„Jeremiah” tom 5: „Laboratorium wieczności” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 05-05-2015 12:15 ()


„Któż nie chciałby żyć wiecznie?” jak zapytywał podmiot liryczny jednego z utworów grupy Queen. O ile we wspomnianej piosence miast radosnej kontemplacji nieśmiertelności daje o sobie znać brzemię tak pożądanego przez wielu statusu ontologicznego, o tyle w piątej odsłonie przypadków Jeremiaha amatorzy długowieczności nie mają w jej kontekście żadnych zahamowań.

W swoich peregrynacjach po zdruzgotanym atomowym konfliktem kontynencie amerykańskim Jeremiah i Kurdy odwiedzali różnorodne enklawy ocalonych: od spontanicznie tworzonych wspólnot rolniczych („Noc drapieżców”, „Dzicy spadkobiercy”) po wyższe formy organizacji społecznej („Usta pełne piasku”, „Oczy płonące żelazem”). W każdym z tych miejsc nie obyło się bez mnóstwa problemów, wobec których obaj panowie mieli okazje wykazywać się nietuzinkowym sprytem i brawurą. Zdawać by się mogło, że w niniejszej odsłonie cyklu jego ogólna atmosfera ulegnie przynajmniej symbolicznemu wyciszeniu. A przynajmniej tak można było mniemać na podstawie szczerej satysfakcji wykazywanej przez Kurdy’ego, podczas prac w przydomowym ogródku warzywnym. Oczywiście nic z tych rzeczy, jako że bujna przeszłość towarzysza Jeremiaha po raz kolejny daje o sobie znać. W tym przypadku ma to miejsce za sprawą niejakiego Stonebridge’a, najmity do zadań specjalnych co to z niejednego pieca chleb jadał. Co więcej ów jegomość okazuje się starym (choć niekoniecznie „dobrym”) znajomym Kurdy’ego z czasów gdy przemierzał on spustoszony kraj jeszcze bez asysty tytułowego bohatera tej serii.

Prędko okazuje się, że Stonebridge aktualnie pracuje na zlecenie naukowca trudniącego się przedłużaniem żywotności pacjentom, którzy są władni odpowiednio mu za to zapłacić. Sęk w tym, że stosowaną przezeń metodę raczej trudno byłoby uznać za w pełni humanitarną. Pewne jest natomiast, że z poruczenia Stonebridge’a Kurdy otrzymuje od szemranego medyka ofertę wykonania specjalnego zlecenia. A że, jak swego czasu skonstatował jeden z bardziej przenikliwych władców Rzymu, pieniądz nie śmierdzi, toteż rzeczony decyduje się podjąć bliżej nie skonkretyzowanego (ale za to dobrze płatnego) zadania. Z jego wypełnieniem wiąże się jednak konieczność odwiedzin w ośrodku badawczym kierowanym przez wzmiankowanego profesora. Jak zapewne nie trudno się domyślić perspektywa tzw. łatwej kasy to nic innego jak wstęp do kolejnych, poważnych perturbacji.

W przypadku opisywanego albumu tym razem większość czytelniczej uwagi skoncentrowano wokół Kurdy’ego. Bez nadmiernego wchodzenia w szczegóły warto nadmienić, że za sprawą tego zabiegu zasygnalizowano pewne epizody z jego przeszłości oraz ponownie dano wyraz życiowej zaradności tego protagonisty. Równocześnie wypada uspokoić czytelników przywiązanych do postaci Jeremiaha, bowiem i dla niego nie zabrakło miejsca w tej opowieści. Wyznaczona mu rola jest jednak nieco skromniejsza niż w poprzednich epizodach. Niejako mimochodem Hermann wkomponował w ramy fabuły subtelny wątek romantyczny definiujący naturę Jeremiaha w kontekście jego relacji z przedstawicielkami płci pięknej. Ponadto „Laboratorium wieczności” po raz kolejny potwierdza biegłość „Ardeńskiego Dzika” w operowaniu zaskakująco nowoczesną narracją.

W zestawieniu z poprzednimi epizodami tej serii, w niniejszej daje się dostrzec odmianę w doborze kolorów. Dotąd zwykle intensywną kolorystykę z przewagą zróżnicowanych odcieni żółci i pomarańczy zastąpiono chłodniejszym, znacznie bardziej stonowanym zestawem barw. Tym samym Hermann trafnie oddał zmianę klimatu otoczenia, w którym rozgrywa się ta fabuła, a być może także aktualnej pory roku. Kreska, już wcześniej prowadzona z finezją i skrupulatnością, ulega dalszemu wysublimowaniu. Przekonująco jawią się również sceny nocne. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć charakterystycznej dla tego autora maniery w ujmowaniu fizjonomii uczestników tej opowieści.

Niezmiernie cieszy szybkie tempo prezentacji tej serii polskim czytelnikom, jako że (przynajmniej na razie) „Jeremiah” doczekał się statusu dwumiesięcznika. Biorąc pod uwagę znaczne zaległości w stosunku do edycji oryginalnej (jak dotąd na rynku frankofońskim opublikowano trzydzieści trzy epizody tego cyklu) ów tryb jej spolszczania wydaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem. Oby tylko udało się zachować narzucone tempo wydawnicze. Zwłaszcza, że każdy kolejny tom serii to popis solidności jej autora.

 

Tytuł: „Jeremiah” tom 5: „Laboratorium wieczności”

  • Tytuł oryginału: „Jeremiah – Un cobaye pour l’éternite”
  • Scenariusz i rysunki: Hermann Huppen
  • Tłumaczenie: Wojciech Birek
  • Wydawca: Elemental
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 1 maja 1981 r.
  • Data wydania wersji polskiej: 23 kwietnia 2015 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 21 x 29 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 48
  • Cena: 38 zł

Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus