"Woda dla słoni" - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 04-06-2011 21:00 ()


 

Blaski i cienie

 

Będąc dzieckiem naprawdę kochałem cyrk. Właściwie któż z nas, no może poza ludźmi cierpiącymi na koulrofobię, nie lubił podziwiać występów akrobatów, gimnastyków, iluzjonistów i klaunów. Jednak tym, na co zawsze czekałem najbardziej były pokazy tresury. Co prawda, choć nigdy nie ujrzałem w cyrku żadnego wybitnie egzotycznego zwierzaka (poza wężami, które jak wiadomo do zbyt ruchliwych i podatnych na tresurę nie należą), to obserwowanie tańczących psów, klękających koni i tym podobnych sztuczek zawsze sprawiało mi niekłamaną przyjemność. Gdy uczyłem się w szkole podstawowej miałem nawet okazję poznać dziecko pochodzące z rodziny cyrkowców. Rodzice chłopca należeli do trupy cyrkowej, która na kilka dni zatrzymała się w moim rodzinnym mieście. Ich syn zaprosił kilkoro z nas do zwiedzenia po spektaklu zaplecza cyrku. Jak przez mgłę pamiętam, że ta wycieczka zabrała mi nieco z magii otaczającej przedstawienie. Dzisiaj kinematografia ofiarowała mi kolejną szansę na zajrzenie poza kulisy, w głąb kuglarskich kuluarów. Czy „Woda dla słoni” ma w sobie dość mocy, aby ponownie rozbudzić w dojrzałym odbiorcy dziecięce marzenia i czy warto choćby na chwilę uciec wraz z cyrkiem?

 

Dym i Lustra

 

  I tak i nie. Film jest produkcją zdecydowanie ponadprzeciętną, ale ci, którzy liczą na lekką i przyjemną rozrywkę, która nieodmiennie kojarzy się ludziom z wielkim kolorowym namiotem, skrywającym w swoich trzewiach rozmaite cuda i dziwy, mogą poczuć się zawiedzeni. Choć w obrazie nie brak kilku humorystycznych scen i dialogów, „Woda...” jest przede wszystkim dramatem. Główna oś fabuły rozciąga się wokół wspomnień starszego mężczyzny opowiadającego o jednym z największych wypadków w nowożytnej historii cyrku. Jacob Jakubczyk, główny bohater, a zarazem narrator opowieści, w związku ze śmiercią rodziców zmuszony został do przerwania studiów. Pozbawiony środków do życia przyłączył się do robotników pracujących dla cyrku braci Benzini. Krótko potem, po konfrontacji z kierownikiem cyrku, Augustem, zostaje zatrudniony jako prywatny weterynarz cyrkowej menażerii. W tych  okolicznościach poznaje żonę Augusta, piękną Marlenę.

  „Woda dla słoni” jest kroniką rodzącego się romansu  pomiędzy Jacobem a Marleną oraz nad wyraz plastycznym obrazem życia w cyrkowej społeczności w dobie wielkiego kryzysu. Autorzy scenariusza zadbali o to by widz nie nudził się nawet przez chwilę. Wątki zarówno romantyczne, jak i obyczajowe oraz komediowe nieustannie przeplatają się w obrazie nie pozwalając widzowi nawet na chwilę odwrócić uwagi od rozgrywających się na ekranie wydarzeń. Choć powiedzieć o mnie, że nie przepadam za filmami „romantycznymi” (tak komediami jak i dramatami) jest określeniem nad wyraz eufemistycznym i łagodnym to muszę, niejako ze zdziwieniem, przyznać, że z uwagą śledziłem losy kiełkującego uczucia oraz chłonąłem zagęszczającą się atmosferę pomiędzy Jacobem, Marleną i Augustem. Przedstawiona historia jest dojrzała, sensowna, a także pozbawiona tak często trapiącej obrazy o miłości nadmiernej dawki naiwności oraz farsy. Mogę otwarcie stwierdzić, że jest to jeden z najlepszych wątków miłosnych z jakimi dane mi było się zapoznać. Nieco mniejszą, choć wciąż znaczną część produkcji poświęcono ukazaniu kulis funkcjonowania cyrku, życiu i relacjom pomiędzy członkami ogromnej rodziny jaką stanowi trupa. Dla dociekliwych będzie to niesamowita gratka, ponieważ będą mogli dowiedzieć się z obrazu nie tylko o kolorowych i radosnych stronach kuglarskiego żywota, takich jak obrzęd inicjacyjny, ale również o bardziej mrocznych i przyziemnych sprawach, jak na przykład problem utrzymania cyrku oraz zjawisko wewnętrznych podziałów. Fakt, że produkcja serwuje odbiorcy obszerny, a zarazem przekrojowy materiał może być tylko i wyłącznie plusem. Dzięki doskonałemu wyważeniu wątków oraz ich umiejętnemu przeplataniu „Woda...” z każdą chwilą angażuje widza coraz mocniej niezależnie od jego preferencji.

 

Afisze i plakaty

 

  Nawet najdoskonalszy scenariusz byłby jednak niczym bez ludzi, którzy potrafiliby wcielić się w bohaterów oraz bez zaplecza technicznego, umożliwiającego przeniesienie wizji z papieru na celuloidową taśmę.  W przypadku niniejszego filmu zarówno jedno i drugie zasługuje na pochwały. Na pierwszy plan wybija się gra aktorska Christopha Waltza, znanego z „Bękartów Wojny”, który swojego nie do końca stabilnego emocjonalnie i nieco psychotycznego bohatera kreuje w sposób nader sugestywny. Obserwując bacznie Augusta widz cały czas czuje, że gdzieś tam za szerokim uśmiechem kryje się obłęd. Prawdopodobnie jedyną rzeczą, do której można by się przyczepić jest fakt, że postać kierownika cyrku łudząco przypomina kapitana Hansa Landę, wcześniejszą kreację Waltza. To uczucie towarzyszyło mi przez większą część seansu, jednak ze względu na fakt, że taki, a nie inny charakter postaci doskonale wpisuje się w treść filmu nie warto wyolbrzymiać tego zagadnienia. Reese Witherspoon odgrywająca Marlenę również przypadła mi do gustu. Jest kobietą silną, jak i przerażająco bezbronną. Buntownikiem oraz ofiarą oprawcy w jednej osobie. W swojej roli doskonale wywiązała się z połączenia dwóch odmiennych aspektów osobowości. Jednak największy szok przeżyłem oglądając napisy końcowe, które uświadomiły mi, że głównym protagonistą obrazu okazał się nie kto inny jak Robert Pattinson. Fakt, że bohatera ciekawego i głębokiego, a także budzącego sympatię widzów zagrał człowiek znany głównie (czy może wręcz „jedynie”) z roli mazgajowatej, błyszczącej parodii wampirzego rodu, wprawił mnie w szczere zdumienie. Pomimo, że nie tak wielowarstwowy i „grający” każdym najmniejszym detalem jak Waltz oraz nie tak uroczy jak Witherspoon poradził sobie naprawdę dobrze, udowadniając że nie można go do końca zamknąć w „wampirycznej” szufladce. Również bohaterowie tła prezentują się niezwykle interesująco, prezentując barwny przekrój cyrkowej społeczności, od robotników, poprzez klaunów i kuglarzy do treserów i akrobatów.

Aktorom zapewniono doskonałe środowisko pracy tworząc niesamowicie rozbudowaną i szczegółową scenografię. Cyrk odtworzono w filmie w najmniejszych szczegółach, z zadziwiającym poziomem realizmu. W czasie seansu można odnieść wrażenie, że oglądając sceny przedstawiające spektakl znajduje się pod prawdziwym cyrkowym namiotem, w samym centrum wydarzeń. Scenografia oraz plenery, w zależności od rozgrywających się na ekranie wydarzeń, płynnie zmieniają barwy podkreślając tym samym atmosferę produkcji. W sukcesywnym konstruowaniu nastroju pomaga również doskonała ścieżka dźwiękowa. Cyrkowe marsze i fanfary przeplatają się z chwytającymi za serce klasykami z lat trzydziestych. Całość sprawia, że film odbiera się z prawdziwą przyjemnością za pomocą wszystkich zmysłów, które jest w stanie zaangażować projekcja.

 

Wielki Finał

 

   „Woda dla słoni” jest filmem nietuzinkowym. Połączenie wątku romantycznego z dramatem o zdradzie i osadzenie go w cyrkowych realiach doby wielkiego kryzysu było strzałem w dziesiątkę. Choć zazwyczaj nie oglądam obrazów o miłości i już dawno przestałem się interesować cyrkiem, to seans pozwolił mi spojrzeć na cyrk i jego otoczkę w sposób dojrzalszy, ale równie fascynujący co za młodu. Wielowarstwowość fabuły, aktorstwo na wysokim poziomie oraz strona audio-wizualna składają się na film, który z czystym sumieniem mogę polecić nie tylko miłośnikom cyrku, ciekawym kulis jego funkcjonowania oraz osobom spragnionym dojrzałego i pozbawionego zbytecznego sentymentalizmu filmu o miłości, ale również wszystkim, którzy po prostu lubią dobre kino. Jeśli nie przepadasz za romansami być może wciągnie cię obserwowanie jak działa cyrk, jeśli nie jesteś zainteresowany kuglarstwem to powinno cię usatysfakcjonować śledzenie rozwijających się relacji pomiędzy bohaterami. A jeśli nie masz nic przeciwko jednemu ani drugiemu - to tym lepiej dla ciebie, ponieważ będziesz mógł w pełni czerpać satysfakcję z seansu. „Woda...” serwuję kino na naprawdę wysokim poziomie, obok którego nie można przejść obojętnie i naprawdę warto się z nim zapoznać.

 6,5/10

Tytuł: "Woda dla słoni"

Reżyseria: Francis Lawrence

Scenariusz: Richard LaGravenese

Na podstawie powieści Sary Gruen "Woda dla słoni"

Obsada:

  • Reese Witherspoon
  • Robert Pattinson
  • Christoph Waltz
  • Paul Schneider
  • Jim Norton
  • Hal Holbrook

Muzyka: James Newton Howard

Zdjęcia:  Rodrigo Prieto

Montaż: Alan Edward Bell

Scenografia: Jack Fisk

Kostiumy: Jacqueline West

Czas trwania: 120 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...