„Tár” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 03-02-2023 23:41 ()


Scorsese powiedział swego czasu, że najnowszy film Todda Fielda przywrócił mu wiarę w kinematografię. Nie ma w tym stwierdzeniu ani cienia przesady. Tak naprawdę to nie jesteście gotowi na maestrię Tár, zwłaszcza pod względem reżyserii i operowania dźwiękiem.

W swoim przemówieniu noblowskim Olga Tokarczuk zwracała uwagę na zanik fikcji na rzecz literatury faktu. Field musiał słuchać bacznie refleksji naszej rodzimej pisarki, albowiem stworzył film oparty na fikcji, który nieomal traktuje swoją bohaterkę tak, jakby żyła naprawdę. Portret charyzmatycznej, wyemancypowanej kompozytorki, został wtoczony w ramy strukturalne środowiska muzyki klasycznej, współczesnej. Poziom realizmu tego filmu jest tak drobiazgowy, że zakrawa w pewnym momencie o autoironię – w świecie przedstawionym fabuły znalazło się miejsce dla… Hildur Guðnadóttir, która skomponowała muzykę do tego filmu! Mało tego, na dobrą sprawę kompozytorka powinna być uwzględniana jako współautorka tego filmu, jeżeli chodzi o reżyserię i scenariusz, tak jej praca oddziałuje w omawianej produkcji.

Wydawać by się mogło, że film Fielda nie jest przeznaczony dla każdego. Niektóre osoby, w rzeczy samej, będą do niego zrażone. Sam tego doświadczyłem, widząc osoby wychodzące z sali kinowej. To film o środowisku filharmoników, dyrygentów, kojarzy się wam ze snobizmem, poczuciem wyższości i elitarnością. Dobitnie to pokazuje początek filmu, gdy protagonistka jest przepytywana na spotkaniu z publicznością przez dziennikarza „New Yorkera”. Ciężka atmosfera i poczucie zagrożenia powodowanego przez taką, a nie inną strategię reżyserską też potrafią zrobić swoje… Niemniej abstrahując od niniejszej otoczki, trudno nie wyjść z sali w poczuciu, że obcujemy z filmowym dziełem per excellence.

Tár to tour de force, w którym zgrabnie poukrywano przeróżnego rodzaju wskazówki o tym, czym ten film jest w rzeczywistości. A to nie jest prosta historia o ambitnej dyrygentce, która pragnie niczym Bernstein odcisnąć swoje piętno w świecie muzyki współczesnej. Owszem, można odczytywać ten film w ten sposób i nadal będzie to dreszczowiec zgrabnie balansujący między jawą a fikcją, tym co urojone, a tym, co stało się naprawdę.

Jednakże głębia tego filmu jest znacznie bardziej dojmująca. Field, tworząc kompozytorkę odegraną w kapitalny sposób przez Cate Blanchett, daje upust piekłu, które człowiek sam sobie wytworzył przez kulturę ufundowaną poprzez social media i nowe formy komunikacji. W dużej mierze to film o osobie pragnącej zmienić świat dyrygentów konstruowany w ogromnej mierze przez mężczyzn i której to w spektakularny sposób się to nie udaje. I co najlepsze, Field nie daje jasnych odpowiedzi, kto i gdzie popełnił błąd. Stawia bohaterkę w sytuacji, gdy ta pragnie realizować swoje powołanie jak najlepiej, ale zostaje zdetronizowana, i to dokładnie przez tych samych ludzi, którzy pragną odwrotu porządku, Kto w tym zamieszaniu wygrywa? Ci, którzy na niej korzystają. A reżyser w dość sugestywny, a jednocześnie subtelny sposób nakierowuje nas, kim jest ta grupa.

W Tár dostaje się wielu podmiotom, a obraz nakreślonej sytuacji dramaturgicznej nie jest jednoznaczny. Z jednej strony to zgryźliwy, niezwykle inteligentny obraz środowiska muzykantów, w którym to sztuka nie znosi demokracji. Jednocześnie ta wspólnota talentów opiera się na zależnościach, poklepywaniu się po plecach, nepotyzmowi. Obiektywizmu tutaj są znikome ilości – tak jak zaciera się granica między prawdą a fałszem, tak zaciera się między oceną a intencjami osób mającymi władzę w takich środowiskach. Oliwy do ognia dodaje jednak kontekst przemian społecznych spowodowanych przez Internet i #metoo, które autorytaryzmu wielkich person świata kultury zrozumieć nie potrafią. Znów jednak reżyser nie kibicuje tutaj progresywizmowi – nie daje sobie tej wygody, że określa swoje miejsce na trybunach.

Jeżeli miałbym w skrócie napisać, o czym Tár jest, to oznajmiłbym, że jest to poruszający dramat dobitnie pokazujący, jak późna nowoczesność i technologie wytworzyły struktury nadzoru oraz ostracyzmu, w których każdy z nas jest szczurem obawiającym się o swój los. Uważacie, że przesadzam? W filmie bohaterka odgrywana przez Blanchett układa z liter osoby zagrażającej sukcesowi jej przedsięwzięcia tak, że w nowym szyku układa się z nich słowo „zagrożenie”. A teraz, drogi czytelniku… Spójrz na nazwisko stanowiące jednocześnie tytuł filmu. A następnie na grę Blanchett, jej prezencję. Widzicie? A może tylko patrzycie?

Koniec końców, to te małe smaczki, niedopowiedzenia, rzucone mimochodem zwierzenia budują wymowę filmu mającego ogromne szanse w tegorocznym wyścigu oscarowym.

Ocena: 9/10

Tytuł: Tár

Reżyseria: Todd Field

Scenariusz: Todd Field

Obsada:

  • Cate Blanchett
  • Noémie Merlant
  • Adam Gopnik
  • Sylvia Flote
  • Sydney Lemmon
  • Mark Strong
  • Kitty Watson
  • Alec Baldwin
  • Jessica Hansen

Muzyka: Hildur Guðnadóttir

Zdjęcia: Florian Hoffmeister

Montaż: Monika Willi

Scenografia: Ernestine Hipper

Kostiumy: Bina Daigeler

Czas trwania: 158 minut

 Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji. 


comments powered by Disqus