"Oz Wielki i Potężny" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 10-03-2013 00:46 ()


 Gdyby Green Goblin był kobietą to Sam Raimi znalazłby idealną aktorkę do tej roli. Diaboliczny śmiech, stylowa miotła i ta przerażająca zieleń. Twórca „Spider-Mana” poza wizualnymi zabawami z widzem jest tylko kiepskim prestidigitatorem, dokładnie takim samym jak wielki i potężny Oz.

Jego pełne imię jest zbyt długie, aby można było je zapamiętać. Oz marzy o dokonywaniu rzeczy wielkich, budzących zachwyt, a przede wszystkich napędzających jego prywatną sakwę. Kolejne występy cyrkowego magika zdają się nie sprzyjać fortunie. Do czasu, gdy niszczące wszystko na swojej drodze tornado nie porywa balonu wraz z pasażerem. W zaskakujący sposób przenosi się on z Kansas do zapierającej dech w piersiach krainy, w której rządy sprawuje zła czarownica. Według przepowiedni – pojawienie się czarodzieja w okolicy Szmaragdowego Grodu ma zwiastować wolność dla ciemiężonego ludu.

Najnowsze dzieło Sama Raimiego niewątpliwie posiada jeden znaczący atut. Jest bardzo ładnie nakręconą bajką, barwną, przesłodzoną, gdzie dobro zwycięża zło, bo musi i nawet przez moment nie zawahamy się, że będzie inaczej. W obrazie brakuje magii pierwowzoru, która przyciągała widza do ekranu, a przygody Dorotki i jej towarzyszy elektryzowały oraz wywoływały dreszcz emocji. Paradoksalnie najlepsza część filmu kryje się w czarno-białych kadrach, gdzie autorzy bez skrupułów demaskują niebywałe zdolności iluzjonisty – „egoistycznego samoluba oraz kłamczucha z dobrym sercem”.

Niesamowite wrażenie robi też scena rozgrywająca się w oku cyklonu, w której wszystko zamiera w bezruchu. Z kolei w krainie, rozciągającej się gdzieś tam ponad tęczą, wszystko wydaje się być łatwe, akcja przebiega koronkowo i niewiele jest scen, które porywają. Ot, standardowa bajka z morzem efektów specjalnych serwowanych w 3D. I właśnie te nagromadzenie komputerowych trików skutecznie obrzydza seans. Zdecydowanie brakuje finezyjnego wykorzystania technologii, tam gdzie jest ona bezwzględnie konieczna. W zamian widzimy bohaterów podróżujących żółtym traktem, a wszystko co ich otacza, mimo że jest niezwykle barwne, zalatuje blueboxem. Również ludzkie postaci w kilku miejscach są podrasowane komputerowo, co wywołuje uczucie sztuczności.

Mimo doborowej obsady i gorących nazwisk z Fabryki Snów aktorzy nie wzbijają się na wyżyny swoich możliwości. James Franco mimo starań nie wydaje się zbyt dopasowany do roli Oza, a już na pewno wywołuje ambiwalentne uczucie, kiedy zastyga z wykrzywioną od przerysowanego uśmiechu twarzą. Równie bezbarwnie wypadła Michelle Williams w roli dobrej czarownicy, sprawiającej wrażenie cichej, zahukanej dziewczynki, którą złe siostry wygnały gdzie pieprz rośnie. Siły dobra w obrazie wypadają poniżej oczekiwań. Widowisko nieco ratuje ciemna strona mocy, czyli żeński odpowiednik Palpatine’a, smagająca zielonymi błyskawicami Evanora - Rachel Weisz, z niewielkim wsparciem Theodory w interpretacji Mili Kunis.

Nudne show w krainie magii kradną dwie generowane komputerowo postaci – małpa ze skrzydłami o imieniu Finley, której głosu użyczył fenomenalny Zach Braff (ma też mały epizod w Kansas) oraz dziewczynka z chińskiej porcelany. Jednak nawet oni nie są w stanie ożywić skostniałej i archaicznej konstrukcji fabuły. Raimi stara się nawiązać do oryginału, gdzieś na siłę wciska w usta bohaterom nazwisko Gale, wyjaśnia też dlaczego lew był strachliwy, niemniej takich nawiązań jest zdecydowanie za mało.

„Oz Wielki i Potężny” na pewno spodoba się najmłodszej widowni, którą świat pełen fantastycznych stworzeń, kolorowych scenografii i czarujących wiedźm bez problemu uwiedzie. Niestety na próżno tam szukać prawdziwej magii, która podobnie jak tytułowy bohater, okazuje się tylko kuglarską sztuczką. 

5/10 

 

Tytuł: "Oz Wielki i Potężny"

Reżyseria: Sam Raimi

Scenariusz: Mitchell Kapner, David Lindsay-Abaire

Obsada:

  • James Franco
  • Rachel Weisz
  • Mila Kunis
  • Michelle Williams
  • Zach Braff
  • Bill Cobbs
  • Bruce Campbell

Muzyka: Danny Elfman

Zdjęcia: Peter Deming

Montaż: Bob Murawski

Scenografia: Robert Stromberg

Kostiumy: Gary Jones

Czas trwania: 130 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus