„Storm" tom 4: „Legenda o Yggdrasilu. Miasto potępionych” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 07-03-2017 14:51 ()


Wraz z przepędzeniem ciemiężących ludzkość Azurian przed tytułowym herosem i jego nieodłączną towarzyszką rysuje się nie mniej skomplikowane wyzwanie. Oto bowiem, jako wódz zwycięskiego powstania, niejako naturalnie upatrywany jest on na lidera odbudowującej się z upadku ludzkości. Rola administratora rekonstruowanego społeczeństwa jest mu jednak wyraźnie nie na rękę, a i nostalgia za epoką, w której miał on sposobność dorastać, nie pozostaje bez znaczenia. Storm decyduje się zatem na ryzykowny krok w zamiarze powrotu do czasów swego pochodzenia.

Tym sposobem raz jeszcze wyrusza on ku Jowiszowi i tamtejszej burzy magnetycznej, za której sprawą odbył nieplanowaną podróż w czasie. Jego zamierzeniem jest powtórzenie tego zjawiska w nikłej nadziei przemieszczenia się do macierzystej epoki. Jak przystało na awanturniczą science fiction, także i tym razem sprawy przybrały zgoła odmienny od oczekiwanego obrót. Efekt jest taki, że para głównych bohaterów (bo rzecz jasna na pokładzie statku kosmicznego nie mogło zabraknąć Rudowłosej) trafia w jeszcze odleglejszą przyszłość, tj. do czasów, gdy Ziemię zamieszkują plemiona humanoidalnych istot wywodzących się od gadów. Czyżby zatem czarny sen zwolenników teorii spiskowych doczekał się spełnienia, a nasz glob padł ofiarą agresji osławionych reptilian?

Na to oraz co najmniej kilka innych pytań odpowiedzi stara się udzielić kolejny już scenarzysta tej serii, Kelvin Gosnell. Tak się bowiem złożyło, że jego poprzednik w tej roli, Dick Matena, doszedł do wniosku, że solowa kariera jest dlań jednak ważniejsza niż partycypowanie w projekcie obmyślanym przez innych twórców. Z jednej strony szkoda, jako że ów autor w albumach „Bitwa o Ziemię” i „Tajemnica fal nitronu” dał się poznać od dobrej strony, a seria zdawała się zmierzać w kierunku udanej żonglerki motywami zaczerpniętymi z klasycznej space opery. Z drugiej natomiast strony w roli następcy Mateny (jak się prędko okazało tymczasowego) odnalazł się autor z branżowym doświadczeniem (współpracował m.in. z popularnym magazynem „Action” oraz walnie przyczynił się do zaistnienia legendarnego „2000 AD”), ambicjami tworzenia fabuł nieco bardziej skomplikowanych niż te kierowane do młodego czytelnika oraz skłonnego do kompromisów w ramach pracy zespołowej.

Stąd obie fabuły zawarte w niniejszym wydaniu zbiorczym reorientują gatunkową przynależność serii ze wspominanej space opery ku sztafażowi typowemu dla heroicznej fantasy. Takie bowiem były sugestie zarówno ze strony redakcji magazynu „Eppo”, jak i autora warstwy ilustracyjnej „Storma” w osobie Dona Lawrence’a, które Gosnell wziął sobie do serca. Toteż miast zmagań międzyplanetarnych eskadr potencjalny czytelnik będzie miał okazje przyjrzeć się poczynaniom plemienia wzmiankowanych gadoidów, ich oczekiwaniom wobec tytułowego bohatera, a przy okazji wyjaśnieniu zagadki upadku ziemskiej cywilizacji, w czasie gdy Storm po raz pierwszy przebywał w odmętach atmosfery Jowisza. Pomimo ogólnej prostoty fabularnej (w pełni zresztą zamierzonej ze względu na docelowego czytelnika wspomnianego magazynu) opowieści w wykonaniu Gosnella to sprawny amalgamat zarówno wspomnianej odmiany fantasy, motywów przypisanych historiom o zaginionych cywilizacjach i skrytych przed ogółem ludzkości utopiach. Nie zabrakło również odniesień do sfery psychotroniki, dotąd w niniejszej serii niepodejmowanych. Równocześnie Storm nadal pozostaje sobą, tj. niezłomnym i wręcz archetypicznym herosem, który nie cofnie się przed najbardziej nawet problematycznym niebezpieczeństwem. Więcej przysłowiowego czasu antenowego otrzymuje natomiast Rudowłosa, która okazuje się w jeszcze większym stopniu skłonna do samodzielnych inicjatyw, niż miało to miejsce do tej pory. Nie wszystkie rozwiązania fabularne przekonują; taka już jednak, ujmując rzecz kolokwialnie, uroda cyklu, w którym autorzy świadomie dążyli do pełnej komunikatywności z czytelnikiem.

Bez zmian pozostaje jakość prac wykonanych przez Dona Lawrence’a z tak charakterystycznym dla tego autora hiperrealistycznym zacięciem. Bez względu na rodzaj struktury materii nanoszonej na podobrazie ów plastyk osiąga zamierzony efekt z pełną maestrią swojego warsztatu. Niezależnie od rodzaju ujmowanego przezeń obiektu – w tym m.in. monumentalnych konstrukcji, zaawansowanych technicznie pojazdów, uczestników tej fabuły czy gadów rodem z epoki jurajskiej – perfekcja to niejako drugie imię tego artysty. Przy czym o unikalności tego autora świadczą nie tylko umiejętności plastyczne, ale też kreacyjna inwencja, niezbędna przy wszelkich inicjatywach z zakresu tworzenia fantastyki. Biegłość Lawrence’a w tym kontekście widać zwłaszcza w wizerunkach przedstawicieli wspólnoty humanoidalnych gadów oraz projektach futurystycznej architektury. Ponadto na ogólnym powabie zyskuje Rudowłosa, której kuse kreacje (a przy okazji również zapalczywość w boju) w pełni zasadnie wzbudzać mogą skojarzenia ze skądinąd znaną Czerwoną Sonią.

W polskiej edycji albumu po raz kolejny znać staranność i fachowość wykonania. W odróżnieniu od publikowanej przez Prószyński i S-ka serii „Comanche” w tym przypadku nie zabrakło informacji zarówno o wcześniejszych albumach niniejszego cyklu, jak i pozostałych tytułach ze „stajni” Wydawnictwa Kurc. To, co cieszy w nie mniejszym stopniu to kolejna odsłona tekstu „Nieodkryty Storm”, w którym zostają przybliżone kulisy powstawania przygód tej postaci na etapie zebranych w czwartym tomie albumów. Jak zwykle nie zabrakło licznych ciekawostek uzasadniających reorientacje serii oraz z przebiegu współpracy pomiędzy realizatorami tej inicjatywy. Co więcej, przynajmniej w kolejnym tomie możemy się spodziewać nowej porcji informacji w tej właśnie formule. Przy czym niewykluczone, że tryb prezentacji przygód Storma i Rudowłosej (podobnie jak wcześniej Valeriana i Laureliny) ulegnie przyspieszeniu (a przynajmniej tak można mniemać po wcześniejszej niż spodziewana premierze niniejszego wydania zbiorczego). Z tej zaś perspektywy można się tylko i wyłącznie cieszyć.

 

Tytuł: „Storm" tom 4: „Legenda o Yggdrasilu. Miasto potępionych”

  • Tytuł oryginału: „Storm: The Legend of Yggdrasil – City of the Damned”
  • Scenariusz: Kelvin Gosnell
  • Ilustracje: Don Lawrence
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Krzysztof Janicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: Big Baloon  
  • Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Kurc
  • Data premiery wersji oryginalnej (w tej edycji): marzec 2005 r.
  • Data premiery wersji polskiej: luty 2017 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 21 x 29,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 112
  • Cena: 75 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano w magazynie „Eppo” (nr 27-48/1980 i 52/1980-22/1981), a następnie osobnych albumach w latach 1981-1982.

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus