„Bloodshot: Odrodzenie” tom 3: „Staroświecki” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 13-01-2020 14:57 ()


W oczekiwaniu na filmowe perypetie Bloodshota (premiera już w marcu) wydawnictwo KBOOM sukcesywnie przybliża nam serię sygnowaną nazwiskiem Jeffa Lemire’a. Tym razem kanadyjski autor proponuje małe zaskoczenie już na samym początku komiksu. Oto bowiem przenosimy się w przyszłość, jakieś trzydzieści lat od ostatnich wydarzeń, które pamiętamy z poprzedniego tomu. Ray i Magia prowadzą wspólne, acz niespokojne życie w świecie naznaczonym apokalipsą, gdzie największe zagrożenie stanowią Shadowmani. Oboje zadekowali się gdzieś na prowincji z dala od wielkiej, złowrogiej metropolii, a także najemników z korporacji Duch, która nie ma już władzy nad Rayem. Nie oznacza to jednak końca ich kłopotów, bo Ray raz na jakiś czas musi znów pobawić się w bohatera i załatwić dla swoich pobratymców zapas wody w tym wyschniętym na wiór świecie. Bloodshot ponownie rusza w trasę niczym ostatni sprawiedliwy, ale misja nie idzie po jego myśli. Później pozostaje tylko ból w sercu i chęć rewanżu. Zemsta, która doprowadzi bohatera do miejsca, w którym rozpoczynał szczęśliwy żywot.

Jeff Lemire popisał się przy tym tomie dość ciekawym zabiegiem, wysyłając bohaterów w przyszłość, by później zaskoczyć czytelnika sprawnie obmyślonym zwrotem akcji. Nie powiem, aby czytanie Staroświeckiego utrzymanego w tonie filmów George’a Millera o Szalonym Maxie nie było satysfakcjonującą lekturą. Lemire posklejał historię z dobrze znanych elementów, zadbał o odpowiednią motywację postaci, krwistą i dynamiczną akcję, której nadał charakter dobrze znanych z kina klasy B chwytów sam przeciw wszystkim, a jednocześnie dorzucił do tego swoistą zagadkę w tle. Czytelnik od początku wie bowiem, że w wizji dystopicznego świata coś nie pasuje, coś zaburza ten zbyt idealny wizerunek postaci pieczołowicie unikających od przeszło trzech dekad dekonspiracji. Docieranie do odkrycia ich tajemnicy sprawia dużo frajdy, a przy tym jest przemyślanym i interesującym fabularnie przerywnikiem.  

Za oprawę graficzną trzeciego tomu odpowiada Lewis LaRosa, którego ilustracje udanie imitują świat po apokalipsie, a sceny konfrontacyjne z udziałem bohaterów przypominają storyboardy z filmów o podobnej tematyce. W kadrach dzieje się dużo, nie ma w nich też miejsca na zbędną gadaninę. Natomiast niezbyt ostra kreska nadaje opowieści atmosfery z pogranicza jawy i snu, dobrze oddającej charakter tego tomu. Postapokaliptyczna konwencja pozwoliła odświeżyć nieco serię, a jednocześnie udowodniła, że brak prostolinijnej fabuły okaże się istotnym atutem serii.

Po Bloodshota warto sięgnąć z kilku powodów. Najważniejszym jest sprawnie rozpisana historia, która potrafi zaskoczyć. Lemire i spółka udowodniają, że postacie spoza panteonu najbardziej znanych herosów Marvela i DC również mogą udzielać się na łamach zajmujących serii dostarczających satysfakcjonującej i niegłupiej rozrywki. Przygody Raya Garrisona tego najlepszym przykładem, toteż nie pozostaje nic innego jak tylko wypatrywać tomu wieńczącego ten udany cykl.

 

Tytuł: Bloodshot: Odrodzenie tom 3: Staroświecki

  • Scenariusz: Jeff Lemire
  • Rysunki: Lewis LaRosa, Jackson Guice
  • Tłumaczenie: Adam Rzatkowski
  • Wydawnictwo: KBOOM
  • Premiera: 30.09.2019 r.
  • Liczba stron: 124
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie pierwsze
  • Cena okładkowa: 49 zł

Dziękujemy wydawnictwu KBOOM za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus