„Prey” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 09-08-2022 23:42 ()


Wielu postawiło już krzyżyk na kolejną odsłonę przygód kosmicznego łowcy. Ostatnie dwa filmy z Predatorem były udane, ale nie zarobiły wystarczająco dużej ilości zielonych banknotów, aby studio myślało o ponownych kinowych wojażach. Postawiono więc na kameralną opowieść skierowaną wprost na platformę streamingową, z ograniczonym budżetem i opowieścią cofająca nas o trzy stulecia. Tym razem kosmiczny łowca zawitał na Ziemię w czasach kolonialnych, a za cel obrał sobie przedstawicieli lokalnej społeczności w postaci rdzennych mieszkańców Ameryki.

Już w tym momencie powinna nam się zapalić czerwona lampka. Bo czy przeciwnicy uzbrojeni jedynie w łuki, toporki czy maczety mają jakąś szansę w starciu z bezwzględnym, wyszkolonym, uzbrojonym po zęby w technologicznie zaawansowane zabawki przeciwnikiem. Na papierze wydaje się, że nie, a los zwierzyny łownej jest z góry przesądzony. Według zadufanych w sobie włodarzy Hollywood, którzy wcisnął biednym widzom każdą bzdurę, rozgrywka między Indianami a Predatorem nie jest z góry przesądzona, a nawet to przedstawiciel plemienia Komanczów, a dokładnie przedstawicielka, będąc na swoim terenie, może pokusić się o sprawienie niespodzianki. Nawet biorąc pod uwagę niedoświadczenie łowcy z gwiazd, trudno w to uwierzyć. 

Pod tym względem Prey cierpi na kilka przypadłości. Po pierwsze nie stara się być oryginalny. Dostajemy punkt wyjściowy z pierwszej części, gdzie miejscem polowania była nieprzejednana dżungla, a grupa komandosów nie bardzo radziła sobie z obcym przybyszem. Tu mamy podobnie z tą różnicą, że zamaskowany łowca, najpierw wyżywa się na bogu ducha winnych zwierzętach, a później z dziecinną łatwością pokonuje kolejnych autochtonów. Płci męskiej, rzecz jasna, bo tylko wojownicza kobieta może sobie poradzić ze zmorą z lodowatej otchłani kosmosu. I może film Dana Trachtenberga byłby w pełni akceptowalny, gdyby to starcie miało naprzeciwko siebie dwóch równorzędnych przeciwników, a nie cherlawą Indiankę posiłkującą się łukiem i innymi dobrami lasu i Predatora stojącego do walki w pełnym rynsztunku.

Takie zestawienie nie budzi żadnych emocji, gdyż jego kulminacja może nastąpić na dwa sposoby. Łowca pokona swoją ofiarę tak szybko, jak kolejnych przeciwników na drodze, ewentualnie dzięki zrządzeniu losu Dawid jakimś cudem pokona Goliata. Historia stara jak świat opowiedziana w najbardziej z możliwych łopatologicznym stylu. Po drugie szczątkowe dialogi i kuriozalne wątki tylko pokazują, że nie jest to materiał dopracowany na pełnometrażowy film, może sprawdziłby się lepiej jako jeden z epizodów serialowej antologii o kosmicznym łowcy. Aż dziw bierze, że pojawienie się osobnika ewidentnie spoza okolicznego kręgu i wskazującego na zdecydowanie zaawansowanego technologicznie nie wywołało popłochu i panicznego strachu wśród napotkanych przez niego ludzi. Wszak trudno pomylić Predatora ze zwierzęciem, a jego pokaz siły był aż nadto czytelny, żeby każdy normalny człowiek podjął decyzję o niewchodzeniu takiemu zawadiace w paradę i uniknięciu stania się jego kolejną zdobyczą.

Prey na pewno zostanie zapamiętane za realizację. Danowi Trachtenbergowi nie można odmówić poetyckich ujęć krajobrazów, operowania kamerą dla zbudowania nastroju osaczenia czy zagrożenia. Jednak to zdecydowanie za mało, gdy napięcie siada, a konfrontacja biegnie do oczywistego finału. Niemniej Prey udowadnia, że potencjał w postaci Predatora nadal drzemie spory i wypadałoby dać mu szansę powrotu na duży ekran z nieco bardziej sensowną fabułą, charakternymi postaciami i przemyślaną akcją. Na razie to taka zabawa w podchody ani to w pełni satysfakcjonujące kino, ani też w pełni udane.

Ocena: 4/10

Tytuł: Prey

Reżyseria: Dan Trachtenberg

Scenariusz: Patrick Aison

Obsada:

  • Amber Midthunder
  • Dakota Beavers
  • Dane DiLiegro
  • Stormee Kipp
  • Michelle Thrush
  • Julian Black Antelope
  • Stefany Mathias

Muzyka: Sarah Schachner

Zdjęcia: Jeff Cutter

Montaż: Claudia Castello, Angela M. Catanzaro

Scenografia: Amelia Brooke, Kara Lindstrom

Kostiumy: Stephanie Portnoy Porter

Czas trwania: 97 minut


comments powered by Disqus