"Mushishi" tom 3 - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 22-10-2015 10:01 ()


Zaplanowana na dziesięć tomów manga "Mushishi", doczekała się na początku października trzeciego tomu polskiej edycji. Można więc bez większego ryzyka stwierdzić, że zyskała ona grono wiernych fanów. Ci, którym z tym tytułem nie jest do końca po drodze, też pewnie mają już wyrobione zdanie na jej temat. Z pewnością natomiast, każda z osób, która miały okazję zapoznać się choć z jednym tomem, potwierdzi, że jest to komiks z jednej strony specyficzny, a z drugiej wyjątkowy.

Wspominałem już o tym przy okazji jednego z poprzednich tekstów i każdy kolejny rozdział, kolejny tom, potwierdza tę opinię. "Mushishi" to tytuł „jakiś”. Z pewnością nie dla każdego odpowiedni i wszystkim do gustu oczywiście nie przypadnie, ale w chwili obecnej próżno jednak szukać podobnej mangi na krajowym podwórku. Tytuł od Hanami od początku zresztą wzbudzał pewnego rodzaju kontrowersje w światku fanów, choćby ze względu na jakość tłumaczenia. Podczas ostatniego MFKiG w Łodzi, tłumacz "Mushishi", czyli Radosław Bolałek odniósł się do zarzutów, tłumacząc skąd takie, a nie inne tłumaczenie. Po części słowa te przyjąłem do wiadomości, natomiast wydaje się też, że każdy kolejny tom, pod tym względem prezentuje się trochę lepiej względem poprzedniego.

Na czym więc polega specyfika tego tytułu? Krótkie przypomnienie. Otóż jest to manga o tajemniczych i niezidentyfikowanych bytach, zwanych „mushi”. Twory te, bardzo często zachodzą za skórę ludziom, powodując problemy i to dość znaczącego kalibru. Pomagać ofiarom mushi mają tzw. „mushishi”, czyli ludzie, którzy na tych tworach się znają, widzą je i wiedzą jak sobie z nimi radzić. Jednym z nich jest Ginko, przemierzający wioski w poszukiwaniu mushi. Cała konstrukcja kolejnych rozdziałów opiera się na bliźniaczo do siebie podobnym schemacie. W pewnym miejscu dochodzi do tajemniczych zdarzeń, pojawia się tam Ginko, a następnie rozgląda się w sytuacji i pomaga powstrzymać mushi. Tylko tyle i, aż tyle. Począwszy od pierwszej części, aż do najnowszej odsłony nie zmienia się pod tym względem praktycznie nic.

Trzeci tom składa się z pięciu rozdziałów, które przypominają wszystkie poprzednie. Inne jest tylko samo mushi. To z pewnością jest główna specyfika tego tytułu, ale i duża powtarzalność czy wręcz monotematyczność. Ta druga cecha pogłębiona jest faktem, że w mandze tej doprawdy próżno szukać postaci drugoplanowych czy rozwoju głównego bohatera. Ci pierwsi praktycznie nie istnieją, poza postaciami epizodycznymi, które pojawiają się w jednym rozdziale i słuch o nich ginie, a o Ginko nie wiemy praktycznie nic. Po lekturze drugiego tomu można było mieć nadzieję, że dowiemy się czegoś więcej o jego przeszłości, że Yuki Urushibara odkryje trochę jego tajemnic, ale odsłona trzecia sprowadza nas na ziemię. Nadal jest to dla nas osoba absolutnie anonimowa (podobnie jak miejsca toczącej się akcji), z którą ciężko się w jakiś sposób związać.

Kończąc czytanie trzeciego tomu mangi (co daje nam kilkanaście już rozdziałów), poszczególne epizody mogą czytelnikom zlać się w jedną całość, a podobieństwo do tych, które już przeczytaliśmy może zacząć męczyć i odstraszać. Czy oznacza to, że jest to tytuł zły? Z pewnością nie. Przy okazji recenzji dwóch poprzednich tomów wspominałem o tym, że mangę tę czyta się naprawdę przyjemnie i tak jest w rzeczywistości. Obcując z kolejnymi rozdziałami, raczej zapominamy o tym, że podobną historię już chwilę wcześniej czytaliśmy. Największa siła tego tytułu bezustannie opiera się na tajemniczym klimacie poszczególnych epizodów. Wszystko jest tutaj zaskakujące, owiane aurą niedopowiedzenia i fantastycznych elementów. Poszczególne wydarzenia, choć momentami naprawdę dramatyczne, toczą się w dość leniwym tempie. Czytelnik ma czas, aby zagłębić się w nastrój prowadzonej narracji i rozkoszować swoje oczy wybornymi rysunkami, za które artystka była już przeze mnie chwalona.

"Mushishi" przez wspomniane wcześniej elementy nie jest więc tytułem, który zachwyci absolutnie każdego. Powtarzalność czy brak skomplikowanych relacji między bohaterami, a także pozbawienie mangi sensacyjnej akcji i jej zwrotów, powoduje, że nad poszczególnymi rozdziałami warto posiedzieć w skupieniu, wyciszeniu i bez nastawiania się na lekką rozrywkę. Wtedy tytuł ten będzie smakować najbardziej. Pytanie tylko czy powtarzalność i w pewnym stopniu przewidywalność nie zrazi do siebie przy okazji kolejnych tomów i czy jest to dobry tytuł na polski rynek, który różni się pewnie dość wyraźnie od japońskiego, gdzie "Mushishi" zyskało duże uznanie? Miłośnicy Japonii z pewnością będą mieli przyjemność z lektury kolejnych kilku rozdziałów.

Zacząłem od kwestii technicznych i na tych też chciałbym zakończyć, wspominając o czcionce wykorzystanej w mandze. Nie wiedzieć czemu (być może ma to głębszy sens, którego ja nie odkryłem) w niektórych momentach czcionka w dymkach dialogowych różni się nieznacznie od pozostałych i nie do końca można to wytłumaczyć bieżącą akcją czy chęcią wyróżnienia któregoś z elementów, gdyż fabuła w żadnym wypadku na to nie wskazuje. Druga sprawa to same dymki, których rozmieszczenie utrudnia momentami rozpoznanie, która z postaci w danym momencie mówi. To są drobne wpadki, ale w jakiś sposób obniżają ogólną ocenę mangi. 

Podsumowując - jak więc już kilkukrotnie wspominałem - choć specyficzna, to jednak manga "Mushishi" wyróżnia się na naszym rynku. Myślę, że warto dać szansę temu tytułowi i śledzić kolejne przygody Ginko. Być może przeżyjecie dzięki temu piękną i tajemniczą przygodą ze stworami zwanymi mushi.

 

Tytuł: Mushishi tom 3

  • Autor: Yuki Urushibara
  • Wydawca: Hanami
  • Format: 150 x 210 mm
  • Ilość stron: 236
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offset
  • Data publikacji: 03.10.2015 r.
  • Cena: 34.90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus