"Zimowy monarcha" - recenzja

Autor: Wandalia Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 24-03-2011 12:30 ()


 

Bernard Cornwell to urodzony i wychowany w Anglii, a zamieszkały w Stanach sławny pisarz powieści historycznych. Do jego najsłynniejszych prac należy wielotomowy cykl opisujący dzieje Richarda Sharpe’a – angielskiego żołnierza biorącego udział w wojnach napoleońskich. Tym razem jednak pisarz zajął się zupełnie innym tematem. Postanowił bowiem skonstruować kolejną wersję historii arturiańskich. „Zimowy monarcha” to pierwszy tom trylogii, opisującej dzieje króla Artura w zgodzie z realiami historycznymi wczesnego Średniowiecza.

            Wydawać by się mogło, że to temat ograny, jednak tym razem przedstawiony został w nowy, ciekawy sposób. Autor poświęcić musiał wiele czasu, studiując historię Brytanii przełomu V i VI wieku, aby stworzyć tak realistyczny obraz epoki. Jednak czytelnik przyzwyczajony do standardowej wizji legendy, znanej z popularnych opowieści o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu, może się poczuć zawiedziony. W tym miejscu przychodzą mi na myśl „Mgły Avalonu” Marion Zimmer Bradley, w pełni zachowujące dobrze znany magiczno-mistyczny sztafaż tak popularny w literaturze średniowiecznej.

            Tym razem jednak świat przedstawiony jest brzydki, okrutny, wręcz odstręczający. Nie zostało nic z przepięknych, otoczonych nimbem tajemnicy i magią legend arturiańskich. Wspaniali herosi zamienili się w żądnych krwi plemiennych watażków, walczących o swe małe, nic nieznaczące królestwa. A wszystko to w atmosferze upadku cywilizacji, związanego z końcem panowania Rzymian. Wraz z nimi odeszło wszystko, co piękne. Zromanizowani Brytowie wyróżniają się na tle prymitywnych, śmierdzących, odzianych w skóry Saksonów. Wrażenie robi scena wojennej narady w zrujnowanej rzymskiej budowli. Podochoceni, zamroczeni alkoholem wojownicy sikają po kontach lub dla zabawy rozbijają drzewcami włóczni rzymskie mozaiki. Na każdym kroku widać dowody upadku cywilizacji. W szczególności przygnębia historia ginącego pod naporem barbarzyńców miasta Ynys Trebes, którego mieszkańcy wciąż próbowali zachować stare obyczaje oraz wiedzę. To właśnie stamtąd przybył Lancelot, uciekając przed zwycięskimi Saksonami.

Plejada skomplikowanych, dalekich od legendarnego stereotypu bohaterów, to kolejny interesujący element powieści. Nie spodziewajmy się klasycznych rozwiązań. Potężny czarnoksiężnik Merlin zmienił się tutaj w na wpół szalonego druida – guślarza, pragnącego za wszelką cenę przywrócić dawną wiarę i pokonać zdobywające przewagę chrześcijaństwo. W „Mgłach Avalonu” czytelnik łatwo mógł utożsamić się z ludźmi walczącymi o swoją religię. Tutaj obraz okrutnego, druidycznego kultu jest na tyle odstręczający, że z ulgą przyjmujemy jego przemijanie. Niestety, chrześcijaństwo również nie jest przyjemną alternatywą w tym zmieniającym się świecie. Rozłam religijny widoczny jest w całej powieści, dzieląc właściwie bohaterów na dwie frakcje. Po stronie Merlina stoją również jego oddana uczennica Nimue oraz oszpecona Morgana.

Artur zaś to wciąż ten sam przystojny, niepokonany wojownik rzucający wyzwanie światu z nieodłącznym Excaliburem w dłoni. Lecz i on nie jest wolny od przyziemnych, ludzkich słabości. Uzależniony od swoich kobiet, potrafi dla miłości lub pasji poświęcić spokój i bezpieczeństwo królestwa, które przyszło mu strzec. Bo Artur nie jest tutaj władcą, lecz jedynie regentem i obrońcą małoletniego króla Mordreda.

Ginewra również potrafi zaskoczyć. To z pewnością nie pobożna, słodka księżniczka, lecz pewna siebie, okrutna kobieta, z premedytacją wykorzystująca uzależnionych od niej mężczyzn.

Na uwagę zasługuje również Lancelot – tchórz i kobieciarz, ale jednocześnie mistrz średniowiecznej reklamy, powszechnie sławiony i opiewany w balladach przez sowicie opłacanych bardów.

Postacią, którą należy wspomnieć, jest Derfel – niedoszła ofiara druidów, żołnierz króla Artura oraz chrześcijański mnich u schyłku życia. To właśnie z jego perspektywy, jako narratora, poznajemy dzieje Artura oraz jego burzliwej epoki.

Cornwell niewątpliwie udowodnił, że ma dobry warsztat i wielką wiedzę. Jego świat przekonuje dokładnym opisem obyczajów, życia codziennego oraz sposobem prowadzenia wczesnośredniowiecznych wojen. Odarta z magii i wszelkich upiększeń powieść z całą pewnością perfekcyjne odwzorowuje świat brytów przełomu V i VI wieku.

Mająca grubo ponad pięćset stron księga została wyposażona w dwa, pomocne spisy. Pierwszy z nich jest zestawieniem wszystkich, występujących w powieści postaci, drugi zaś to katalog miejsc.

Ciekawa zakończenia, nie mogłam oderwać się od lektury. Niemniej jednak zdecydowanie bliższa jest mi wersja przedstawiona w „Mgłach Avalonu” lub w klasycznych legendach arturiańskich. Wydaje mi się, że czytelnicy podzielą się na dwie grupy: tych, którzy docenią twardą historyczność powieści, oraz tych, których zniechęci brak tradycyjnych elementów.

 

 

Tytuł: Zimowy monarcha

Tytuł oryginału: The Winter King. A Novel of Arthur

Cykl: Trylogia Arturiańska

Tom: 1

Autor: Bernard Cornwell

Tłumaczenie: Jerzy Żebrowski

Wydawca: Instytut Wydawniczy Erica

Data wydania: 19.05.2010 r.

Liczba stron: 600

ISBN-13: 978-83-62329-00-7

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena: 39,90 zł

 

 

 

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...