"Układ zamknięty" - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 06-04-2013 11:46 ()


Oglądanie najnowszego filmu twórców „Generała Nila” czy „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł” przypomina wiercenie głowy młotem pneumatycznym. Widz, na myśl o tym, co we współczesnej Polsce mogą wyczyniać urzędnicy państwowi, prokuratura oraz ministrowie, nie dostaje jedynie gęsiej skórki. Zwyczajnie otwiera mu się nóż w kieszeni. Co gorsza, wydarzenia mające miejsce w filmie mogą dotknąć najmniej zasłużoną grupę – przedsiębiorczych ludzi, pragnących uczciwie zarobić pieniądze i realizować się w ojczyźnie.

Film opiera się na prawdziwych wydarzeniach biznesmenów z Krakowa, zmagających się z poważnymi zarzutami przestępczymi, które następnie po wielu latach umorzono z braku dowodów oraz zaniedbań w śledztwie. Fabuła opiera się na losach przedsiębiorców, którzy zaczynają odnosić pierwsze poważne sukcesy na giełdzie oraz zyskują partnerów w postaci zagranicznych inwestorów. Takie powodzenie zaczyna być jednak podejrzane dla przedstawicieli pobliskiego sądu i urzędu skarbowego, wywodzących się jeszcze z dawnego systemu komunistycznego. Jak to bowiem możliwe, że w takim kraju jak Polska, gdzie są potworne niedogodności z założeniem własnej działalności gospodarczej, komuś się to udaje i wychodzi na tym na plus? Tym samym rodzi się intryga, zamieniająca życie zwyczajnych ludzi w piekło, z którego potem można co najwyżej zebrać gruz.

Dla każdego rodzimego przedstawiciela władzy, czy to wykonawczej lub sądowniczej, ten film będzie niczym lodowaty prysznic. Wychodzi bowiem na to, że postanowienia Okrągłego Stołu oraz późniejsza ewolucja państwa polskiego w demokratyczny twór, nie tylko nie rozwiązały problemów anachronicznego, bezskutecznego prawa, ale też nie rozliczyły się dostatecznie dobrze z przedstawicielami dawnego ustroju. Okazuje się, że od czasów „Psów” Pasikowskiego niewiele się w tej kwestii zmieniło – dawni milicjanci, donosiciele i agenci mają się dobrze i do woli mogą wyrównywać dawne porachunki, wykorzystując luki i niedomówienia prawne. Biała kreska Mazowieckiego nie zamiotła problemów poprzedniego reżimu, a za brak konsekwencji płaci dzisiaj nowe pokolenie, idealistycznie wierzące w potencjał naszego kraju, pragnące tutaj żyć i zakładać rodzinę.

Produkcja wypada ponad przeciętną, jeżeli spojrzymy na inne polskie thrillery i kryminały z ostatnich kilku lat. Całe szczęście, obraz ten nie jest zerojedynkowy czy też czarnobiały. Różnego rodzaju odcienie relatywności zostały tutaj ukazane i podkreślone w najważniejszych scenach, choć ich wydźwięk jest często tłumiony przez brak finezji w montażu i problemy z ciekawym opowiedzeniem fabuły. Zarówno reżyser, jak i montażystka nie wiedzieli dokładnie, jak płynnie przejść ze sceny interwencji policyjnej do przesłuchania na komisariacie. Tu i ówdzie moment przejścia musiał być przerwany przez… panoramę Gdańska lub mało czytelne tworzenie procesorów przez roboty. Dodatkowo same postaci, choć są niejednoznaczne, nie są jakoś intrygująco napisane. Są zazwyczaj dość mocno powierzchowne, wyjęte niczym z podręczników kreowania bohaterów. Jedynym wyjątkiem jest osoba  prokuratora granego przez fenomenalnego Janusza Gajosa, który doskonale oddał rolę złego tetryka, mającego obsesyjny stosunek do swojej pracy i przeszłości. Postaci niezwykle ohydnej, co zostaje zarysowane przez niewyszukany, acz spełniający swoją rolę, w przewrotny sposób, symbolizm związany z polowaniami, które prokurator tak uwielbia.

„Układ zamknięty” to film brutalny, otwierający szeroko oczy na patologie i korupcje mogące mieć i mające miejsce w naszym kraju. Nastrojowe gry saksofonem lub muzykę klasyczną przerywają bolesne sceny więzienne oraz szczere ukazanie dwulicowości mediów oraz organów ścigania. Ten obraz stawia pod poważny znakiem zapytania porządek prawny Polski oraz zadaje pytanie o zasadność jego gruntownej reformy. Samo uświadamianie sprawców nieszczęść zwykłych ludzi, że komunizm przeminął i nie warto krzywdzić innych jak za dawnych czasów, już nie wystarczy, jak to zresztą w filmie jest pokazane. To nie tylko film o starym jak świat motywie korupcji władzy. To także pesymistyczny obraz nie pozostawiający złudzeń, że taki stan rzeczy jeszcze długo się utrzyma, dopóki reprezentanci dawnych władz będą mieli coś do powiedzenia wśród ludzi obecnie sprawujących odpowiednią służbę narodowi. To w ogóle jest film o kryzysie służby, która z misji przemienia się w swawole godną organizacji mafijnych.

Warto się zmierzyć z tą produkcją i spytać samego siebie, czy zdarzenia mające miejsce dwie dekady temu były aż nazbyt dobroduszne i przedwczesne wobec dawnych komunistów. To obraz gorzki, pełen przemocy i beznadziei, ale także uświadamiający co może nas czekać, jeśli będziemy chcieli tutaj zostać i kuć nasze szczęście. W tym sensie może nasz uczulić i przestrzec przed pewnymi niebezpieczeństwami. Aczkolwiek, niejeden po obejrzeniu filmu kilkukrotnie, głęboko zastanowiłby się nad definitywnym opuszczeniem ojczyzny. Mógłby bowiem dojść do niechlubnego, choć wcale nie nieprawdziwego wniosku, że przez kilka następnym lat w kodeksie karnym nie zmieni się wiele, albowiem władzy nie będzie to na rękę.

A tymczasem mury rosną, a domy pokrywane są grubszym betonem. A jak wiemy z piosenki, w domach z betonu nie ma wolnej miłości.

6/10

Tytuł: "Układ zamknięty"

Reżyseria: Ryszard Bugajski

Scenariusz: Michał S. Pruski, Mirosław Piepka

Obsada:

  • Janusz Gajos
  • Kazimierz Kaczor
  • Magdalena Kumorek
  • Przemysław Sadowski
  • Wojciech Żołądkowicz

Muzyka: Shane Harvey

Zdjęcia: Piotr Sobociński jr

Montaż: Irena Siedlar

Scenografia: Paweł Jarzębski, Zbigniew Dalecki, Aniko Kiss

Kostiumy: Krzysztof Łoszewski

Czas trwania: 100 minut 


comments powered by Disqus