcz grzechem. Komiks ten ma wszystko to, co charakteryzuje dobre serie sensacyjne. Świetną akcję, mnóstwo walki, dynamikę i piękne kobiety. Ma też genialne rysunki i niepodrabiany klimat. Tak jak większość historii akcji ma też pewne niedociągnięcia fabularne, ale w natłoku toczących się zdarzeń nikt i tak nie zwraca na nie uwagi. Jeśli więc nie mieliście okazji do tej pory spotkać na swej drodze Aurory, ruszajcie do sklepów, aby posiąść tę piękną i niebezpieczną policjantkę.

 

Tytuł: „Aurora”

  • Ilustracje: Jacek Michalski, Andrzej Janicki, Michał Śledziński
  • Scenariusze: Andrzej Janicki, Jacek Michalski, Krzysztof Różański, Michał Śledziński, Maciej Jasiński
  • Grafika na okładce: Jacek Michalski
  • Data publikacji: 15.09.17 r. 
  • Wydawnictwo: Ongrys
  • ISBN: 978-83-65803-17-7
  • Stron: 112
  • Druk: czarno-biały i kolor
  • Oprawa: twarda
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Ongrys za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus