"Ralph Azham" tom 2: "Śmierć na początku drogi" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 23-06-2014 10:27 ()


Jedno z praw Murphy'ego mówi: „Otaczaj się towarzyszami broni – przeciwnik będzie miał wybór celów”. Dlatego dobrze się składa, że podczas podróży do Astolii trójka bohaterów – Ralph, Raul i Klara – napotyka wielu wybrańców zmierzających na spotkanie z wyrocznią... Wśród nich pojawia się między innymi ekscentryczny mały magik Yassu, wyjątkowo zabawna, choć nieco irytująca postać. Zdradzę, że to nie o jego „śmierć na początku drogi” chodzi, lecz nie muszę chyba dodawać, że intryga wyraźnie się zagęszcza, a skoro są ofiary, musi pojawić się też jakiś przeciwnik, który za wszystkim stoi. Jednym słowem, kontynuacji przygód Ralpha Azhama nie można narzekać na nudę.

Tutaj chyba wszystko może się zdarzyć, ponieważ wyobraźnia autora zdaje się nie znać granic. Trzeba to również podkreślić, że mamy do czynienia z uniwersum bardzo wymyślnym, skonstruowanym z pomysłem, gdzie sprawnie funkcjonują różne ciekawe mechanizmy odpowiadające za jego działanie. W dodatku sposób rysowania francuskiego twórcy wspaniale pasuje do tej rzeczywistości. Uważam też, że dobór kolorów, za który odpowiada żona artysty, Brigitte Findakly, jest również jak najbardziej adekwatny. Widziany w tych barwach świat wykreowany przez Lewisa Trondheima jest jeszcze bardziej atrakcyjny dla oka. Śmiem wysnuć wniosek, że para artystów doskonale się uzupełnia nie tylko na komiksowych planszach.

Tym, co wzbudza mój podziw w scenopisarskim warsztacie Lewisa Trondheima to lekkość i płynność w prowadzeniu narracji, pozbawione jakichkolwiek zbędnych dłużyzn, przy wyważeniu momentów przestoju, koniecznych przecież do tego, by stosować gradację napięcia, tudzież wprowadzić dla rozluźnienia przewrotny żart. W efekcie seria od samego początku trzyma równy poziom, w jednostajnie przyśpieszonym tempie posuwając akcję naprzód. Trondheim nie bez kozery uchodzi za twórcę obdarzonego ogromnym wyczuciem w posługiwaniu się językiem komiksu. Tym tytułem jednoznacznie potwierdza, że w kategorii „wesoła jazda bez trzymanki w klimatach fantasy” czuje się wyśmienicie i nie ma sobie równych. Dowód tego dał już w wydanym kilka lat temu przez wydawnictwo Mroja Press „Lapinocie i marchewkach z Patagonii”. Tam jednak mieliśmy do czynienia ze strumieniem świadomości, pewnego rodzaju eksperymentem, czego największym mankamentem było mnożenie punktów zwrotnych i brak pointy. Tymczasem „Ralph Azham” to komiks przemyślany, a przez to po prostu lepszy.

Również dialogi stoją tutaj na wysokim poziomie. Szczególnie podoba mi się w nich rozbrajający humor, opierający się bardzo często na ironii, posługujący się sarkazmem, co czyni „Ralpha Azhama” niezwykle udaną trawestacją przygody z gatunku fantasy, przy zachowaniu wszystkich cech tego gatunku. Dużym plusem w tym przypadku jest tłumaczenie Katarzyny Sajdakowskiej, wprowadzające do języka, jakim posługują się bohaterowie, żywą mowę potoczną oraz neologizmy. Dzięki temu lektura tego szalonego komiksu jest jeszcze przyjemniejsza.

Chylę czoła przed Timof Comics za dokonanie tak trafnego wyboru wydawniczego. „Ralph Azham” jest dla mnie wielkim odkryciem. Lektura pierwszych dwóch albumów serii sprawiła mi nieskrywaną frajdę. Szukacie błyskotliwego komiksu rozrywkowego? Jesteście gotowi na szaloną przygodę z nie mniej szalonymi bohaterami? Chyba nie musicie się domyślać, co Wam polecam...

 

Tytuł: "Ralph Azham" tom 2: "Śmierć na początku drogi"

  • Autor: Lewis Trondheim   
  • Kolor: Brigitte Findakly
  • Tłumaczenie: Katarzyna Sajdakowska
  • Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
  • Oprawa: miękka  
  • Papier: kreda
  • ISBN: 978-83-63963-32-2
  • Format: 210X290 mm    
  • Komiks nr 132
  • Str.: 48   
  • Druk: kolor
  • Cena: 37 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.

   


comments powered by Disqus