Jarosław Błotny "Purpura Imperatora" - recenzja

Autor: Łukasz Daniel Redaktor: Kilm

Dodane: 15-09-2011 14:27 ()


 

Purpura imperatora jest pozycją, o której ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, czy jest zła, czy dobra. Czytając Purpurę znudzenie mieszało się z ekscytacją, a zawód spowodowany przez rzeczy, których się spodziewałem (a nie dostałem ich) współgrał z zachwytem wynikającym z zupełnie innych czynników, o których nawet nie dane było mi pomyśleć.

Purpura to drugi tom cyklu Oium ludu rzymskiego i kontynuacja Wergeldu królów. W tej oto części Marek Lentiwiusz Katella, którego znamy z poprzedniego tomu, wbrew opisowi na odwrocie książki, wyrywa się z Sarmacji i zmierza ku Wiecznemu Miastu, by przywdziać tytułową purpurę. W jaki sposób Marek dostąpił szansy bycia cezarem i gdzie rzuci go los? Odpowiedź te oraz inne pytania pozostawiam wam, drodzy czytelnicy.

Tak więc wracając do Marka Katelli, wyrusza on do Rzymu, by objąć tron cezara. A jak się toczy jego gra o tron? Bynajmniej nie polega ona na rozniecaniu wojennej pożogi i okazyjnym knuciu politycznych machlojek. Droga do tronu okazuje się być długa i nudna jak procesja na Zielone Świątki. Bitwy w całej powieści występują w liczbie dwóch. Nie ma jednak co liczyć na porywające przedstawienia zmagań żołnierzy, czy opisy skomplikowanych posunięć wojsk. Sceny batalistyczne zostały uproszczone w taki sposób, że przedzierając się przez nie, nie dostaniemy przypływu podniecenia. Także polityka prowadzona przez protagonistę nie jest szczytem geniuszu i ekscytacji. Ot, Katella w drodze do Rzymu ucina sobie pogaduszki ze swoimi przeciwnikami i zwolennikami w miejscach, w których się zatrzymuje. Tych pierwszych zwykle skazuje na śmierć, a tym drugim obiecuje lepsze jutro. Nic szczególnego. Jednakże, mimo ślimaczego tempa akcji, pozycja ta posiada kilka elementów zasługujących na szczególną pochwałę.

Najbardziej chyba zauważalnym w powieści elementem są wynalazki używane przez Rzymian takie jak maszyny parowe, samopały i im podobne. Z przykrością muszę stwierdzić, że autor niezbyt skupił się na nich podczas pisania powieści. Oczywiście, prawie każdy legionista ma samopał, a legiony uzbrojone są w armaty, ale wielkie machiny pojawiają się sporadycznie, przez co czuć spory niedosyt. Uważam jednak, że wizja sterowca unoszącego się nad starożytnym polem bitwy i przesyłającego informacje na temat ruchów wojsk i cały koncept postępu technicznego zasługują na dzban zimnego piwa. Szkoda właśnie tylko, że tak fajny pomysł został usunięty na bok.

Kolejną uderzającą cechą powieści są żywe, soczyste, artystyczne wręcz opisy świata przedstawionego. Jarosław Błotny opisując otoczenie nie tylko wpływa na zmysł wzroku pisząc o ostrym, zachodzącym słońcu świecącym prosto w oczy, ale dzięki zręcznym opisom da się słyszeć pękający na rzece lód i niemal czuć smród potu wydobywający się spod zbroi. Nie znalazłem pośród informacji o autorze wzmianki na temat wpływów Orzeszkowej na niego, lecz da się wyczuć podobny styl pisania o naturze w prozie obu autorów. Jednak trzeba przyznać, ż opisy Błotnego są twardsze, żeby nie powiedzieć bardziej „brutalne” niż u Orzeszkowej.

Co jednak najbardziej podobało mi się w powieści, to podejście autora do pogańskich wierzeń barbarzyńców znad Vistuli. Nie polegamy tylko na swoim doświadczeniu wiedząc, że byli oni poganami, ale pan Błotny przypomina nam o tym, racząc nas wizjami pogańskich tradycji zwartymi w codziennych czynnościach, a także przedstawia kilkudniowe, imponujące, odrobinę niepokojące rytuały. Dzięki temu ma się wrażenie jakby pogańscy bogowie i duchy przodków wisieli gdzieś nad całą scenerią, nadając jej dość mrocznego, aczkolwiek fascynującego charakteru. Takie przedstawienie duchowej atmosfery barbarzyńskich terytoriów przywiodło mi na myśl uniwersum komiksów Slaine, gdzie celtyckie demony krążą pośród ludzi, a magia jest niemal na wyciągnięcie ręki.

Mogę śmiało stwierdzić, że Jarosław Błotny spisał się, tworząc świat ciekawy i z pewnością unikalny. Taki, jak sam uznał, o którym chciał by czytać. Świat ten spodobał mi się bardzo, chociaż sam nie jestem wielkim fanem starożytnego Rzymu, jednak sama powieść już nie tak bardzo. Może to dla tego, że oczekiwałem czegoś innego, może dla tego, że najzwyczajniej nie porwały mnie poczynania Marka Katelli? Książkę jednak polecam szczególnie zapaleńcom, którzy siedzą głęboko w temacie starożytnego Rzymu głównie ze względu na dobrą znajomość przez autora tematu i wykorzystanie tej wiedzy przy tworzeniu tła historycznego powieści.

Korekta: Kilm

Tytuł: Purpura Imperatora

Cykl: Oium ludu rzymskiego

Tom: 2

Autor: Jarosław Błotny

Wydawca: Fabryka Słów

Seria: Asy polskiej fantastyki

Data wydania: 18 marca 2011

Liczba stron: 280

ISBN-13: 978-83-7574-249-7

Oprawa: miękka

Format: 12,5x19,5 cm

Cena: 32,90 zł

 

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za przesłanie książki do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...