"Black Science" tom 1: "Zasada nieskończonego spadania" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 30-09-2015 22:08 ()


Alfred Hitchcock zwykł mawiać, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Słowa słynnego reżysera wziął sobie do serca Rick Remender, rzucając czytelnika na głęboką wodę na starcie komiksu „Black Science”. Niewiele zabrakło, aby przedobrzył, bowiem pierwszy zeszyt serii zabiera nas w sam środek zwariowanej i nieprawdopodobnej przygody. W miarę rozwoju akcji początkowy chaos ulega usystematyzowaniu, a napięcie… dokładnie tak jak w zacytowanym fragmencie, nie przestaje maleć.

Pomysł wyjściowy wydaje się bardzo prosty – mamy grupę naukowców, którym udało się dokonać niemożliwego – odkryć sposób podróżowania do alternatywnych rzeczywistości. Skoki między wymiarami odbywają się dzięki specjalnie ku temu skonstruowanej Latarni. Jednak, jak w przypadku pionierskich wynalazków bywa, pośpiech jest ojcem powierzchowności. Mała usterka, wypadek, a może celowe działanie sprawia, że Alternauci wykonują nieplanowany skok do innej rzeczywistości. Nieprzygotowani, zaskoczeni, a przede wszystkim skłóceni trafiają między innymi w sam środek konfliktu między zaawansowanymi technologicznie Indianami a zacofanymi mieszkańcami Europy. Uszkodzenia Latarni są na tyle poważne, że podróżnikom pozostaje liczyć na łut szczęścia, że za którymś razem, następny skok wykonają do swojego domu.  

Szablon, z którego skorzystał Remender jest dość dobrze znany. Pomysł rodzinnej wyprawy poprzez wymiary to odświeżona wersja „Zagubionych w kosmosie”. Jednak cała reszta to już wytwór niezwykłej kreatywności amerykańskiego autora. A na nią narzekać nie można. Przez kolejne wątki, zaskakujące zwroty akcji czy wydawałoby się szalone pomysły, dosłownie się płynie. Świat zrodzony z chaosu zaczyna nabierać kształtów, a jak powoli okrzepnie, zamienia się w fascynującą, a przede wszystkim zajmującą wyprawę poprzez niezrównane wymiary. Jednak wyjściowa idea to tylko połowa sukcesu, bowiem bez ciekawych charakterów historia nie nabrałaby odpowiednich rumieńców. A takowych Remender tworzy z łatwością.

Główny bohater – sprawca wymuszonej włóczęgi – Grant McKay – to typ naukowca z licznymi wadami. Bycie geniuszem zawsze ma dwie strony medalu. Pierwsza – wymyśla się rzeczy przełomowe, mogące wesprzeć ludzkość w walce z chorobami, a nawet przyczynić się do nieśmiertelności człowieka. Druga – podczas pracy nie sposób uniknąć pomyłek czy niewłaściwych decyzji, zwłaszcza że człowiek posiada naturalny dar do popełniania błędów, komplikowania sobie życia. Tę powszechną przypadłość scenarzysta wykorzystuje z lubością, nadając opowieści znacznej dramaturgii. Stres, nerwy, strach nie sprzyjają naprawie relacji między postaciami, a niekiedy zaogniają konflikty, stawiają na ostrzu noża rodzinne szczęście. To jednak nie koniec atrakcji, aby napięcie nie opadło, autor wprowadza postać sabotażysty, a czytelnik musi odgadnąć, kogo obarczyć za te niecne knowania. Jednym słowem, bohaterowie nie mają lekko, a z jednych tarapatów popadają w drugie. Pikanterii dodaje fakt prowadzenia narracji z punktu widzenia McKaya i jego wewnętrznego monologu.

Za wizualizację niewiarygodnych, osobliwych oraz upiornych lokacji – kolejnych przystanków w nieustającej podróży między nieskończonymi światami – odpowiada Matteo Scalera, zaś za fantazyjną kolorystykę Dean White. Trzeba uczciwie przyznać, że autorzy sięgają po oryginalne rozwiązania, a arsenał niesamowitych postaci pokroju człekokształtnych żab czy indiańskich mechów pozwala wierzyć, że będziemy zaskakiwani na każdym kroku. Żywa, niekiedy ostra kolorystyka nadaje światom tajemniczej i niepojętej aury. Niewątpliwie jest to jeden z tych komiksów, w którym możemy spodziewać się absolutnie wszystkiego, a równocześnie przecierać oczy ze zdumienia. Dla miłośników hard science-fiction pozycja obowiązkowa.

Świat Fizyki Czerni urzeka, przeraża, zachęca do uruchomienia Latarni i wykonania skoku do innego wymiaru. Nauka nie wymyśliła jeszcze remedium na wymazywanie ludzkich błędów i naprawianie przeszłości, zobaczymy czy Alternautom uda się wrócić do domu, a jeżeli tak, to w jak mocno okrojonym składzie. Wybitnie polecam!

Tytuł: "Black Science" tom 1: "Zasada nieskończonego spadania"

  • Scenariusz: Rick Remender
  • Rysunek: Matteo Scalera
  • Kolor: Dean White
  • Wydawca: Taurus Media
  • Data publikacji: 02.2015 r.
  • Tłumaczenie: Krzysztof Janicz
  • Stron: 176
  • Format: A5
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 67 zł

  

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus