"Baśnie" tom 16: "Superdrużyna" - recenzja

Autor: Anna Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 27-01-2016 12:00 ()


Jeżeli potężnej wiedźmie nie udało się pokonać Pana Mrocznego, to kto może tego dokonać? Jak zgładzić tak silną istotę i uratować wszystkich, zarówno Baśniowców jak i świat docześniaków? Odpowiedź jest jedna. Grupa superbohaterów. Bo czyż z wielkim złem zawsze nie walczy jakaś drużyna herosów? Uwaga, właśnie nadchodzą B-Men!

Tonący brzytwy się chwyta, więc każda szansa na zniszczenie wroga wydaje się dobra. A, że pewność siebie wspomaga magię, to czy nie należy wykrzesać jej z naszych bohaterów? Wśród Baśniowców jest wiele istot o wszelakich zdolnościach, więc należy to wykorzystać, bo w grupie siła. Pinokio, wzorując się na komiksowych pierwowzorach, próbuje nadać drużynie odpowiedniego wizerunku. Powstają kolorowe stroje, odporne na zmianę kształtu swoich właścicieli, nie może też zabraknąć odpowiednich pseudonimów oraz człowieka za kurtyną „koniecznie na wózku”. Wszystkie skojarzenia z X-Men są tu nieprzypadkowe. Grupę mają zasilić między innymi: super wiedźma, Kapitan niebieskie serce czy też Werewolf Man (Wilk-Man). Na szczęście pod kątem zdolności rekrutację do superdrużyny przeprowadza Ozma, a nie Pinokio.

Muszę przyznać, że takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Bill Willingham z humorem podchodzi to poważnego starcia z Panem Mrocznym. Tworzenie drużyny jest zabawne, z pewnym ukłonem w stronę innych komiksowych bohaterów, wywołuje uśmiech na twarzy. Jest to epizod, przy którym można się dobrze bawić. Pomiędzy przygotowania wplecione są inne ważne wątki, jak granica, która utrzymuje z dala Pana Mrocznego, dalsze losy Pani Spratt czy też wielki dylemat Północnego Wiatru. Czy naszym bohaterom uda się pokonać swojego przeciwnika, czy też wszyscy przypłacą to życiem? Scenarzysta zaskakuje tu kolejnymi rozwiązaniami. Humor zestawia z poświęceniem, w imię miłości do rodziny.

Od strony graficznej duet Mark Buckingham i Steve Leialoha, wspierani tu przez Andrew Pepoya, nie zawodzą. Przez „Baśnie”, w różnych epizodach, przewinęło się wielu grafików, jednak to właśnie te rysunki są znakiem rozpoznawczym serii.

Oprócz głównej historii otrzymujemy w niniejszym tomie dwa niezwiązane z nią rozdziały. Pierwszy, otwierający album, pozwala nam zajrzeć do biura dyrekcji i zobaczyć, co dzieje się u Bufkina i jego towarzyszy. Będzie to zapewne historia kontynuowana. Zabawna i lekka, ubrana w przyjemne dla oka rysunki Erica Shanowera („Epoka Brązu”) zapewne znajdzie swoich wielbicieli.

Ostatni rozdział, „Chodząca Piękność”, to historia z przeszłości, odrębna od bieżących wydarzeń. Spełnia bardziej rolę dodatku, ale ani fabuła, ani strona graficzna, w wykonaniu Terry’ego Moore’a, niekoniecznie przyciągnęły moją uwagę. Na końcu albumu otrzymujemy jeszcze przegląd okładek oraz projekty i szkice przedstawiające członków superdrużyny.

Po kilku słabszych tomach „Baśnie” znów zaczęły przyciągać swoją historią, tutaj można spodziewać się wszystkiego, chociaż zamiast jednej przyczynowości mamy coraz to nowe sytuacje. Kolejne, poboczne wcześniej postaci, otrzymują większą rolę. Wszystko, to jednak splata się w całość i miejmy nadzieję, że w swojej pomysłowości, Willingham nie zabrnie za daleko. Będzie nas dalej zaskakiwał, bawił z przymrużeniem oka i lekką ironią, a nie zapętli się w swojej opowieści.

 

Tytuł: „Baśnie" tom 16: „Superdrużyna”

  • Scenariusz: Bill Willingham, Mark Buckingham
  • Rysunek: Mark Buckingham, Steve’ Leialoha, Erik Shanower, Terry’ Moore’
  • Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 27.01.2016 r.
  • Stron: 160
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offsetowy
  • Druk: kolor
  • Cena: 69,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus