„Thunderbolts" tom 2: „Czerwony postrach" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 03-09-2016 12:20 ()


Posiadanie w drużynie postaci pokroju generała Thaddeusa Rossa, który zmieniając się w Czerwonego Hulka praktycznie w pojedynkę jest w stanie rozłożyć na łopatki grupę uzbrojonych po zęby terrorystów, sprawia, że nawet karkołomne zadanie nie ma możliwości się nie powieźć. Co zatem z pozostałymi członkami ekipy chodzących sprzeczności? Czy są potrzebni w misjach zlecanych im przez Rossa, czy może są tylko zbędnym balastem?

Po pierwszym tomie cyklu, który pozostawił raczej chłodne wrażenia, można było mieć nadzieję, że grupa antybohaterów, indywidualności w każdym calu, w końcu zaskoczy, a ich przygody będzie można śledzić z ciekawością.  Biorąc pod uwagę zamknięcie bohaterów w łodzi podwodnej, napięcie powinno sukcesywnie narastać, a atmosfera całkowitego odizolowania namącić nieco w szeregach Thunderboltsów. Wychodzi jednak na to, że Daniel Way nie do końca panuje nad fabularną materią, nie potrafi korzystać z interesującego położenia grupy, wybierając najprostsze rozwiązania. Brak zaufania do Rossa, zwłaszcza udzielający się sceptycyzm Venomowi, romans na pokładzie z zazdrosnym Deadpoolem w tle, a także wałęsający się bez znaczenia Leader. Tyle możliwości do zagmatwania sytuacji morderczej zbieraniny, z których nie udaje się wyciągnąć nic ponadprzeciętnego.

Historia nabiera tempa wraz z pojawieniem się głównego przeciwnika, w postaci bliskiej osoby jednego z członków Thunderbolts. I gdy wydaje się, że w serii wreszcie otrzymamy nieoczekiwany zwrot akcji, scenarzysta sprowadza fabułę do mało emocjonującej rozgrywki z klonami Crimson Dynamo. Potencjał postaci pokroju Venoma czy Punishera pozostaje wciąż niewykorzystany, a nadworny błazen drużyny, czyli Deadpool, też jakby miał tutaj mniej do śmiechu. Na szczęście, gdy słowa zawodzą, dużo korzystniej komiks wypada pod względem scen konfrontacyjnych, z powodzeniem rozrysowanych przez Phila Noto. Solidna rozwałka nie jest zła, zwłaszcza gdy główny szwarccharakter na tle bękartów Rossa wypada dość przeciętnie.  

Warto odnotować, że „Czerwony Postrach” prezentuje się znacznie lepiej pod względem graficznym niż pierwsza odsłona cyklu, a to dzięki rysunkom wspomnianego wyżej Noto. Wprawdzie nie są one tak malarskie jak fenomenalne ilustracje autora stworzone na potrzeby solowych przygód Czarnej Wdowy, mimo to sprawnie nadają dynamiki wydarzeniom niż statyczne grafiki Dillona, które znalazły się tutaj jedynie w ostatnim zeszycie.

Ekipa Thunderboltsów wciąż wydaje się być pozbawiona ikry, a historie z podopiecznymi Rossa nie zapadają jakoś szczególnie w pamięć. Jednak patrząc na niewielki postęp w przypadku „Bez pardonu” można łudzić się, że w kolejnej odsłonie dostaniemy atrakcyjniejszą fabułę. A jest ku temu nadzieja, bowiem trzeci tom nawiąże do eventu jesieni, czyli „Nieskończoności”. Fanom bezkompromisowych antybohaterów i trupów ścielących się gęsto „Czerwony postrach” ma szansę przypaść do gustu.

 

Tytuł: „Thunderbolts" tom 2: „Czerwony postrach"

  • Scenariusz: Daniel Way, Charles Soule
  • Rysunek: Phil Noto, Steve Dillon
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data publikacji: 17.08.2016 r.
  • Tłumaczenie: Paulina Braiter
  • Liczba stron: 132
  • Format: 165x255 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus