„Dziennik Anne Frank” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 12-09-2019 21:12 ()


Powód, dla którego powstał „Dziennik Anne Frank”, Ari Folman, autor scenariusza, jasno wykłada w nocie odautorskiej: utrwalić pamięć o Anne Frank. Przyznaję, jest coś głęboko smutnego w tej motywacji, chociaż ją w pełni rozumiem. Powiem więcej - jest w tej motywacji przewrotna ironia, ponieważ Folman, będąc reżyserem (Walc z Baszirem, Kongres), tłumaczy, że komiksowa adaptacja Dziennika jest odpowiedzią na zagrożenie, jakie stwarza kino, ponieważ młodzież, do której w pierwszej kolejności skierowany jest komiks, według tendencji światowych coraz więcej ogląda, a coraz mniej czyta. I o ile nie ma sensu polemizować z faktami, o tyle lekko mnie dziwi stygmatyzowanie kina jako głównego winowajcy tego regresywnego trendu.

Dużo większym problemem wydaje się raczej percepcja współczesnego (niech będzie, że młodego) człowieka kalibrowana skrajną prostotą komunikatów, którymi na co dzień posługujemy się w mediach społecznościowych. Rację ma więc recenzent NYT, przywoływany na tylnej stronie okładki, który stwierdza, że komiks Ariego Folmana i Davida Polonsky'ego (rysunki) ma szansę zastąpić lekturę samego „Dziennika Anne Frank”, bo coraz częściej rodzaj medium, poprzez które przyswajamy treści, staje się wartością równie istotną, jak treść.

Trudno natomiast dziwić się idei popularyzowania tego dzieła, bo z tym mamy do czynienia od dawna. Poruszające świadectwo życia trzynastoletniej dziewczynki było już przenoszone na deski teatrów, filmowane i adaptowane na potrzeby telewizji. I chociaż tragiczna historia trzynastolatki jest solidnie utrwalona w kulturze, trudno jest pisać o kolejnych próbach popularyzowania tego dzieła, bo tekst źródłowy nie podlega ocenie i zasadniczo nobilituje każde działanie mające to na celu.

Historia jest znana (przynajmniej powinna być). Druga wojna światowa, okupowana przez nazistów Holandia. Trzynastoletnia Żydówka, Anne Frank, ukrywa się z rodzicami i siostrą Margot w oficynie budynku, w którym znajduje się firma ojca Anne. Los rodziny Franków współdzieli rodzina van Pelsów z nastoletnim synem Peterem oraz dentystą Fritzem Pfefferem. Kontakt ze światem zewnętrznym ukrywający się podtrzymują dzięki zaufanym pracownikom firmy Otto Franka. Tego wszystkiego dowiadujemy się z dziennika Anne, który dziewczynka zaczyna prowadzić w wieku lat trzynastu (1942 r.), a kończy wpisem z 1 sierpnia 1944 r., trzy dni przed aresztowaniem przez Niemców. Anne i Margot Frank umierają w odstępie kilku dni na początku 1945 roku w obozie Bergen-Belsen w wyniku epidemii tyfusu. Z wszystkich osób ukrywających się w oficynie, wojnę przeżywa jedynie Otto Frank. Resztę życia poświęci opracowaniu, publikacji i popularyzowaniu dziennika młodszej córki.

Zadanie, które stanęło przed Arim Folmanem i Davidem Polonskym w kontekście prac nad adaptacją „Dziennika Anne Frank” było proste i zarazem piekielnie trudne. Sztuką było tak rozrysować opowieść o Anne Frank, by w najmniejszym możliwym stopniu ilustracje nie osłabiły wymowy tekstu, a jednocześnie w sposób jak najbardziej satysfakcjonujący dały wierny, możliwie najpełniejszy portret dziewczyny. Dlatego autorzy, dokonując wyboru z bardzo przepastnego materiału źródłowego, zdecydowali się na jasne, czytelne podziały narracyjne. Mamy więc narrację poprowadzoną na trzech płaszczyznach: pokazujących życie Anne Frank w codziennych relacjach z rodziną i resztą ukrywających się, fantazje i sny Anne oraz wewnętrzne przemyślenia dziewczyny. Każdy z tych porządków opowieści cechuje się innymi zabiegami artystycznymi. Życie codzienne jest rozrysowane konwencjonalnie, paskami komiksowych kadrów; wewnętrzne przemyślenia Anne to najczęściej bloki tekstów, z minimalną ingerencją artystyczną Polonsky’ego; najciekawiej wyglądają plansze poświęcone snom i fantazjom Anne – tutaj twórcy pozwolili sobie na dużą swobodę artystyczną, przy okazji udowadniając, że medium, w którym czują się najbardziej swobodnie, jest film animowany. Dlatego mamy tutaj całe sekwencje stylizowane na kadry filmowe i mnóstwo odniesień do sfery X Muzy (zauważona przez krytyków aluzja do „Czasu Apokalipsy” Coppoli w cytacie jednej z postaci), co można bez problemu obronić, gdyż Anne Frank była zafascynowana filmem i panteonem wielkich, hollywoodzkich gwiazd przedwojennych. Trudno wyróżniać ten komiks w jednym z którychś wymienionych aspektów, ale biorąc pod uwagę element kreacji twórców, te partie Dziennika są najbardziej wartościowe. Stanowią też swoisty kontrapunkt dla ciężaru treści, jakie niosą ze sobą zapiski Anne Frank. Folman i Polonsky pozwalają sobie tutaj na tony lżejsze, pojawia się żart, stylizacja, personifikacja, scenki nieomal slapstickowe, które przypominają, że poza horrorem wojny, świat potrafił być też zabawny i beztroski, jak wyobraźnia nastoletniego dziecka.

W sposób przemyślany i wiarygodny, poprzez odpowiedni dobór zapisków z dziennika Anne, twórcy komiksu pokazują proces dojrzewania dziewczyny. Poznajemy ją jako beztroskie dziecko durzące się w kolegach z klasy, nieznośną, zazdrosną o atencję rodziców, młodszą córkę państwa Frank, która ze strony na stronę, przeistacza się w świadomą swojej cielesności kobietę odpowiedzialną za relację z bliskimi, obarczoną nie do końca rozpoznanymi uczuciami względem Petera van Pelsa i rozczarowaną światem. Kapitalna i słuszna wydaje się też decyzja twórców, by pod koniec adaptacji coraz częściej tekst zaczynał dominować nad ich artystyczną ingerencją. Jest to bardzo świadomy gest oddania sprawiedliwości pierwowzorowi literackiemu i wyraźne zaznaczenie służebnej roli ich adaptacji względem „Dziennika Anne Frank”. Czy jest to podkreślenie faktu, że „Dziennik Anne Frank” ma przede wszystkim wymiar popularyzatorski i edukacyjny? Jak najbardziej. Dofinansowanie wydania komiksu z Funduszu Promocji Kultury MKiD zdaje się ten fakt tylko potwierdzać.

Sama Anne Frank wierzyła w swój dziennik jako świadectwo epoki i wszelkim tego typu inicjatywom na pewno byłaby przychylna. W trakcie przygotowań do życia w ukryciu Margot dziwiła się Anne, że ta zamiast przedmiotów praktycznych przede wszystkim troszczy się o wspomnienia - pakuje swój dziennik, zdjęcia. „Tylko rzeczy niepraktyczne dają nam szczęście” (w domyśle - mają wartość), odpowiada siostrze Anne i myślę, że tak właśnie sprawy się mają również z tym komiksem. Mógł powstać, nie musiał, ale dobrze, że jest, bo to kolejna szansa, by pamięć o Anne Frank trwała.

 

Tytuł: Dziennik Anne Frank

  • Scenariusz: Ari Folman
  • Rysunki: David Polonsky
  • Tłumaczenie: Kamil Budziarz
  • Wydawca: Wydawnictwo Stapis
  • Data polskiego wydania: 12.06.2019 r.
  • Stron: 160 
  • Format 165x255 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: offset
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 54,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Stapis za udostępnienie komiksu do recenzji

Galeria


comments powered by Disqus